Nazbierało się trochę eksponatów związanych z błonkoskrzydłymi (rząd owadów), a więc szef podjął decyzję – Robimy nową wystawę. A zaczęło się od barci umieszczonej na dębie. Różni się ona od tych dawnych, które były drążone w pniu drzewa, jednak przykuwa uwagę. Jest więc okazja (dydaktyczna), aby przekazać wiele ciekawych informacji, m.in. takiej, że kiedyś bartnictwo było znaczącą gałęzią gospodarki. Barcie (dziuple) drążone były w pniach drzew, które miały minimum metr średnicy. Najczęściej były to dęby i sosny, rzadziej graby, buki, lipy. Bartnicy, czyli osoby zbierające miód nazywani też byli bartodziejami. Posiadali własne cechy, a w Polsce piastowskiej tylko oni mieli przywilej dostarczania miodu na królewskie dwory…
No i wkręciłam się w doświadczenia. Chcę przygotować pakiet doświadczeń, które może wykonać każdy, bez konieczności posiadania specyficznego sprzętu. Póki co przygotowałam pięć i prawdę pisząc liczę na pomoc czytelników bloga i znajomych na FB.
I jak tu nie sięgnąć po książkę, która jest opisywana w sposób następujący: „… Owady bez przerwy robią rzeczy, przy których najokropniejsze pomysły twórców horrorów wypadają blado. Genitalia samców pszczoły miodnej eksplodują po kopulacji, modliszki pożerają partnerów, a osy szmaragdowe wstrzykują jad do głów karaluchów, zamieniając je w najprawdziwsze zombie. …”.
W poniedziałek rano wzięłam urlop na żądanie i pojechałam na otwarcie nowego Ośrodka – Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Dokąd? Oczywiście do Łodzi. Ośrodek powstał z inicjatywy Leśnictwa Miejskiego Łódź. Kibicowałam tej inicjatywie od początku. Znane mi były wcześniejsze warunki (spartańskie!) przetrzymywanych i rehabilitowanych zwierząt. Miałam także okazję poznać oglądane dzisiaj budynki, jeszcze przed remontem. Zaszła wielka metamorfoza – duży udział w niej miał także Urząd Miasta i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska.
Wójt Gminy Wiskitki dba o to, aby umilić dzieciom wakacje. Były już w kinie („Tupot małych stóp”), w McDonaldzie… a dzisiaj przyjechały na lekcję przyrodniczą. Tak, tak, na lekcję. Opiekunce dzieci zależało na tym, aby spędziły czas atrakcyjnie – kilka razy dzwoniła, uzgadniała przebieg spotkania, wybierała temat, a dzień wcześniej podała wiekowy skład grupy. Okazało się, że mam przeprowadzić zajęcia z grupą 30 dzieci w wieku od 5 lat do 14.
tudenci podczas szkolenia wypracowywali model leśnika – edukatora. Jedna z grup uważa, że powinien być: rzetelny, opanowany, odpowiedzialny, kreatywny, szczery, komunikatywny, charyzmatyczny, bez wad wymowy, oczytany, cierpliwy, wielokierunkowy – poszerzający horyzonty, wytrwały, konsekwentny, sumienny, otwarty, energiczny, zaangażowany, punktualny, kulturalny, pomysłowy, doświadczony.
SEL to Stowarzyszenie Edukatorów Leśnych. Wchodzę w skład Zarządu, jestem sekretarzem. W maju i czerwcu całą uwagę skupiłam na edukacji i o zadaniach sekretarza SEL zbyt dużo nie rozmyślałam. No bo z edukacją to nie jest tak, że po godzinie 15 jestem w stanie przestać myśleć o zajęciach które były lub będą następnego dnia. Jednak teraz, gdy złapałam oddech i zajrzałam wreszcie do regulaminu Zarządu, zadałam sobie sprawę, ile pracy mnie czeka.
Dzisiejszy dzień jest pierwszym od dwóch miesięcy, gdy w ośrodku nie pojawiła się żadna grupa uczniów. Ciekawe, jakie zadania na okres wakacyjny wyznaczy mi mój przełożony. Póki co, porządkowałam biurko i izbę edukacyjną. Znalazłam między innymi plakat wykonany przez uczniów – licealistów, na którym prezentowali zaobserwowane w lesie zwierzęta bezkręgowe.
Dzisiaj próbowałam wyjaśnić dzieciom różnicę pomiędzy myśliwym a kłusownikiem. Jako przykład ofiary kłusowników posłużył bielik (samica), który jest wyeksponowany w ośrodku w którym pracuję. Opowiedziałam dzieciom, że jesienią 2007 roku ptak został śmiertelnie postrzelony śrutem przez nieustalonego sprawcę. Doleciał jeszcze ze schwytanym karpiem w pobliże lasu, na terenie którego znajdowało się gniazdo, a następnie padł na polu.
Tydzień był pracowity i owocujący w ciekawe sytuacje. Najpierw rozbawiły mnie dzieci ze szkoły podstawowej. Pokazywałam im różne ptasie gniazda, a na koniec powiedziałam: „A teraz zadam wam podchwytliwe pytanie - Które gniazdo zbudowała kukułka?” Kombinowały, wskazywały raz jedno, później drugie…
Studiując dzisiaj podręcznik o edukacji na rzecz zrównoważonego rozwoju [Jutvik G., Liepina I. (red.). EDUKACJA KU ZMIANIE: PODRĘCZNIK EDUKACJI NA RZECZ ZRÓWNOWAŻONEGO ROZWOJU] stwierdziłam, że jestem facylitatorem. Otóż facylitator to, zgodnie ze społeczną teorią konstruktywizmu, nauczyciel przewodnik.