Ostatnio sporo włóczyłam się po lesie, przy okazji robiłam zdjęcia. Pewnego razu zwróciłam uwagę na dziwny zwój. Był przewiązany zielonymi taśmami. Wyglądał tak, jakby ktoś zgarnął ściółkę i zrobił z niej walec. Było to podejrzane, przecież ściółki nie wolno z lasu wywozić. W związku z tym wykluczyłam, że jest to zgarnięta ściółka. Jak nie ściółka, to co? Pokazałam zdjęcie w nadleśnictwie, też nie wiedzieli. Podejrzewali, że może to być zwinięta siatka do grodzeń, w której oczka powpadały liście.
Ostatnio w otoczeniu budynku dydaktycznego zakładana była barć. Było to fascynujące! Aż tak, że zrobiłam 180 zdjęć! Chciałam uwiecznić wszystko. Fotograf ze mnie marny (idę na ilość, a nie na jakość), w związku z czym zdjęć do zaakceptowania i pokazania wybiorę kilka/kilkanaście.
W czerwcu zastanawiałam się, czy lipiec będzie na tyle atrakcyjny, że będę miała o czym pisać na blogu. Okazało się, że dzieje się tak dużo spraw, że mam problem z podjęciem decyzji, jaki temat poruszyć. Ciekawą mam pracę, prawda? Jednak tydzień temu zapowiedziałam kontynuowanie tematu o funduszach unijnych i postanowiłam być konsekwentna.
Szukam środków, które umożliwią spełnienie pomysłu na program edukacyjny. Pomysł rzucił Szef, a personel podchwycił. Póki co mianowaliśmy kierownika, koordynatora i asystenta (nie wiem czy kierownika, czy koordynatora).
Wybrałam się dzisiaj na spacer, tak pod wieczór, mając nadzieję, że nikogo nie spotkam i będę mogła poukładać sobie w głowie różne absorbujące mnie sprawy. W zasadzie chciałam ustalić priorytety, ponieważ jest tyle pochłaniających moją uwagę i czas tematów, że potrzebowałam złapać do wszystkiego dystans. Najlepiej to się udaje na jakimś wyjeździe, z dala od komputera. Jednak nic takiego się nie zapowiada, więc pozostał długi spacer.