Tęgi mróz a lisia sprawa

Trzeci dzień wieje sakramencko zimny północny wiatr i jest średnio minus 30 st., ale wydaje się, że jest dużo zimniej. Śniegu za to tylko tyle, że zakrywa trawę, ale na sanki pójść się nie da. Konie rozgrzewają się bieganiem.
04.01.2008

Trzeci dzień wieje sakramencko zimny północny wiatr i jest średnio minus 30 st., ale wydaje się, że jest dużo zimniej. Śniegu za to tylko tyle, że zakrywa trawę, ale na sanki pójść się nie da. Konie rozgrzewają się bieganiem.

Wczoraj upolowałem lisa. Położyłem go do samochodu, po godzinie był zamarznięty na kość. Swoją drogą na taką pogodę nie ma jak czapka z lisa – dla mnie jest to najcieplejsze nakrycie głowy. Futro daje naturalną warstwę izolacyjną, lepszą niż najbardziej zaawansowane technologicznie sztuczne włókno. (Przy pracach nad popularnym dziś „polarem” analizowano podobno właściwości i sposób oddychania skór i futer dzikich zwierząt.)

Kiedyś lisie skóry kosztowały majątek, dzisiaj są raczej tanie. Lisów jest bardzo dużo – rozmnożyły się dzięki temu, że zrzucano im szczepionki na wściekliznę – przestały chorować i zaczęło ich przybywać. Polują na drobną zwierzynę (zające, bażanty), której kiedyś było w bród. Dzisiaj spotkać zająca jest dużo trudniej niż lisa, a polowanie na lisy jest w zasadzie działaniem w ochronie ginących zajęcy.

Wczoraj wyjechały dwa kolejne szczeniaki. Zostało ich jeszcze sześć, a mam wrażenie, że na podwórku zrobiło się pustawo. Za to wiem, że wszystkie, które do tej pory sprzedałem, znalazły dobre domy i będą w rękach myśliwych, którzy będą je szkolić i będą z nimi polować. W bloku, w mieście, taki pies bardzo by się męczył, a z nudów mógłby zjeść niejeden fotel, co na pewno nie spodobałoby się właścicielowi.