Wydarzeniem tego tygodnia był mail od Pana, który zainspirował mnie do podjęcia tematu przyszkolnych ścieżek przyrodniczych, jako sposobu na żywą i trwałą edukację ekologiczną. Pomysł fantastyczny, lecz o tym później. Najpierw chciałam naświetlić sylwetkę tego Pana. Zaimponował mi determinacją.
Tydzień był piękny i obfitował w wiele lekcji na łonie natury. Wczoraj spotkało mnie coś tak fantastycznego, że muszę to opisać. Zabrałam do lasu dzieci z trzeciej klasy szkoły podstawowej. Nauczycielka poprosiła o pokazanie dzieciom lasu wielowarstwowego. Dzieci były bardzo ciekawe wszystkiego, jednak (o dziwo) zdyscyplinowane. Dokonały wiele odkryć, między innymi obserwowały „całkiem nieżywego” żuka. Rozbawiły mnie tym określeniem.
Dzisiaj miałam zajęcia z osobami niepełnosprawnymi umysłowo. Nauczycielka poprosiła, aby poznały drzewa iglaste. Dobrze się złożyło, ponieważ w najbliższym otoczeniu mam podstawowe gatunki. Zaczęłam od świerka, jako tego kłującego, później zaplanowałam poznanie modrzewia – w porównaniu ze świerkiem jego igiełki są szczególnie delikatnie. Okazało się, że dla uczestników zajęć, świerk nie kłuje. Nie potrafiły objęć gałązki dłonią, tylko ściskały dwoma palcami. No i nic nie czuły. Z pomocą przyszła mi ich opiekunka, która zobaczyła, że ćwiczenie nie wychodzi. Wzięła gałązkę i zaczęła nią dzieci uderzać po dłoniach. Wreszcie poczuły. Proste prawda?
Trwa okres owocowania; doskonały czas na wykorzystanie do edukacji owoców drzew i krzewów. Proponuję przeprowadzenie eksperymentu. Sprawdzone – gwarantowany sukces!
Takie słodkie dzieci przyjechały dzisiaj na zajęcia. Plany były takie, że zajęcia będą się odbywały w dwóch grupach. Maluchami miała się zająć moja Koleżanka, a ja miałam mieć zajęcia z dziećmi starszymi. Ostatecznie dzieci przyjechało mniej (wiadomo jak to jest we wrześniu w przedszkolach) i wszystkie przypadły mi. I co się okazało – w jednej grupie miałam trzylatki, czterolatki, pięciolatki i sześciolatki. Każdy edukator wie, że pomiędzy grupami wiekowymi tak małych dzieci jest przepaść. To co starsze przedszkolaki robią bez problemu, dla maluchów jest problemem. Najmłodsze dzieci miały kłopot z trzymaniem ołówków, a cóż dopiero mówić o zaznaczeniu czegoś na kartkach. Jednak opiekunki i mamy okazały się fantastyczne i bardzo ładnie włączyły się w tok zajęć.
Polskie drzewostany składają się z niewielkiej liczby gatunków; spośród drzew nagozalążkowych – 7 gatunków; spośród okrytozalążkowych – 35 gatunków. Wśród nich nie ma żadnego gatunku z rodzaju kasztanowiec. Należą tu głównie gatunki ozdobne, sadzone jako drzewa parkowe i alejowe, wchodzą także w skład nasadzeń przydrożnych. W leśnictwie nie mają znaczenia gospodarczego. Są czasami sadzone na granicy lasu (w ekotonie), ponieważ ich owoce są chętnie zjadane przez leśną zwierzynę. Rosną także w okolicy osad leśnych – posiadają ładny pokrój, zwykle gęste, „ciężkie” korony, okazałe kwiatostany, duże i bardzo charakterystyczne liście, atrakcyjne owoce. Najbardziej dekoracyjne są drzewa rosnące swobodnie.
W związku z 1. września i początkiem jesiennego sezonu wycieczkowo – trochę o bezpieczeństwie podczas pobytu w lesie. Nie wszyscy sobie uświadamiają, że na Gości lasu czyha wiele niebezpieczeństw – trujące rośliny (np. pokrzyk wilcza jagoda), grzyby (np. muchomor sromotnikowy), zwierzęta (np. locha z młodymi). Nie jest trudno ich uniknąć. Po prostu należy uczestnikom zajęć o nich opowiedzieć i poprosić, aby niczego nie jedli, grzybów nie zbierali, zwierząt nie dotykali.
Ostatni tydzień sierpnia upływa mi na kompletowaniu szyszek sosny. Jest to niesamowicie czasochłonne. Najpierw trzeba je zebrać, później wysuszyć, oczyścić i ułożyć w pudełku. Póki co mam sześć gatunków – sosnę rumelijską (zdjęcie 1.), sosnę wejmutkę (zdjęcie 2.), sosnę czarną (zdjęcie 3.), sosnę zachodnią (zdjęcie 4), sosnę wydmową (zdjęcie 5.), sosnę zwyczajną. A muszę ich skompletować 1 200!!!
Jedno z wydawnictw przygotowujących podręczniki do przyrody (klasy 4-6 szkoły podstawowej) przesłało mi najnowszą wersję - przygotowaną do druku. No i oczywiście wiele znalezionych tam informacji trochę mnie zdenerwowało.
Kiedyś podczas szkolenia w Danii prowadziłam zajęcia z dziećmi duńskimi, nie znając ani języka duńskiego, ani angielskiego. Po takim doświadczeniu zapowiedź przyjazdu 90 harcerzy, wśród których są Anglicy i Polacy nie wywołała u mnie obaw typu „Jak to zorganizować?”. Ponieważ grupa była liczna, została podzielona na trzy mniejsze. Dla najmłodszych harcerzy (12 – 14 lat) zostały wybrane zajęcia o wodnych bezkręgowcach. Odławiali je w stawie, obserwowali… oceniali czystość wody. Najstarsi (16 – 18 lat) badali ekosystem lasu. Mi przydzielono „średniaków” (14-16 lat). Przygotowałam dla nich zajęcia o zwierzętach żyjących w ściółce leśnej.
Dzisiaj ośrodek w którym pracuję gościł 90 dzieci, które przyjechały z Piotrkowa Trybunalskiego. Jakoś udało się to wszystko ogarnąć, pomimo że dwie osoby są na urlopie. Takie dzieci „wakacyjne” są fantastyczne – wesołe, wyluzowane, odważniej zadają pytania…
Potrzebne mi było zdjęcie – tablica „Lasy Państwowe …” na tle lasu. Najlepiej czerwona. Namówiłam Córkę na wyjazd w celu poszukiwania takiej tablicy w terenie. Nie wyznaczyłyśmy trasy, tak postanowiłyśmy sobie pojeździć w nadziei że na nią trafimy. Jeździmy, jeździmy, a tu nic takiego nie ma. Postanowiłyśmy skręcić w boczną drogę i dojechałyśmy do bardzo ciekawego miejsca, które było poświęcone Św. Franciszkowi z Asyżu. Znajduje się na terenie Nadleśnictwa Brzeziny. Po powrocie do domu sprawdziłam, że punkt ten jest zaznaczony na mapie przyrodniczej Leśny Kompleks Promocyjny Lasy Spalsko-Rogowskie. Ja to mam szczęście.