Marzec był dla mnie, jak zapewne dla zdecydowanej większości leśników, bardzo pracowitym miesiącem. W zachodniej Polsce wiosna dość szybko pozwoliła na rozpoczęcie najważniejszych prac leśnych w roku. Dni mijały niepostrzeżenie bo przecież to czas odnowień... Dla lasu, ale też dla leśniczego to bardzo istotne, ważne i absorbujące mnóstwo czasu prace. Nieustanne telefony ze szkółki, od pracujących przy odnowieniach zulowców, przewoźników drewna. Tam, na niedawnym zrębie, gdzie jeszcze na początku miesiąca leżały gałęzie, dziś rosną już czteroletnie dęby szypułkowe. Wcześniej warczał tam wielki ciągnik z maszyną, która je rozdrabnia, potem z pługiem frezowym. Słychać było gwar pracowników montujących ogrodzenie, a potem ekipę pani Magdy- która dowodziła ludźmi odnawiającymi zrąb.
Tak jak informowałem w poprzednim wpisie właśnie rozpoczęła się kalendarzowa i astronomiczna wiosna. W poniedziałek obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Wróbla. To dzień, który przypomina nam o problemach małego, sympatycznego ale coraz rzadszego ptaszka, który od zarania żyje blisko ludzi. Z kolei dziś, 21 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Lasów, ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. W tym roku MDL jest poświęcony lasom jako źródłu energii.
Wszyscy zwykle dość niecierpliwie wyczekujemy wiosny. Choć zapracowani i zagonieni terminami z ulgą witamy długie jesienne, a potem zimowe wieczory. Łudzimy się, że wtedy będzie czas na bujniejsze życie rodzinne i towarzyskie, ciekawą lekturę przy ulubionej muzyce czy choćby na zwykłe leniuchowanie. Niestety, proza życia niesie nam inne rozwiązania i zwykle nie udaje się spełniać skrytych marzeń… Jestem tego, może nieco naiwnego ale przyjemnego planowania, dobitnym przykładem. Na mojej półce coraz wyższy stos ciekawych, ale wciąż nieprzeczytanych książek, spore zaległości w spotkaniach towarzyskich i jak da się zauważyć, także w blogowych zapiskach. A tu już wiosna…
Dziś Dzień Kobiet! Wszystkim Kobietom, Paniom, Dziewczynom zaglądającym do blogowych zapisków leśniczego, w dniu ich wiosennego, kobiecego święta, składam najserdeczniejsze życzenia wszelkiej pomyślności.
Sobota, choć pierwsza w marcu, okazała się też pierwszym, prawdziwie wiosennym dniem. Było ciepło, wokół nawoływały się żurawie i sikory, gwizdały szpaki, dzięcioły bębniły z pełnym zaangażowaniem. Choć w tym samym czasie na Polanie Jakuszyckiej odbywał się Bieg Piastów i było tam biało oraz zimowo. Ale to taki urok geografii. Jeśli w zachodniej Polsce zakwitają przebiśniegi, żurawie moszczą gniazda, a bajecznie kolorowe zimorodki karmią już młode, na wschodzie kraju bywa jeszcze mroźnie, a w Karkonoszach czy Tatrach zobaczymy jeszcze mocno zaśnieżone szczyty. Wolę jednak urok moich, lubuskich okolic o umiarkowanym klimacie.
W niedzielę odwiedził kolega Andrzej, leśniczy z Nadleśnictwa Sława. To serdeczny druh z niezapomnianych lat nauki w Technikum Leśnym w Rogozińcu. Utrzymujemy już zatem od wielu lat sympatyczne relacje i spotykamy się co jakiś czas. Andrzej przyjechał do nas razem z żoną Katarzyną i miło spędziliśmy niedzielne popołudnie. Naturalnie zapytałem go zaraz o zaginionego leśniczego Zbyszka Kowalczuka, bo to kolega z tego samego nadleśnictwa. Zbyszek jakiś czas pracował nawet z Andrzejem w tym samym leśnictwie. Niestety, usłyszałem smutne wieści…
Zima to pora, kiedy możemy choć nieco zwolnić pęd życia i dać sobie chwilę wytchnienia. Przyroda i naturalny rytm pór roku niejako zmusza nas do tego. Długie popołudnia i wieczory są po to, aby odpocząć i mieć czas na kontakty z przyjaciółmi i rodziną. Wiąże się to także z tradycją, obyczajami i układem świątecznych dni w kalendarzu.
Od czwartku 26.01.2017r. poszukujemy naszego kolegi, Zbigniewa Kowalczuka, Leśniczego w Nadleśnictwie Sława Śląska, który w tym dniu nad ranem wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Z upoważnienia jego małżonki proszę o rozesłanie do wszystkich jednostek PGL Lasy Państwowe apelu o pomoc w poszukiwaniu zaginionego. Ktokolwiek zdobędzie informację o miejscu jego pobytu jest proszony o kontakt z najbliższą jednostką Policji.
Zima zagościła początkiem stycznia i wciąż trzyma. Jest biało i zimno nawet w lubuskich lasach, o łagodnym, charakterystycznym dla zachodnich krańców Polski klimacie. Moi koledzy leśnicy z górskich zakątków kraju donoszą, że u nich jest znacznie mroźniej. No i śnieg zalega znacznie powyżej „gumofilców”. Cieszą się z tego narciarze i miłośnicy snowboardu, szczególnie w czasie szkolnych ferii. Ale przecież dla wszystkich lepiej, że biała zima towarzyszy nam teraz, niż w np. marcu.
Tak jak zapowiadałem 31 stycznia w pszczewskim kinie „Przystań” odbyło się moje spotkanie autorskie, związane z wydaniem książki „Rok leśniczego”. Nie chodziło tu jednak o promocję książki, a tym bardziej autora. Postanowiłem wykorzystać zainteresowanie książką, lasem i leśnikami także w innym celu. Dlatego obok mnie, przed licznie zgromadzoną publicznością stanęła Mirka Górna, a właściwie jej wózek…
Styczeń minął mi bardzo szybko i dziś luty zapukał już do okna leśniczówki. Ostatnie dni szczelnie wypełniały mi głównie biurowe prace, związane z nowelizacją planu urządzania lasu. Leśnictwo Pszczew, które miało wcześniej numer 06 w nadleśnictwie teraz jest numerem 1. „Moje” 06 ma Nowy Świat, gdzie rozpoczynałem swoją leśną karierę i pracowałem na stanowisku podleśniczego. Zmiana numeracji wydaje się tylko mało, albo nic nie znaczącym detalem, ale to tylko pozory.