Wszystkie znaki przyrodnicze i zapowiedzi meteorologów wskazują, że przed nami ostatni prawdziwie letni koniec tygodnia. Jaskółki zbijają się już w spore stada i chętnie okupują druty wiszące nad polnymi drogami, opustoszały bocianie gniazda, żurawie nawołują się tęskni… O świcie mgły lepko otulają ciszę poranka, a wieczory stają się coraz chłodniejsze. Tak, dzieciakom kończą się wakacje, a nam wszystkim kończące się lato nieuchronnie przecieka przez palce. Nie lubię upałów i niemiłosiernie prażącego słońca, ale zachęcam do korzystania z ostatnich letnich dni. Zatem kto tu mieszka- niech korzysta, a zamiejscowych zapraszam do pszczewskich lasów i jezior. To zapewne ostatnia okazja, aby zażyć kąpieli w wodach czystych jezior, w których przyglądają lasy najbardziej zielonego zakątka Polski. Bo u nas na Ziemi Międzyrzeckiej, a na szczęście nie tylko u nas, bo i w całej Polsce jest przepięknie.
Rokitnik to skromny krzew lub małe drzewko z rodziny oliwnikowatych. Pozornie pospolity, mało znany, a przecież to witaminowa bomba. O jego właściwościach i zastosowaniach należałoby napisać książkę, a nie skromny, blogowy post… Warto go zatem poznać, dlatego postanowiłem go bliżej przedstawić, o co prosiła mnie kilkakrotnie blogowa czytelniczka Danka.
Zgrabna, delikatna i subtelna. Długonoga o smukłej szyi. Naturalnie piękna, bez silikonu, botoksu, ostrego makijażu i przypudrowanego noska. Zwinnie przemyka, można powiedzieć płynie pośród morza traw lub oceanu zbóż, zalotnie skubiąc delikatne listki świeżych ziół. Śle aksamitne powabne spojrzenia spod ciemnych rzęs i ma delikatny, choć wciąż nieco wilgotny nosek.