Przyjechali znajomi. Jak zawsze przy takiej okazji, zamieniam się w weekendowego przewodnika wycieczek krajoznawczych i obwożę po najbliższej okolicy tych, którzy mają na to chęć. Jechaliśmy na poligon, a potem prostą drogą nad jezioro.
Oczywiście Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe współpracuje z Polskim Związkiem Łowieckim, m.in. w zakresie ochrony środowiska, zachowania i rozwoju populacji zwierząt łownych i innych zwierząt dziko żyjących. Na terenach LP – tak samo jak na innych – znajdują się obwody łowieckie, gdzie prowadzona jest gospodarka łowiecka.
Zajrzałem niedawno na erysiowe forum, gdzie rozpoczęła się dyskusja dotycząca łowiectwa, czyli myślistwa, czyli po prostu polowania. Każdy ma prawo do subiektywnych ocen i wyrażania opinii. Tego się trzymajmy. Ja, jako wieloletni myśliwy i leśnik, chciałbym przedstawić również moje zdanie.
Dziś rano z okazji urlopu postanowiłem pojeździć konno. Wstałem więc o świcie, okulbaczyłem konia i po krótkiej rozgrzewce na placu ruszyłem w las. W pewnym miejscu, zaraz za stajnią, zobaczyłem na śniegu świeży ślad bardzo dużego psa. Ale uznałem, że odwilż „powiększyła” trop i że są to ślady mojego psa. W pewnym momencie jednak koń zaczął okazywać wyraźny niepokój i nie chciał iść dalej. Pojechaliśmy więc inną trasą.
Mróz się skończył. Teraz przy temperaturze około zera chodzę po podwórku w swetrze, bo wydaje mi się, że jest naprawdę bardzo ciepło. Śniegu za dużo nie ma, tak do kostek. Szczeniaki harcują całymi dniami – też się cieszą z bardziej przyjaznych temperatur. Wczoraj wyjechał kolejny. Zostało ich pięć, a mam wrażenie, jakby naprawdę na podwórku zrobiło się pustawo.
Trzeci dzień wieje sakramencko zimny północny wiatr i jest średnio minus 30 st., ale wydaje się, że jest dużo zimniej. Śniegu za to tylko tyle, że zakrywa trawę, ale na sanki pójść się nie da. Konie rozgrzewają się bieganiem.
tary rok w osobie naszego siwego konia ogląda się jeszcze za siebie, ale już odchodzi. Razem z nim wszystko dobre i niedobre.
Na święta przyjechało sporo gości. Ponieważ niektórzy bardzo chcieli pomóc mi w rozmaitych codziennych czynnościach, zaproponowałem koledze Radkowi dojenie kóz. Kolega już wcześniej wspominał o tym, że umie doić krowę i że na pewno sobie poradzi i że bardzo chętnie spróbuje. Poszedłem razem z nim do stajni, żeby opowiedzieć mu co i jak – ile która koza daje mleka i co z mlekiem. (Kozy to z jednej strony zwykłe zwierzaki, ale każda ma swoje dziwactwa.) Wrócił po ponad godzinie z dużym garnkiem mleka, bardzo z siebie dumny. (Mnie dojenie kóz zajmuje pół godziny, ale mam wprawę.)
Anglosasi robią świąteczne dekoracje z liści ostrokrzewu, bluszczu czy wawrzynu. Jemioła, również związana ze świąteczną symboliką, to ślad kultury celtyckiej. Pomimo coraz większej globalizacji i unifikacji obyczajów, myśląc o choince, najczęściej mamy na myśli zielone, iglaste drzewko. Drzewko oczywiście będące rośliną, a nie plastikowym towarem choinkopodobnym, który wprawdzie przez wiele lat zachowa kolor, ale raz wyprodukowany, pozostanie na tym świecie przez kilkaset lat. Mam nadzieję, że wraz ze wzrostem ogólnej świadomości ekologicznej liczba sprzedawanych co roku sztucznych choinek będzie malała.
Choinka w formie stojącego w pokoju drzewka ozdobionego świecidełkami to tradycja w naszym kraju dosyć nowa, bo XIX-wieczna. Ale wcześniej również funkcjonowały różnego rodzaju „choinki” – na Pomorzu dawano dzieciom przystrojone rózgi, w innych rejonach (m.in. na łemkowszczyźnie) wieszano małe drzewko lub przystrojoną gałazkę pod powałą izby.
Dziś pracownicy wycinali choinki do sprzedaży. Robili to na ogrodzonej uprawie w ramach czyszczeń. Gdyby nie święta, świerczki zostałyby w lesie – przy czyszczeniach wycięte drzewa po prostu się zostawia na ziemi. A ponieważ święta za pasem i rusza sprzedaż choinek, wybrałem kilkanaście najładniejszych i zawiozłem do leśniczówki, w której jest prowadzona sprzedaż.