Jakiś czas temu w szkolnym ogrodzie ścinano drzewa; poprosiłam o kilkanaście wyrzynków. No i wczoraj przyniosłam je na zajęcia przyrodnicze. Pokazałam uczniom (klasa 4. szkoły podstawowej) i zaczęłam od pytania: Dlaczego one są pęknięte? 15 uczniów i 15 różnych odpowiedzi; żadna wyjaśniająca przyczynę. Bardzo kombinowali – uderzenie pioruna, dzieło dzięcioła, uderzenie siekierą, nacięcie pilarką podczas ścinania … Opowiedziałam im, że podczas wysychania drewna powstały naprężenia, których efektem jest widoczne pęknięcie.
Myślę, że już złapałam oddech, czas do pracy. Wprawdzie planowałam wytrzymać do soboty, jednak nie udało się. Zbierałam dzisiaj i przygotowywałam do scanowania materiały o mrówkach dla zaprzyjaźnionego przedszkola, no i co było do przewidzenia, zainteresowała się nimi mała Lilka (4 lata). Jej uwagę przyciągnął cykl życiowy mrówki. Z pasją malowała jajka, larwy, poczwarki, imago.
Trzy różne zajęcia okazały się spójne merytorycznie. Co ciekawe, nie był to efekt zamierzony. Tak samo wyszło – wszystkie dotyczyły różnorodności. I co ciekawe, postrzeganej z różnego poziomu edukacyjnego.
Tym razem nie miałam kłopotu z wyborem artykułu do opisania. W najnowszym numerze ECH LEŚNYCH znajduje się artykuł „Remizy, ale nie strażackie”, którego treść koresponduje z wpisem na blogu edukatora z 16 kwietnia „Szkolny ogród”.
Można go prowadzić w różnym stylu. Na pewno ładniej prezentują się ładne, proste grządki. Jednak takie klimaty nie dla mnie. W mojej ulubionej szkole (http://www.szkola-eureka.pl/ ) uczniowie prowadzą dziki zakątek, szumnie nazywany SZKOLNYM REZERWATEM PRZYRODY. Jest dla nich ważny; ostatnio dziewczynka z klasy 3. oznajmiła: - To jest moje ulubione miejsce w szkole!
Celem powszechnej edukacji leśnej jest między innymi kształtowanie postaw społeczeństwa. (1) Na postawę, która w tym przypadku wyraża się stosunkiem do przyrody, leśników i ich pracy, składają się trzy elementy: wiedza, uczucia i przeżycia, zachowanie. (2)
W piątek już trzeci raz będę prowadziła grupę do lasu na spotkanie z przygodą. To samo napięcie, obawa czy sprostam oczekiwaniom … stres. Ale taki pozytywny – mobilizujący.
Często fotorelacje z leśnych przedszkoli to dzieci bawiące się błotem. Nie lubię takiego podejścia – czytelnicy którzy nie znają tematu mogą się wręcz zrazić do tej formy edukacji. Tym bardziej trudno mi zaakceptować zabawę błotem, ponieważ nie widzę, aby to podobało się mojej wnuczce. Owszem, lubi bawić się wodą, robić „błoto” w piaskownicy, ale przecież to coś innego. Reasumując, nie jestem fanką zabawy przedszkolaków błotem. Jednak ostatnio zmienił się mój stosunek do błota … Wędrowałam przez las z uczniami klasy 4., po drodze wykonywali zadania z tekstów przewodnich. Pracowali bardzo ładnie. Jednak, jak to wiosną w lesie, były miejsca dość ekstremalne.
Taki list otrzymały przedszkolaki z mojego ulubionego przedszkola Eureka (Zalesie Górne). Wiosna zaprosiła dzieci do lasu na poszukiwanie SKARBU; do listu dołączona była mapa. Cudowna impreza, w której mam maleńki udział: https://www.facebook.com/PrzedszkoleEureka/
Już samo ujęcie problemu - edukacja dla zrównoważonego rozwoju – nastawiało mnie negatywnie. A jeszcze trzeba edukować! W zasadzie nikt nie kazał mi tego robić, jednak czułam taką potrzebę. Do tego presja innych edukatorów, publikacje, szkolenia, zaproszenia … Ostatecznie postanowiłam temat zgłębić.
Czasami słyszę o szkoleniach organizowanych przez leśników dla nauczycieli. Zawsze, ale to zawsze zastanawia mnie, czego nauczyciele oczekują. Bo jako leśnik-edukator i nauczyciel w jednym, nie jestem takim typowym nauczycielem. Po prostu nie potrzebuję niczego. Chociaż nie! Kilka razy zwracałam się do lokalnych leśników, ale zawsze to były (chyba) oczekiwania nietypowe, ponieważ nie uzyskałam pomocy; m.in. szukałam chiropterologa (zimowe liczenie nietoperzy) i znawcy nocnych motyli (planuję nocne wydarzenie).