Wieści z jesiennego lasu
Tegoroczna jesień w zasadzie rozpieszcza nas dodatnimi temperaturami i sprzyjającą aurą. Na wielkiej lipie przed leśniczówką wciąż wiszą zielone liście! Nie było jesiennych szarug, porywistych wiatrów i przejmującego, wilgotnego zimna. Ludzie na wsi cieszą się, bo oszczędzają na opale choć przezornie ciągle pytają mnie o możliwość wyrobienia lub zakupienia drewna na opał. Przecież ciągle nie będzie „na plusie”…
Las, choć już coraz rzadziej pozłocony jesiennym słońcem, a raczej szary i zamglony cieszy kolorami:
Sezon dla grzybiarzy wciąż trwa i czasem spotykam w lesie amatorów kurek i zielonek. Dziś, gdy odbierałem „gałęziówkę” pracowicie ułożoną w stosy przez mieszkańca Szarcza, spotkałem całkiem fajnie wyglądające podgrzybki:
Rosną też czubajki kanie, nazywane u nas sowami. Jedna z nich, rosnąca pod starą sosną została udekorowana łezkami żywicy:
Ostanie dni byłem bardzo zajęty wywozami drewna. Z mojego leśnictwa w krótkim czasie wyjechało kilkaset metrów drewna stosowego. Codziennie wystawiałem po 6, a czasem nawet 9 kwitów wywozowych kierowcom samochodów z drewnem. Niektórzy szybko wracali po kolejny transport, bo wozili drewno na wagony kolejowe. Czasami przeładowują drewno z mniejszego samochodu, którym wywożą je z różnych zakątków lasu na większy, który jedzie z drewnem nawet poza granice naszego kraju:
Większość coraz krótszego dnia zabiera mi teraz organizacja wywozu drewna, pilotowanie samochodów, wystawianie kwitów, których już w tym roku wydrukowałem ponad 400. Dodatkowo trzeba teraz wciąż liczyć metry drewna i hektary wykonanych trzebieży i czyszczeń. Nie wolno przekraczać ustalonych planów powierzchniowych i limitów kosztów ale z drugiej strony wszystkie zabiegi muszą zostać wykonane w punkt, dokładnie rozliczone, a drewno sprzedane. Jest się przy czym uwijać. A gdy człowiek się spieszy to…
Dziś już dość późnym popołudniem wybrałem się sprawdzić stosy papierówek i gdy wyjechałem na stromy pagórek spotkałem tuż za nim niemiłą niespodziankę. Wpadłem w głębokie dziury, które ktoś wyrył kołami samochodu, nie mogąc pokonać stromizny pagórka. Płyta podłogowa zaryła się w żwirowe podłoże, a koła straciły przyczepność z podłożem. Zawiesiłem się na pagórku spodem samochodu i nie pomógł napęd na cztery koła, a nawet włączony reduktor.
Odkopywałem kilkadziesiąt minut spód auta, podkładałem gałęzie pod koła ale nie było szans na uwolnienie Rockiego z pułapki. Szkoda mi było czasu na dalsze kopanie i musiałem wezwać posiłki.
Na szczęście w tym miejscu mój telefon „miał pole”. Przyjechał na pomoc najpierw podleśniczy, który wracał do domu i zobaczył zaryte auto. Jednak jego autko nie miało szans na wytarganie Rockiego. Mieszkający niedaleko kierowca dużego ciągnika obiecał pomoc najwcześniej za dwie godziny, bo pracował przy zrywce drewna w innym leśnictwie. Był na szczęście w domu mój serdeczny kolega Janek i za kilkanaście minut zaczepiał już przygotowaną linę do swojego auta. Jego Landrower, choć ze sporym mozołem, uratował mnie z opresji.
Zdążyłem dokończyć to co zaplanowałem na dziś i zajrzałem jeszcze na drugi koniec leśnictwa, gdzie niedawno firma budowlana naprawiała zarwane przepusty na leśnych rowach:
To ważna sprawa, bo jak nadejdą jesienne słoty to niedrożny przepust uniemożliwi korzystanie z drogi wywozowej. A w lesie wciąż jeszcze sporo ponad 1000 m3 drewna do wywiezienia.
Oznak nadchodzącej zimy jednak jeszcze nie widać. Staszek, mój kolega „spode Tater” mówił mi kilka dni temu, że u nich niedźwiedzie jeszcze nie myślą o śnie zimowym. U nas z braku niedźwiedzi trzeba obserwować inne zwierzęta. Codziennie spotykam w lesie wciąż bardzo aktywne wiewiórki:
One także nie myślą jeszcze o układaniu się do zimowego snu i baraszkują wśród konarów sosen. Jedna z rudych baletnic zadomowiła się na podwórzu leśniczówki i codziennie ją obserwuję z kuchennego okna. Wczoraj przybiegła z sosnową szyszką, którą obgryzała sobie na modrzewiu przed leśniczówką:
No i jak tu nie cieszyć się jesienią? Lepiej oglądać wiewiórki niż roześmiane twarze na wyborczych plakatach… Ruszajcie zatem do jesiennego lasu zanim zapadniecie w sen zimowy, bo jest tam wciąż ciekawie i kolorowo.
Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl