Dzisiejszy pięciostopniowy mrozik i zamarznięte rankiem szyby w moim Rockym dobitnie świadczą o tym, że zima trzyma. Choć bez przesady z zimowymi nastrojami, bo wiosna z całą pewnością wisi w powietrzu, a o jej objawach informowałem we wcześniejszych wpisach. Wieczorami i o poranku koncertują już pięknie kosy, szpaki gwiżdżą zalotnie, a żurawie pojawiły się w swoich lęgowych rewirach w pierwszych dniach lutego. W sąsiednim nadleśnictwie widziałem już pary zulowców na niedawnym zrębie, którzy kopali jamki pod sadzonki brzozy czyli rozpoczęli odnowienia. Ale to chyba zbytni pośpiech, bo zmarznięta gleba uszkadza delikatne włośniki sadzonek. Choć wczesnowiosenna wilgoć, tak potrzebna na starcie delikatnym sadzonkom, jest bardzo cenna, szczególnie na uboższych siedliskach borów. Warto jednak jeszcze zaczekać na rozpoczęcie sadzenia nowego pokolenia lasu bo dziś droga do lasu wyglądała tak:
Wiele osób profesję leśnika łączy głównie ze zwierzętami. Jest w tym wiele prawdy, choć zadania leśników są bardzo szerokie i różnorodne. I choć opieka nad zwierzętami, dokarmianie, zwalczanie kłusownictwa i racjonalne gospodarowanie populacjami zwierząt to domena myśliwych, ale jest to także istotna część pracy leśnika. Wielu z nas, szczególnie w okresie zimowym stara się także pomagać leśnej zwierzynie. Dobrą okazją jest chociażby Dzień Dokarmiania Zwierzyny Leśnej, obchodzony co roku 12 lutego. Jednak dokarmianie dzikich zwierząt nie jest sprawą prostą i warto pomagać zwierzętom w porozumieniu z leśnikami i myśliwymi. Zachęca do tego chociażby Iza Wielicka na swoim atrakcyjnym portalu www.wielkopolska-country.pl , na który z całą pewnością warto zaglądać.
Choć przyroda od późnej jesieni do przedwiośnia nieco zwalnia, popada w uśpienie i zwalnia wszelkie procesy to człowiek nie! Choć każdy z nas czuje się częścią przyrody, to najczęściej mało skromnie uważamy, że człowiek jest jej lepszą i mądrzejszą częścią. Może dlatego my nie zwalniamy. Bo nie ma czasu, bo pęd życia, bo tyle jest do zrobienia, bo musimy…
Dziś niedzielny poranek za moim oknem i w okolicach pszczewskiej leśniczówki obiecuje wiosnę. Wszystko wskazuje na to, że zima już była. Jeśli chodzi o moje skromne zdanie, to nie mam absolutnie nic przeciwko. Nie jestem wielkim fanem zimy. Były już przecież kilkunastostopniowe mrozy, było biało, nawet był czas i warunki na rodzinne spacery po „białej stopie” i wożenie naszego Juliana na sankach
Styczeń i pierwsze dni lutego to czas intensywnej pracy, bo nowy Zakład Usług Leśnych, który pracuje w tym roku w moim leśnictwie ostro zabrał się do realizacji umowy. To także czas żmudnych prac przy szacunkach brakarskich na 2017 rok. Trudno już zliczyć z którym „zulem” przyszło mi współpracować… To w zasadzie nieistotne, bo choć było ich już wiele od 1993 roku, czyli od czasu gdy zostałem leśniczym Leśnictwa Pszczew, to współpracę z każdym z nich w zasadzie miło wspominam. Mam też nadzieje, że to odwzajemnione miłe wspomnienia. Początek roku to także czas intensywnych wywozów, choć samochody z drewnem jada praktycznie cały rok. Skoro co roku w moim leśnictwie pozyskuje się 10 tysięcy m3 drewna i więcej, a samochód przeciętnie zabiera 25-27 m3 to łatwo policzyć, że w roku wyjeżdża z lasów leśnictwa Pszczew 400 samochodów.