Jak zwykle od kilku lat o tej porze roku moje nadleśnictwo zorganizowało zawody strzeleckie. Udział mogą brać wszyscy chętni myśliwi z załogi, czyli zatrudnieni w nadleśnictwie. Zbiera się grupa około dwudziestu osób. Każdy zabiera ze sobą swoją broń, śrutową i kulową. Nadleśnictwo wynajmuje całą strzelnicę w niedalekim mieście i zawody trwają od rana do południa. Traktujemy to przede wszystkim towarzysko, ale emocje zawsze się pojawiają. Niby nikomu nie zależy, ale każdy chce wypaść jak najlepiej, a atmosfera jest sportowa i przyjazna. Nikt nie szpanuje super sprzętem ani się nie nadyma, wszyscy się starają, bardzo fajnie. Gdyby było inaczej, to bym tam zresztą nie jeździł.
W lesie kwitną teraz nie tylko drzewa, ale i mnóstwo roślin. Dziś widziałem kwiaty czarnej jagody (borówki czernicy – Vaccinium myrtillus L.) i czerwonej borówki (borówki brusznicy). Moim leśnictwie są łany jednej i drugiej krzewinki. Widać, że będzie ich w tym roku dużo, bo kwitną obficie a „trzej ogrodnicy” i „zimna Zośka” im nie zaszkodziły. Kwiaty czernicy nie tak łatwo zauważyć – są to zielonawe lub różowawe pęcherzyki, osadzone pojedynczo w kątach liści. Można je dostrzec dopiero z bardzo niewielkiej odległości. Mało kto wie, że to roślina lecznicza – liście mogą służyć jako lek pomocniczy w leczeniu cukrzycy, a owoce, bogate w witaminy, leczą biegunki (suszone) a w postaci soku czy dżemu zapalenie jamy ustnej i gardła. Wyciąg z czarnych jagód w postaci tabletek stosuje się również dla poprawy i wzmocnienia wzroku.
Z lewej strony na zdjęciu widać kwiatostany świerkowe męskie, z prawej - żeńskie. Świerk kwitnie zwykle dwa tygodnie przed sosną, na przełomie kwietnia i maja. Jest to roślina jednopienna, czyli na jednym drzewie rosną zarówno kwiaty żeńskie jak i męskie. Żeby nie dochodziło łatwo do samozapylania, kwiatostany żeńskie znajdują się najczęściej w górnej części korony, pogrupowane w szyszki, a kwiatostany męskie występują przeważnie w niższej części drzewa. Tyle ogólnych informacji ściśle biologicznych i teoretycznych. Chciałem zwrócić tylko uwagę, jakie fajne są kwiaty świerkowe – a jak rzadko je zauważamy.
Od tygodnia ciepło i słonecznie. A ja od tygodnia jestem chory i trochę dziwnie patrzę na porozbieranych ludzi. Ja też raczej wyglądam niecodziennie w czapce i zimowej kurtce, ale co zrobić. Dopadł mnie jakiś wirus – jak i zresztą wszystkich domowników – i nawet perspektywa długiego weekendu raczej nie kusi, bo zamiast „aktywnego wypoczynku” będę się snuł po lesie w pobliżu leśniczówki. Postanowiłem więc zrobić sobie syrop z pączków sosny. Liczę, że wyciągnie mnie z tej paskudnej grypy. Zebrałem więc szklankę pączków sosny – są o tej porze lepkie i brązowe, ale jeszcze nie otwarte. Zasypałem cukrem, postawiłem na oknie i czekam aż puszczą sok. Powinien być ciemnobrązowy – piłem kiedyś taki syrop, a przepis pamiętam jak kiedyś podawał mi kolega. Mam nadzieję że go dobrze zapamiętałem, bo inaczej pozostanie mi apteka. A lubię mieć jakieś domowe lekarstwo.
Taka teraz pora roku, kiedy uprawom i siewkom iglastym zaczyna zagrażać szeliniak sosnowiec (chylobius abietis L.). Jest to chrząszcz, w naszych polskich lasach gdzie dominuje sosna jeden z groźniejszych szkodników. Po przezimowaniu w ściółce zaczyna uaktywniać się pod koniec kwietnia – w początku maja. Dorosłe chrząszcze wychodzą żerować (naukowo nazywa się to żerem regeneracyjnym lub uzupełniającym), żeby potem móc złożyć jaja. Żywią się iglakami i stanowią dla upraw sosnowych i świerkowych potężne zagrożenie.
Długi weekend wiąże się jak zwykle z najazdem gości. Tym razem było trochę inaczej, bo oprócz znajomych zawitali do leśniczówki jeźdźcy.
Na leśnej drodze znalazłem fajnego grzyba (owocnik). Teoretycznie grzybobranie jest jesienią, ale te akurat grzyby pojawiają się wiosną, od marca-kwietnia do końca maja. Są brązowe, jaśniejsze i ciemniejsze, pofałdowane podobnie do mózgu, sporych rozmiarów. Te które ja widziałem dorastały do ok.8 centymetrów wysokości i podobnej szerokości, ale maksymalny rozmiar to ok. 12x6cm.
W tym roku jeżeli chodzi o kornika drukarza wiosna jest wręcz „podręcznikowa” i wszystko wskazuje na to, że będzie on w moim leśnictwie poważnym problemem. Jedynym wyjściem byłoby zimne i mokre lato. Ale jeżeli będzie suche i upalne, jakiego życzy sobie większość obywateli, to będzie ostra jazda.
Pojechałem na jedną z powierzchni zrębowych, gdzie jest odnowienie naturalne sosny. (Nie sadziłem tam sadzonek – sosna wysiała się sama z pozostawionych specjalnie w tym celu kilku starych drzew.) Siewki na razie są malutkie – mają około pięciu centymetrów.
Rzecz się działa nie u mnie, ale w sąsiednim leśnictwie. Kolega kontroluje swój teren regularnie, bo zdarzają się tam przypadki kłusownictwa. Raz na jakiś czas razem z podleśniczym szukają wnyków i zbierają je. W trakcie takiej rutynowej kontroli w jednym z wnyków znaleźli żywego jeszcze kozła – samca sarny. Pętla wnyku zacisnęła mu się na szyi, ale miał szczęście. Zwierzę próbowało się uwolnić i zaplątało wnyk o parostki, w rezultacie pętla nie pozbawiła go życia. Kozioł musiał się długo szamotać, bo zdarł sobie z parostków cały scypuł. I tak by go sobie niebawem wytarł, ale w mniej gwałtowny sposób.
oszedłem dziś na spacer z moją córką, która właśnie skończyła rok i jak na razie wciąż poznaje świat z perspektywy swojego wózka. Świetnie rozpoznaje psy (co oznajmia głośnym okrzykiem „aaaua”), a od niedawna również kozy (wtedy mówi „meee”). Jak się okazało pod kategorię kozy podpada również jeleń. Kiedy przebiegał przez łąkę, pokazałem go córce, na co ona powiedziała „meee” – najwyraźniej pokrewieństwo kozy i jelenia było dla niej oczywiste. Co ciekawe, konia nie klasyfikuje w tej kategorii. Nazywa go jakoś po swojemu, co najwyżej myli z psem ...