Dawno temu

Pierwszego listopada, w niedzielę, wybrałem się do lasu żeby odwiedzić znajdujące się tam cmentarze. Nie mają one żadnych oznakowań, większość już prawie zapadła się w ziemię. Na groby moich bliskich jeszcze się nie wybrałem. Pojadę może w tygodniu.
04.11.2009

Pierwszego listopada, w niedzielę, wybrałem się do lasu żeby odwiedzić znajdujące się tam cmentarze. Nie mają one żadnych oznakowań, większość już prawie zapadła się w ziemię. Na groby moich bliskich jeszcze się nie wybrałem. Pojadę może w tygodniu.

Najpierw pojechałem na cmentarz który kiedyś był cmentarzem dużej wioski – było w niej jak wynika ze starych niemieckich dokumentów ponad 50 domów. Dzisiaj zostały dwa. Cmentarz kiedyś musiał być za wsią, dzisiaj jest w lesie i trudno go znaleźć jeżeli się nie wie gdzie szukać. Latem gdy przyjechała do nas Karin Matray (osoba urodzona w domu gdzie teraz mieszkam, pisałem o niej kilka razy) byłem na tym cmentarzu razem z nią. Jest tam pochowany jej młodszy brat, syn leśniczego Neumana – urodzony w czasie wojny, żył zaledwie tydzień. Karin prawie co roku przyjeżdża z kwiatami na ten właśnie grób. Zresztą dokładnie nie wiadomo który to jest z dwóch małych grobów na miejscu (ona nie pamięta, miała wtedy sama ze 3 lata, w dodatku wszystko się zmieniło i z całego cmentarza ocalał jedynie fragment), więc na jednym kładzie kwiaty a na drugim stawia znicz. Ja też zapaliłem tam świeczkę dawnym mieszkańcom okolicy.

Później odwiedziłem jeszcze grób królewskiego strzelca i jak sądzę leśniczego (Königs Förster) Christiana Kirchnera. Urodził się 1 stycznia 1787 r., a zmarł 3 kwietnia 1853. O tym grobie kiedyś już pisałem. Kilka lat temu udało mi się odnowić na nim napisy, ale teraz farba już całkiem wyblakła i przydałoby się zrobić to jeszcze raz – ale z tym trzeba poczekać do wiosny, bo na razie temperatury poniżej zera i wicher taki że czapkę zrywa z głowy. Wiśniewski nie leży na cmentarzu, tylko w środku lasu. Kiedyś być może stało tam jakieś drzewo które szczególnie lubił albo z innego powodu wybrano właśnie to miejsce. Dzisiaj dookoła jest równy, mniej więcej czterdziestoletni las, a co tam było wcześniej, drobne 150 lat temu, trudno ustalić. Kompletnie też nie wiadomo jakim człowiekiem był Wiśniewski, jakie miał poglądy i czy przy ewentualnym spotkaniu przypadlibyśmy sobie do gustu. Ale nieważne. Leży w „moim” lesie, więc lampkę mogę zapalić, prawda?