Mimo że wciąż jestem na zwolnieniu, postanowiłem wziąć udział w prezentacji samochodów terenowych, która była organizowana w jednym z sąsiednich leśnictw.
Wciąż jestem na zwolnieniu. Nad ranem zaskoczył mnie telefon z policji. Wezwano mnie do wypadku, w którym samochód uderzył młodego łosia. Zwierzak zginął. Ofiar w ludziach na szczęście nie było, ale pasażer feralnego samochodu, kiedy z nim rozmawiałem, był wciąż blady.
Od niedzieli boli mnie głowa i mam gorączkę. Od wczoraj jestem na zwolnieniu lekarskim. Po raz pierwszy od wielu lat. Podejrzewam, że skumulowały się wszystkie niedoleczone grypy, anginy i przechodzone przeziębienia. Leśnik zawsze ma coś do zrobienia, zawsze jest to ważniejsze od leczenia. Niezależnie od pogody trzeba być w lesie i dopilnować, żeby robota była zrobiona.
Już od jakiegoś czasu – może od dwóch tygodni – widać na niebie klucze żurawi. Zaczynają zlotowiska pod koniec sierpnia, we wrześniu zbierają się w dużych grupach (liczących nawet po kilka tysięcy ptaków), a teraz – czyli na początku października – już na dobre odlatują. Żurawie mieszkające od wiosny do jesieni na terenie Polski zimują we Francji, na półwyspie Iberyjskim oraz w północnej i wschodniej Afryce (tę informację podaję za atlasem „Ptaki Polski” Andrzeja Kruszewicza). Widok takiego klucza na niebie jest bardzo ciekawy – na początku lotu ptaki zmieniają formacje, krążą, kołują, a potem przyjmują jakąś docelową kolejność i znikają za horyzontem. Bardzo lubię je obserwować. Nie jest to trudne – zawsze najpierw słychać ich głosy, i wtedy trzeba się po prostu rozejrzeć po niebie.
Wczoraj byłem na regionalnej naradzie gospodarczej w Białymstoku. Była to jedna z cyklu narad, które mają przygotować Lasy Państwowe do uczestnictwa w systemie redukcji efektu cieplarnianego. System ten powinien zacząć działać na początku roku 2008, pod warunkiem że nowy Sejm szybko uchwali odpowiednią ustawę.
Dzisiaj rano moja suka była niezwykle nerwowa. Najpierw domagała się wypuszczenia z domu, a potem znikała i pojawiała się w bardzo nietypowych miejscach. Wyglądało na to, że szuka miejsca na gniazdo, chociaż w domu miała przygotowane legowisko. Potem zniknęła na dobre. Byłem pewien, że schowała się w stodole. Ma tam swoje miejsce, gdzie chowa na później kości, które dostaje. Uznała, że szczeniaki będą tam najbezpieczniejsze.
Dzisiaj byłem w biurze na naradzie. Narady w naszym nadleśnictwie są organizowane mniej więcej co miesiąc. Zwykle na naradach podsumowuje się miesiąc, kwartał, rok czy półrocze. Nadleśniczy zapoznaje nas wtedy ze statystykami, jakie wypracowaliśmy. Informuje nas również, z czyjej pracy jest najbardziej, a z czyjej najmniej zadowolony. Dodatkowo ustalamy, które zadania są bardziej, a które mniej ważne. Jeżeli w jakimś leśnictwie występuje problem i z jakiegoś powodu leśniczy nie radzi sobie z bieżącymi zadaniami, musi to uzasadnić (np. brakiem pracowników) i wówczas wspólnie szuka się jakiegoś rozwiązania (np. przesunięcie czasowe pracowników z innego leśnictwa, w którym już zakończyli bieżące zadania.)
Zaczął się ostatni kwartał roku. To znaczy, że wszystkie zadania z hodowli lasu w zasadzie są już wykonane. Wszystkie pielęgnacje i czyszczenia zrobione. Zostały rozpoczęte ostatnie powierzchnie trzebieżowe, które kończą pozyskanie w moim leśnictwie. W sumie w tym roku wyniesie ono około 6 tys. m3.