Czy zastanawialiście się kiedyś kogo lub co nazywamy szkodnikiem? Sądzę, że wcale nie jest tak łatwo zdefiniować to tylko pozornie proste pojęcie. Bo jeśli wczoraj, w Dniu Święta Niepodległości, ktoś nie wywiesił flagi narodowej i w żaden sposób nie uczcił tego ważnego dla kraju dnia, możemy nazwać go szkodnikiem? A gdy zobaczymy, że w naszym ogrodzie ktoś oberwał wszystkie owoce i połamał gałęzie jabłoni, to nazwiemy go szkodnikiem? Mamy go bezwzględnie tępić? Czy szkodnikiem jest wilk, który porwał ze stada owiec jedno jagnię? Zgryzł sarnę lub daniela? Czy szkodnikiem jest kuna, która ponadgryzała nam przewody w aucie, ale z drugiej strony zachwyca nas swoim zwinnym pięknem, gdy skacze po gałęziach drzewa obok naszego domu?
W latach 70 i 80 XX wieku, czyli wtedy gdy każdą wolną chwilę przeznaczałem na poznawanie lasu (nawet kosztem kopania piłki) mówiło się powszechnie, że życie jest „szare jak papier toaletowy i długie jak kolejki po niego”. Czy zastanawialiście się kiedyś jak powstaje papier, bez którego trudno dziś się obejść? Jaki związek mają arkusze i rolki papieru z wałkami drewna, zwanymi potocznie papierówką? Czy oszczędzanie papieru służy ochronie lasów?
Układ kalendarza spowodował, że w zasadzie już od wczoraj rozpoczęliśmy czas odwiedzin miejsc ostatniego spoczynku naszych bliskich. Porządkujemy mogiły, zapalamy znicze i świeczki, stawiamy kwiaty oraz stroiki. Często korzystamy przy tym z darów natury: zielonych gałązek, kolorowych pędów, mchów, owoców krzewów leśnych. Najbardziej popularnym materiałem służącym do zdobienia grobów jest stroisz. Tak nazywamy gałązki drzew i krzewów liściastych. Bardzo popularna jest jodła, świerk, sosna, różne gatunki żywotników ale także cis, który jest (przypomnę!) na stanowiskach naturalnych chroniony od 1423 roku, czyli od czasów Króla Jagiełły.
Drogi w lesie są bardzo drogie leśniczemu. Bo to fundament dobrego gospodarzenia w lesie. Ale leśne drogi to także swojego rodzaju szyfr do skarbca piękna, ciszy i duchowego bogactwa przyrodniczego… Leśniczy przytłoczony ogromem swoich zadań najczęściej patrzy na las okiem gospodarza. Aby chronić przyrodę, zajmować się ochroną, hodowlą, pozyskaniem drewna, zagospodarowaniem turystycznym trzeba przecież dojechać do każdego zakątka leśnictwa.
Jesień przywitała się już z nami pierwszymi przymrozkami i coraz krótszymi dniami, schowanymi za porannymi mgiełkami oraz kurtyną opadających liści. Jest jednak jak na razie łagodna i delikatna. Trzeba przecież przyznać, że nie zaatakowała gwałtownie i niespodziewanie, a raczej subtelnie skrada się, uprzedzając różnymi znakami. Minęła połowa października, a pomimo suchego lata na drzewach wciąż jeszcze zostało sporo liści. Wokół pszczewskiej leśniczówki rośnie wianuszek starych lip, są robinie akacjowe i potężny dąb.
Wczoraj pięknie zaświeciło słońce i okoliczne bory rozświetliły się świeżymi barwami. Kilkudniowy deszcz spłukał pył i nadał świeżości każdej gałązce czy igiełce. Ale to nie wiosna, ani lato, bo w lesie panuje cisza. Za to na niebie tłoczno od ptasich wędrowców. Z rana zajrzałem dziś nad Obrę i ze zdumieniem obserwowałem kilkadziesiąt czapli białych, które szczelnie wypełniły brzeg tej malowniczej rzeczki. Stały obok siebie jak wędkarze na zawodach, wpatrując się w taflę wody. Jaka szkoda, że aparat fotograficzny został w samochodzie...
Już drugi dzień za oknem słychać kap, kap, kap… Nareszcie! Leśne drogi pokryte popiołem kurzu, zakurzone uprawy i młodniki, trzeszcząca ściółka chłoną upragnioną wilgoć. Tak długo nie padało, słońce wciąż pieściło nas gorącymi promieniami, że można było zapomnieć, że to już od dwóch tygodni jesień. Przed południem jeszcze nie padało, a zatem przejechałem i przeszedłem sporą część leśnictwa, zaglądając w różne zakamarki. Muszę przecież nadrobić niewielkie „tyły” związane z moim niedawno zakończonym urlopem. Spędziłem go z żoną we fantastycznej, wschodniej części naszej pięknej Polski. Odwiedziłem koniki biłgorajskie
Zdecydowana większość obszaru leśnictwa Pszczew pokrywa się z granicami parku krajobrazowego. Czyli staje się oczywiste, że lasy i park krajobrazowy to jedno. Krajobrazy są tu bardzo różne, ale wszystkie przepiękne… Czy zastanawialiście się kiedyś co oznacza słowo krajobraz?
Pędrak- tak mówimy na bardzo nielubianą przez leśników, działkowców, rolników ale także wszystkich posiadaczy ogródków i trawników larwę niektórych chrząszczy. Najbardziej znanym i też chyba najbardziej nielubianym pędrakiem jest larwa chrabąszcza. W niektórych miejscach łatwo je spotkać w ziemi w sporych ilościach
W piątek zakończyła się w Pszczewie konferencja naukowa związana z obchodami 30-lecia istnienia Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Miałem tam okazję wystąpić z referatem i pisałem jeden z rozdziałów pięknej monografii wydanej przez Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Lubuskiego. O szczegółach tego miłego wydarzenia opowiem może innym razem. Jednak chwila refleksji nad krajobrazem okolic Pszczewa i kolejna wizyta córki i zięcia z Julianem, zakochanych w pszczewskich lasach i jeziorach nasunęła mi taką oto myśl: „Czy może być coś piękniejszego nad Polski krajobraz?”
Jesień zbliża się nieuchronnie, choć dziś, tak jak i w ostatnie dni jest słonecznie i ciepło. Jednak poranne mgiełki, jaskółki sejmikujące sporymi grupami na drutach i tęsknie nawołujące się żurawie zwiastują zbliżającą się jesień. Nieśmiało zaczynają się już odzywać jelenie- byki, bo zbliża się pora rykowiska. Zaczęły porykiwać w chłodne poranki, ale fala ocieplenia nieco je wyhamowała. Jesień to pora wspomnień i nostalgii, to spowolnienie po wielkim pędzie czasu wiosny i pełni lata, to wytchnienie i czas na zatrzymanie się… Pęd życia, o którym wszyscy mówimy, na który czasem narzekamy ale nie potrafimy w zasadzie żyć inaczej niż w pośpiechu, sprawia, że z ulgą witamy jesień.