Pożegnaliśmy leśniczego Tadeusza
Jesień zbliża się nieuchronnie, choć dziś, tak jak i w ostatnie dni jest słonecznie i ciepło. Jednak poranne mgiełki, jaskółki sejmikujące sporymi grupami na drutach i tęsknie nawołujące się żurawie zwiastują zbliżającą się jesień. Nieśmiało zaczynają się już odzywać jelenie- byki, bo zbliża się pora rykowiska. Zaczęły porykiwać w chłodne poranki, ale fala ocieplenia nieco je wyhamowała. Jesień to pora wspomnień i nostalgii, to spowolnienie po wielkim pędzie czasu wiosny i pełni lata, to wytchnienie i czas na zatrzymanie się… Pęd życia, o którym wszyscy mówimy, na który czasem narzekamy ale nie potrafimy w zasadzie żyć inaczej niż w pośpiechu, sprawia, że z ulgą witamy jesień.
Cóż, może budzić zdziwienie, że jeszcze mamy lato, jeszcze słońce całkiem solidnie przygrzewa, a ja już wyglądam jesieni z jej nostalgią i smutkiem. Ale trudno się dziwić takim nastrojom, bo w poniedziałek przyszło mi żegnać się z serdecznym kolegą, leśniczym Tadeuszem Ślozowskim. Wydaje się, że to tak niedawno żegnaliśmy go pełnym składem koleżanek i kolegów z Nadleśnictwa Trzciel. Ledwo niewiele ponad rok minął od majowego popołudnia, gdy Tadeusz żegnał się z nami przechodząc na emeryturę. Zaprosił wszystkich współpracowników do sympatycznej karczmy i bardzo mu zależało, aby wszyscy dobrze bawili się w ten pożegnalny wieczór. Prosił mnie o pomoc w organizacji spotkania i był bardzo przejęty uroczystością. Towarzyszyła mu, jak praktycznie we wszystkich jego działaniach, żona Tereska
Tadeusz Ślozowski przepracował 46 lat w Nadleśnictwie Trzciel. Jakiś czas zajmował się nadzorem nad lasami niepaństwowymi, ale przez zdecydowaną większość drogi zawodowej był leśniczym. Las był dla niego nie tylko pracą, ale też życiową pasją, w którą angażował swoją całą rodzinę. Mam zamknięty pod powiekami obraz Tadeusza jak prowadzi swojego czerwonego Poloneza, którym jeździł przez wiele lat, a obok niego siedzi Tereska, która pomagała mu w wielu leśnych pracach. Zabierali ze sobą do lasu dzieci, potem także wnuki, bo całą rodziną pracowali np. przy szacunkach brakarskich. Miłością do lasu zaraził syna, Rafała, który także jest leśniczym w tym samym nadleśnictwie.
Tadeusz kochał las chyba nawet bardziej niż konie, które także były jego wielką, życiową miłością.
Często zaprzęgał je latem do bryczki, a córki i wnuczki wskakiwały w siodła.
Z kolei zimą czasem wyruszał ze swojej leśniczówki saniami w las
Spoglądał zawsze z miłością na konie i snuł plany na przyszłość…
W pożegnalny wieczór, gdy żegnał się z nami odchodząc na emeryturę wszyscy zgodnie i szczerze zazdrościliśmy mu wspaniałej kondycji i ciekawych planów na barwną jesień życia. Wszyscy pamiętamy szczególny tort, a na nim zdjęcia Tadeusza, z których jedno utrwaliło go jako młodego chłopaka w wojskowym mundurze.
Tadeusz był dla nas wszystkich wielkim autorytetem w wielu, nie tylko leśnych sprawach. Był Dobrym Człowiekiem, budzącym szacunek i zaufanie, dodatkowo zawsze eleganckim, szarmanckim i pełnym humoru.
Jak dziwnie pisać o nim, że był… Kilka dni temu rozległy zawał zabrał nam leśniczego Tadeusza. Na pogrzeb przybyło wielu, wielu bliskich, krewnych, znajomych. Przyszli praktycznie wszyscy aktualni i wielu byłych pracowników naszego nadleśnictwa, w pogrzebie uczestniczyło też wielu innych leśników, a zatem było zielono w kondukcie. Przyszło mi pożegnać Tadeusza w imieniu kierownictwa, koleżanek i kolegów z Nadleśnictwa Trzciel. Trudne to i wyjątkowo smutne zadanie…
Koleżeński i powszechnie lubiany Tadeusz pracował aktywnie w Związku Leśników Polskich. Za pełną zaangażowania wieloletnią działalność został uhonorowany srebrną odznaką „Zasłużony Dla Leśników Polskich”. Żegnałem go zatem także w imieniu Rady Krajowej i Zarządu Regionu Zachodniego Związku Leśników Polskich w Rzeczpospolitej Polskiej. Leśniczy Tadeusz był znaną, aktywną i rozpoznawalną postacią w społeczności lokalnej i także tam pozostanie po nim trudna do wypełnienia wyrwa, stąd żegnałem go także w imieniu samorządu Powiatu Międzyrzeckiego.
Spoglądałem na długi, bardzo długi kondukt pogrzebowy, który przechodził obok budynku nadleśnictwa, odprowadzając Tadeusza na cmentarz. Mnóstwo delegacji, wieńców i kwiatów. Były inne pożegnania, asysta honorowa kolegów w leśnych i myśliwskich mundurach, oprawa muzyczna sygnalistów. A Tadeusz pewnie spoglądał na nas z góry z tym swoim dobrotliwym uśmiechem i gładził swojego malutkiego, charakterystycznego wąsika. Pewnie spotkał się już TAM z leśniczym Zbyszkiem
Wydaje się to nieprawdopodobne, że obu ich już nie ma z nami.
Każdy z nas, nie tylko pogrążona w smutku najbliższa rodzina zadaje sobie pewnie pytanie: dlaczego odszedł?
Dlaczego tak szybko, zdecydowanie za szybko… Tyle było planów, pomysłów, tyle jeszcze chciał zdziałać.
KTOŚ chciał jednak inaczej. Przecież w niebiańskich lasach też ktoś musi pracować i troskliwie, z wielką znajomością leśnego kunsztu je pielęgnować. W Krainie Wiecznych Łowów ktoś musi przecież opiekować się zwierzyną. Na niebiańskich polanach także hasają konie i potrzebują dobrego opiekuna. Panu wszechświata nie mogą służyć tylko chorzy, niedołężni i starzy ludzie…
Pewnie dlatego leśniczy Tadeusz za swoje znaczące ziemskie zasługi został wezwany na Wieczną Służbę w Rajskich Lasach i będzie żył wiecznie zarówno tam, jak w naszej pamięci oraz wdzięcznym szumie lasu, któremu poświęcił przecież swoje całe życie.
Odpoczywaj w pokoju drogi kolego Tadeuszu i żyj wiecznie pośród niebiańskich lasów
Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl