To wieść, którą jednak należy przesyłać nie posępnym pokrzykiwaniem puchacza lecz raczej trelem kosa, dostojnym klangorem żurawia lub krzykiem dzikich gęsi. Bo choć mija stare, nadchodzi nowe - jak to w przyrodzie! Bo zegary i papierowe kalendarze wymyślili ludzie, a przyroda żyje swoim, odwiecznym rytmem, a my z nią.
Dziś Wigilia i choć nie są to białe święta, obsypane puchową kołderką, choć leśniczówka nie jest oszroniona, a raczej zapłakana deszczem, to wokół unosi się magia najpiękniejszych Świąt…
Ostatni tydzień minął jak z bicza trzasł, bo należało „podomykać” wszystkie rozpoczęte zadania, a pojawiły się także nowe. W moim leśnictwie już od lat jest tak, że trudno znaleźć jeden spokojniejszy dzień. Wciąż pośpiech, sprawa goni sprawę i telefon nieustannie dzwoni. No a w końcówce roku? Trzeba przecież nieustannie liczyć hektary, kubiki drewna i złotówki, aby trafić z wykonaniem zadań w punkt. Na domiar wszystkiego poprzednia sobota i niedziela minęła na „ewakuacji” mojej kancelarii i przygotowaniu jej na wejście ekipy remontowej.
Zima w tym roku ociąga się z zasypaniem nas na biało, ale pewnie i na to przyjdzie czas. Oczywiście myślę o zachodniej części kraju, bo wschodnia i południowa Polska poznała już smak zimy. Sam ostatnio przekonałem się jak zróżnicowany mamy klimat. Byłem w czwartek w Warszawie i gdy szedłem popołudniu na dworzec kolejowy naciskałem na oczy wełnianą czapkę, założyłem rękawiczki (choć nie lubię) i zawijałem się szczelnie szalikiem bo arktyczny podmuch zimna był bardzo dokuczliwy.
Mimo tego, że nikt go chyba nie widział, wszyscy wierzymy w jego istnienie. Niepostrzeżenie wpada z podarunkami przez komin lub dźwiga wór z prezentami, gramoląc się z sań zaprzęgniętych w renifery. Czerwony płaszcz i czapka z białym pomponem, siwe włosy i broda, szeroki pas i wysokie czarne buty. Wielkie spodnie zaciągnięte na jeszcze większy brzuch- to charakterystyczne cechy tego świętego.
Ojcowie zwykle bardzo kochają swoje córki, a mamy troskliwie dbają o synków. Każdy, kto jest rodzicem wie, że to prawda. Córki leśniczego to jeszcze inna bajka i więź pomiędzy tatą leśniczym, a córką leśniczanką jest szczególnie mocna. Wiem coś o tym…
Praca leśnego robotnika zatrudnionego w Zakładzie Usług Leśnych, niezależnie czy wykonywana tradycyjnie, czy z wykorzystaniem nowoczesnych maszyn jest ciężkim kawałkiem chleba. To profesja trudna i niebezpieczna. Wymaga siły fizycznej, odporności na ekstremalne warunki pogodowe i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach oraz z różnymi ludźmi. Leśni robotnicy pracują niejako w cieniu mundurowych leśników i raczej rzadko zdarzają się informacje o ich pracy i problemach. A jest ich wiele...
Tegoroczna jesień w zasadzie rozpieszcza nas dodatnimi temperaturami i sprzyjającą aurą. Na wielkiej lipie przed leśniczówką wciąż wiszą zielone liście! Nie było jesiennych szarug, porywistych wiatrów i przejmującego, wilgotnego zimna. Ludzie na wsi cieszą się, bo oszczędzają na opale choć przezornie ciągle pytają mnie o możliwość wyrobienia lub zakupienia drewna na opał. Przecież ciągle nie będzie „na plusie”…
Pewnie wielu z nas z ulgą spogląda na kalendarz i cieszy się, że już niebawem pojawi się tam data: 16 listopada. To dzień wyborów samorządowych. Wokół nas z plakatów uśmiechają się kandydaci na radnych i szefów miast oraz gmin. Czasem pukają do naszych mieszkań lub na ulicy wręczają ulotki i wizytówki. W przekazach medialnych wciąż wybory… Czasem bywa to męczące i nudne, dlatego już nieco niecierpliwie czekamy na dzień wyborów.
Dziś jest Dzień Święta Niepodległości i na wielu naszych domach powiewają biało-czerwone flagi, symbolizując nasz szacunek dla symboli narodowych i pamięć o dziejach naszego narodu. Oczywiście jest też wiele domów, gdzie tej flagi nie ma, a dzisiejszy dzień jest dla ich mieszkańców po prostu dniem wolnym od pracy.
Podobno śmierć jest nieuchronną częścią naszego życia i zjawiskiem naturalnym. Jednak śmierć Zbyszka dla Jego najbliższej rodziny, dla nas -Braci Leśnej - społeczności leśników, dla Jego licznych przyjaciół, znajomych, sąsiadów jest czymś nienaturalnym i boleśnie dziwnym. Jego niespożyta energia, pracowitość, wszelka aktywność, fantastyczna pogoda ducha i wola życia zostały pokonane przez raka…
Dziś wcześnie rano, gdy dopiero rozjaśniało się niebo wydawałem drewno, bo potem cały dzień byłem zajęty innymi sprawami. Właśnie trwają w leśnictwach inwentaryzacje przedmiotów nietrwałych, zapasów w magazynach, ogrodzeń itd. To bardzo pracochłonne zajęcie, bo do zinwentaryzowania mam np. 32 kilometry ogrodzeń leśnych upraw i sporą biblioteczkę służbowych książek, instrukcji i różnych publikacji. Dwa dni trwała inwentaryzacja w moim leśnictwie, a teraz z kolegą sprawdzam zapasy innego leśniczego. Dlatego przed wyjazdem na inwentaryzację umówiłem się wcześnie rano z kierowcą, który wywozi z lasu przygotowane do odbioru drewno. Zależy mi, aby drewno wyjechało przed jesiennymi słotami i błockiem, bo mam w tej chwili w lesie ponad 1,5 tysiąca m3 surowca s2a 2,40 czyli papierówki. Stoją np. takie stosy długie na ponad 50 metrów i wysokie na 2,5 metra: