Powolny koniec lata

Jakby nie patrzeć, lato ma się ku końcowi. Co jakiś czas widać pierwsze klucze żurawi ciągnące na zlotowiska, słychać też ciągnące gęsi. Większość bocianów już odleciała, maruderzy się jeszcze zbierają.
29.08.2009

Jakby nie patrzeć, lato ma się ku końcowi. Co jakiś czas widać pierwsze klucze żurawi ciągnące na zlotowiska, słychać też ciągnące gęsi. Większość bocianów już odleciała, maruderzy się jeszcze zbierają.

Byki jeleni , co można łatwo zaobserwować na leśnych łąkach, jeszcze są ospałe, obżarte, grubaśne i leniwe, nie myślą wcale o zbliżającym się rykowisku, kiedy to będą prezentować się z jak najkorzystniejszej strony przed łaniami i konkurencją.
W lesie pomimo kryzysu naprawdę robota „żre”. Zaczynam nowy zrąb. Prawie codziennie po drewno przyjeżdża kilka samochodów. Skoro jest taka sprzedaż, to gdzie tu kryzys???
Noce coraz chłodniejsze, na łąkach nieprzebrana ilość pajęczyn i zakładających je pająków – naprawdę można je spotkać niemalże w każdym rozmiarze i kolorze. Trwająca od pewnego czasu susza zaczyna powoli kolorować liście w lesie na pierwsze złociste kolory. Co roku jesienią mam chęć pojechać w góry, a dokładniej w Pieniny. To już w moim przypadku najbardziej namacalny jesienny syndrom. Widok bukowych lasów we wrześniu jest dla mnie czymś niesamowitym – pewnie dlatego, że na co dzień oglądam prawie wyłącznie iglaste. Mam zresztą w Pieninach znajomego górala u którego zatrzymywałem się już kilka razy. Facet mieszka nad samym Dunajcem i zajmuje się łapaniem ryb na wędkę. Ostatni raz byłem u niego ze trzy lata temu w tym samym czasie kiedy przeprowadzał termomodernizację budynku. Nie zrobiłem tego specjalnie. Remont się delikatnie przedłużał i Adamowi było już wszystko jedno ile ekip łazi mu po chałupie. A z Trzech Koron remontu nie było widać, tak jak wielu innych rzeczy.