W lesie napadało śniegu i zrobiła się okiść. Szykuje się dużo roboty wiosną przy uprzątaniu połamanych drzew, które nie wytrzymały przygniatającego je ciężaru. Straty nie są dotkliwe, są to raczej pojedyncze drzewa w różnych miejscach i w młodszych klasach wieku. Drzewa przewracają się również na druty wysokiego napięcia, więc zdarzają się czasowe przerwy w dostawach prądu, zarówno u mnie w leśniczówce jak i w pobliskim miasteczku. Kolacja przy świecach oczywiście jest OK., ale żeby tak codziennie …
Chciałem życzyć wszystkim Czytelnikom ciepłych, rodzinnych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia oraz spełnienia marzeń w nadchodzącym Nowym Roku. W przedświątecznym zamieszaniu trochę zaniedbałem pisanie, ale mam nadzieję nadrobić zaległości do końca grudnia, bo nazbierało się trochę różnych ciekawostek. Tak więc smacznego karpia i tolerancyjnego dla ludzkich niedociągnięć Mikołaja :)
Jeżeli ktoś szuka pomysłu na prezent w formie książki, to służę podpowiedzią. Niedawno dostałem właśnie książkę Andrew Tarnowskiego, którego już teraz mogę śmiało nazwać moim ulubionym autorem. Wcześniej czytałem tylko jedną jego pozycję – ostatni mazur – o historii rodziny Tarnowskich. W nowej publikacji autor, były korespondent agencji Reutersa w Polsce, wychowany w Anglii potomek polskich wojennych emigrantów, opowiada o tym, jak kilka lat temu postanowił kupić dom na Mazurach. Zaciekawiło mnie to, że facet jest już częściowo „stąd”. Jak się okazuje, nie miał łatwo. Ale jego, podobnie jak chyba każdego, kto przyjechał tu, na Mazury, z innego rejonu Polski, również wciągnęła pogmatwana historia tego regionu. Starych wsi i zagubionych w lesie cmentarzy. Historii, które jeszcze czasami można usłyszeć od starych ludzi – jeżeli chce się ich słuchać. Naprawdę ciekawa lektura – dla miłośników Mazur i historii, ale nie tylko, zapewniam.
Wracając z lasu mniej uczęszczaną drogą zatrzymałem się przy kilkuletniej ogrodzonej uprawie. Leżał świeży, nieruszony jeszcze śnieg – ponowa. Postanowiłem się przejść dookoła trzyhektarowej uprawy żeby sprawdzić płot.
W lesie razem z nadejściem zimy rozpocząłem intensywne pozyskanie surowca drzewnego. Teraz jest to dobry moment, bo drewno nie ulega deprecjacji – zimno konserwuje je bardzo dobrze, a szkodniki w tych warunkach raczej nie funkcjonują. Wycinam więc kolejny zrąb. Do końca roku zostało mi jeszcze około 1000 metrów żeby wykonać plan w stu procentach.
W zeszły weekend przyjechali koledzy. Mieli niezły plan, bo postanowili nie mieszkać w leśniczówce, ale tym razem udać się na wyprawę terenową dla prawdziwych twardzieli. Ot, taka rozrywka w sam raz dla znudzonych mieszczuchów. Szczerze mówiąc sądziłem, że nie wytrwają w swoim postanowieniu dłużej niż jedną noc. W końcu listopad to nie jest pora na piknik, w dodatku kilkudniowy. Oprócz tego ambitne założenie przejścia każdego dnia na piechotę około dwudziestu kilometrów, z plecakiem, potem nocleg w lesie. Skorzystali z moich sugestii i wytyczyli marszrutę przez tereny bardzo malownicze. Trasa rozpoczynała się nad jeziorem Tyrkło, klucząc między innymi jeziorami i nieprzebytymi bagnami, poprzez pagórkowaty teren okolic Skomacka, zakręcała na południe i kończyła się u mnie na podwórku. Bagatela - ze sto kilometrów.
Od czasu do czasu warto się przyjrzeć bliżej albumom na półkach w księgarni, bo zdarzają się naprawdę takie, które warto mieć u siebie – lub zamówić u Mikołaja na gwiazdkowy prezent. Autorem jednego z takich właśnie wyjątkowych, niedawno wydanych albumów jest Wojciech Misiukiewicz – mój kolega ze studiów, dziś zajmujący się fotografowaniem przyrody.
Oficjalnie ogłoszono, że Lasy Państwowe są już jednostką budżetową Skarbu Państwa. Było o tym, wiadomo już od jakiegoś czasu, nie ma co na ten temat gadać. Ale. Oczywiście idą zmiany. Jedną z tych, która wzbudziła moje głębsze zainteresowanie, jest „reforma” dotycząca użytkowania telefonów służbowych.
Oficjalnie ogłoszono, że Lasy Państwowe są już jednostką budżetową Skarbu Państwa. Było o tym, wiadomo już od jakiegoś czasu, nie ma co na ten temat gadać. Ale. Oczywiście idą zmiany. Jedną z tych, która wzbudziła moje głębsze zainteresowanie, jest „reforma” dotycząca użytkowania telefonów służbowych.
Odwiedziłem wczoraj znajomych, którzy jakiś czas temu kupili dom na Mazurach. Kupili go tak jak stał, czyli ze wszystkim co było w środku. Do pewnych elementów wystroju nie byli początkowo przekonani, ale jak twierdzą, teraz, po kilku latach, już nie zauważają właściwie, że prawie w każdym pokoju wiszą myśliwskie trofea poprzedniego właściciela przywiezione z różnych stron świata.