Wybrałem się z rodziną do stolicy. Ponieważ pogoda była piękna, postanowiłem pokazać córce park w Łazienkach Królewskich w którym jako student spędzałem sporo czasu. To jedno z niewielu miejsc w Warszawie gdzie można mieć naprawdę bliski kontakt z przyrodą. Pomijam już fakt, że miejscowe kaczki, tak samo zresztą jak te w Parku Saskim, na widok przechodnia wychodzą z wody i gonią go biegiem asfaltową ścieżką w nadziei na jakieś jedzenie. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Pawie dają się nawet dwulatkowi karmić z ręki, ostrożnie biorąc kawałki chleba. Największą jednak radość sprawiały wiewiórki, które na dźwięk stukania orzechem o orzech podbiegały i brały je z ręki.
Rano wyruszyłem odbierać drewno. Co prawda padało gęsto, ale na szczęście z przerwami i miałem dobrą, naprawdę nieprzemakalną kurtkę. Razem z podleśniczym, robota jakoś szła. Odebrałem telefon, nadciągał umówiony przewoźnik. Wciąż lało, wozak nie mógł albo nie chciał zrozumieć jak znaleźć te stosy które miał ładować, tak więc zażądał asysty. Podleśniczy pojechał, a ja dalej odbierałem drewno. Teraz pojawił się traktor z przyczepą. Kierowca oświadczył, że jechali tu we dwóch z szefem ładować drewno ale szef drugim traktorem z dźwigiem i szef się zgubił. I czy ja nie wiem jak go znaleźć. Po dłuższej konwersacji ustaliłem z nim, że szef musi się tu niebawem pojawić, gdyż każda z okolicznych dróg tak go wyprowadzi. Kierowca jednak uznał inaczej i pomknął w nieznane. Oczywiście chwilę później pojawił się jego szef i pytał czy nie wiem gdzie ten drugi z przyczepą. Jak się okazuje synchronizacja wywozu jest tylko pozornie prosta.
Na zdjęciu widać fragment powierzchni zrębowej. Widać też wyraźnie, że uprzątnięcie „dorosłego” drzewostanu nie musi się kończyć katastrofą dla rosnącego niżej samosiewu. Jeżeli jakość i skład gatunkowy samosiewu są korzystne dla hodowania następnego pokolenia lasu, oczywisty jest fakt, że należy z tego skorzystać. Wtedy zaraz po uprzątnięciu starodrzewu od razu można mieć gotową uprawę, a powierzchni nie trzeba orać, siać lub sadzić, grodzić, chronić przed zwierzyną. Wystarczy ją pielęgnować – przerzedzać. Zaoszczędza się sporo kosztów i pracy, a jakość drzewek jest pierwszorzędna (pisałem o tym jakoś niedawno).
Kiedy z pierwszymi przymrozkami skończyły się już chwasty, postanowiłem obejrzeć uprawę z naturalnego odnowienia. Ponieważ jedyne co zostało tam zielone, to siewki, można dokładnie określić stopień pokrycia. Wszystko jest ok., jedynie tam gdzie chwasty tworzyły wyjątkowo gęsty kobierzec, siewek nie ma. W pozostałych miejscach rosną bardzo gęsto. Postanowiłem sprawdzić, jak wygląda ich system korzeniowy i kilka wyrwałem. Okazało się, że jeżeli się dobrze nie chwyci, to można drzewko urwać, ale nie wyciągnąć z korzeniem. Bardzo mocny system korzeniowy, dłuższy niż zewnętrzna część rośliny (siewki mają teraz około 20-30 cm wysokości, a korzenie około 40 cm jak sądzę).
Późnym wieczorem, około dwudziestej drugiej, wyszedłem do samochodu żeby ustawić tam pułapki na… myszy leśne. Jest to największy gatunek myszy jaki znam – duże uszy, długi ogon, ciało długości do 10 cm, jasny brzuszek oraz stopa (w tylnej łapie) długości 2 cm. Wielkością mysz przypominać może młodego szczura, ale jest jedna zasadnicza różnica – ogon u myszy jest owłosiony, a u szczura goły.
Odebrałem dziwny telefon. Dzwoniono z lecznicy weterynaryjnej na drugim końcu Polski, że u nich znajduje się mój pies. Pies – widziałem – spał w koszyku pod kaloryferem. O co chodzi?
Pierwszego listopada, w niedzielę, wybrałem się do lasu żeby odwiedzić znajdujące się tam cmentarze. Nie mają one żadnych oznakowań, większość już prawie zapadła się w ziemię. Na groby moich bliskich jeszcze się nie wybrałem. Pojadę może w tygodniu.