Jakby nie patrzeć, lato ma się ku końcowi. Co jakiś czas widać pierwsze klucze żurawi ciągnące na zlotowiska, słychać też ciągnące gęsi. Większość bocianów już odleciała, maruderzy się jeszcze zbierają.
Odwiedziła mnie niedawno starsza pani, która tuż przed wojną urodziła się w leśniczówce w której teraz mieszkam. Pisałem zresztą o tej osobie kilka już razy w poprzednich latach. Odwiedzała nas trzy i dwa lata temu, ale w zeszłym roku z powodu choroby nie mogła przyjechać. W tym roku wiedzieliśmy z żoną, że przyjedzie w sierpniu, ale nie znaliśmy daty wizyty.
No – wygląda na to, że wreszcie się udało. To znaczy wreszcie w leśniczówce działa w miarę przyzwoity internet. Do tej pory łączyłem się za pomocą zwykłego telefonu analogowego – technologia jak dwadzieścia lat temu; łącze o prędkości ślimaka pozwalało na oglądanie tylko niektórych stron (w tym na szczęście również E-rysia), nie mówiąc o ściąganiu czegokolwiek. A ponieważ centrala telefoniczna do której jestem podłączony jest stara, to na neostradę szans nie było.
Sezon polowań na kaczki już rozpoczęty. Otwarcie odbyło się na uroczystym zbiorowym polowaniu organizowanym w moim nadleśnictwie. Teraz zresztą w wielu kołach i nadleśnictwach organizowane są tego rodzaju polowania. Byli leśnicy oraz zaproszeni goście – w sumie kilkanaście strzelb.
Przy okazji prowadzonych w lesie prac zajrzałem do starego dołu po sadzonkach. Z dużym zdziwieniem odkryłem, że jest wypełniony śmieciami. Były tam nie tylko worki z rozmaitościami ale i deski, szmaty – jednym słowem całe mnóstwo badziewia którego miejsce jest jak najbardziej na śmietniku – ale ktoś uznał, że bliżej mu będzie wywieźć to do lasu. Dlaczego – nie wiem.
Efekt lipcowych burz jest zaskakujący. Jak się jedzie przez drzewostan widać sporo martwych drzew. Schną ich korony, ale nie jest to posusz czynny który mógłby stanowić ognisko rozwoju dla jakiegoś szkodnika, na przykład przypłaszczka granatka, ale są to drzewa porażone przez pioruny.
W moim leśnictwie pojawił się harwester i forwarder (zestaw ścinkowo-zrywkowy). Była to absolutna premiera. W dodatku nie był to zrąb tylko powierzchnia trzebieżowa. Technologia pozyskania jest w zasadzie taka sama jak przy pozyskaniu ręcznym, ale szlaki zrywkowe które należy wyznaczyć przy okazji zestawu muszą być szersze niż normalnie, tzn. muszą mieć najmniej cztery metry szerokości. Przy zwykłej zrywce półpodwieszonej (czyli wyciąganiu traktorem ściętych drzew do drogi która może być już drogą wywozową) szlaki zrywkowe (czyli trasy dla traktora, żeby nie jechał za każdym razem gdzie indziej i tym samym nie niszczył więcej podszytu niż to jest absolutnie niezbędne żeby drzewo wyciągnąć) są szerokości trzech metrów. Wydaje się, że to tylko jeden metr, ale w rzeczywistości robi to sporą różnicę. Sprzęt typu harwester to naprawdę ogromna maszyna i ślady jej bytności w lesie są dużo większe niż w przypadku zwykłego traktora.
Wczoraj była pełnia księżyca. Nie wiązałem tego normalnego przecież zjawiska z niczym szczególnym, ale kiedy żona narzekała do znajomej na marudne i nieprzeciętnie dokazujące dziecko, znajoma powiedziała tylko: „To pełnia, w dodatku zaćmienie księżyca, przejdzie, nie przejmuj się, wszyscy dzisiaj jesteśmy trochę inni”.