Kierowcy w lesie lekko nie mają

Styczeń i pierwsze dni lutego to czas intensywnej pracy, bo nowy Zakład Usług Leśnych, który pracuje w tym roku w moim leśnictwie ostro zabrał się do realizacji umowy. To także czas żmudnych prac przy szacunkach brakarskich na 2017 rok. Trudno już zliczyć z którym „zulem” przyszło mi współpracować… To w zasadzie nieistotne, bo choć było ich już wiele od 1993 roku, czyli od czasu gdy zostałem leśniczym Leśnictwa Pszczew, to współpracę z każdym z nich w zasadzie miło wspominam. Mam też nadzieje, że to odwzajemnione miłe wspomnienia. Początek roku to także czas intensywnych wywozów, choć samochody z drewnem jada praktycznie cały rok. Skoro co roku w moim leśnictwie pozyskuje się 10 tysięcy m3 drewna i więcej, a samochód przeciętnie zabiera 25-27 m3 to łatwo policzyć, że w roku wyjeżdża z lasów leśnictwa Pszczew 400 samochodów.
03.02.2016

Styczeń i pierwsze dni lutego to czas intensywnej pracy, bo nowy Zakład Usług Leśnych, który pracuje w tym roku w moim leśnictwie ostro zabrał się do realizacji umowy. To także czas żmudnych prac przy szacunkach brakarskich na 2017 rok. Trudno już zliczyć z którym „zulem” przyszło mi współpracować… To w zasadzie nieistotne, bo choć było ich już wiele od 1993 roku, czyli od czasu gdy zostałem leśniczym Leśnictwa Pszczew, to współpracę z każdym z nich w zasadzie miło wspominam. Mam też nadzieje, że to odwzajemnione miłe wspomnienia. Początek roku to także czas intensywnych wywozów, choć samochody z drewnem jada praktycznie cały rok. Skoro co roku w moim leśnictwie pozyskuje się 10 tysięcy m3 drewna i więcej, a samochód przeciętnie zabiera 25-27 m3 to łatwo policzyć, że w roku wyjeżdża z lasów leśnictwa Pszczew 400 samochodów.

Drewno wozi wielu kierowców, samochodami różnych marek i pod szyldem rozmaitych firm przewozowych. Od wielu lat my, leśnicy, sprzedajemy drewno wszelkim odbiorcom w systemie loco las, czyli drewno znajduje się w lesie. To nabywca decyduje kto i czym je wywiezie. Posiada czasem własny transport, a najczęściej wynajmuje samochód jednej ze specjalistycznych firm transportowych. Wystawia firmie przewozowej pisemne upoważnienie do odbioru drewna z nadleśnictwa i z tym upoważnieniem kierowca zgłasza się do leśniczego, który wskazuje miejsce położenia drewna i drogi dojazdowe.

Bardzo szanuję kierowców wywożących drewno z lasu, bo oni lekko nie mają… Często ich szef powiadamia ich sms wieczorem, że nazajutrz mają się zgłosić np. w leśnictwie Pszczew po odbiór drewna dla firmy XYZ. Kierowca dzwoni do leśniczego, bywa, że dość późnym wieczorem, a przecież leśniczy też człowiek i ciągle nie może być w pracy oraz pamiętać o każdym stosie i każdej mygle drewna.

12287.jpg

 

 A żeby precyzyjnie umówić się z kierowcą, trzeba pamiętać o jaki sortyment drewna chodzi, gdzie ono jest ustawione, z której strony dojechać, aby łatwiej je było załadować i dojechać do głównej drogi. Leśniczy musi także sprawdzić, czy odbiorca drewna jest uprawniony do jego odbioru, czyli czy do działu księgowości  nadleśnictwa trafił przelew z jego konta. Często także musi porozumieć się z działem technicznym nadleśnictwa, aby na kwicie wywozowym wpisać właściwy numer umowy, nr listu przewozowego, upoważnienia kierowcy itp. Jak ma to zrobić np. o godzinie 20 lub 21?

Zwykle jednak udaje się wszystko jakoś ułożyć, a jest też wielu kierowców, którym udaje się sporo wcześniej umówić na wywóz z leśniczym, który ma czas aby wszystko sprawnie przygotować. Bo leśniczy lub podleśniczy musi być obecny przy każdym samochodzie, wystawić kwit wywozowy, dopilnować aby właściwe drewno zostało załadowane, wskazać kierowcy dojazd i wyjazd, pilotując go tam i zwykle też z powrotem do „cywilizacji”:

12288.jpg

 

 No a przecież  nie tylko wywozem drewna leśnik się zajmuje, choć to bardzo ważna, no i jak widać czasochłonna czynność.

Kierowcy dużych ciężarówek wjeżdżają do lasu na często wąskie, kręte, o różnej jakości drogi leśne. Dużo zależy od pory roku i pogody. Chyba najtrudniej jest zimą:

12289.jpg

 

Choć jesienny czas mgieł, dżdżu a czasem i solidnych ulew zamienia leśne drogi w błotniste szlaki:

12290.jpg

 

Czasami samochody z drewnem wjeżdżają do lasu w nocy lub nad ranem. Wynika to z różnych przyczyn: dalekich tras do pokonania, tarczki tacho”, a najczęściej złej organizacji pracy lub wyzysku ludzi. To problem i dla leśnika, i dla kierowcy. Z mojego doświadczenia wynika, że takie „nocne manewry” najczęściej źle się kończą. Noc ma swoje prawa i daje się we znaki zwykłe zmęczenie.

12293.jpg

 

 Zawodzi też ocena sytuacji i zdarza się, że nawet najlepszy kierowca ma kłopoty. To zawadzi o drzewa, wjedzie w dziurę lub stary okop, nie zauważy znacznego przechyłu drogi i wywróci przyczepę. Jak tylko mogę odwodzę kierowców od nocnych wypraw po drewno.

Nie zawsze mogą lub chcą słuchać. Ostatnio jeszcze ciemną nocą obudził mnie telefon kierowcy, który przyjechał dzień wcześniej niż się umawialiśmy. Wiedział gdzie jest drewno, bo często i sukcesywnie przyjeżdża do mojego leśnictwa. Umówiliśmy się na znanej mu jednej z leśnych dróg. Rozwidniało się, gdy dojechałem na miejsce spotkania. Stała tam załadowana już przyczepa, a kierowcy i samochodu z dźwigiem nie było. Po drodze zobaczyłem ślady nocnych kłopotów „mojego” kierowcy:

12291.jpg

 

Ze śladów łatwo odczytałem przebieg zdarzeń. Pusty samochód z załadowaną przyczepą zsunął się z ubłoconego odcinka drogi. Kłonice „zaszły” za dwie rosnące na skraju drogi brzozy. Kierowca musiał je ściąć aby uwolnić się z pułapki. Dodatkowo kładł świeże gałęzie pod koła, aby złapać przyczepność w błotnistej mazi. Wytargał przyczepę do głównej drogi, a teraz pojechał załadować samochód. Po chwili dojechałem do niego.

12292.jpg

 

Samochód zsunął się z drogi i wrył  w miękkie pobocze. Dodatkowo dwie „kopalniakowe” sosny wplątały się w kłonice, a jedna zaparła o belkę dźwigu.

12294.jpg

 

 Kierowca chodził zaaferowany wokół pojazdu i znosił gałęzie pod koła.

  No widzi pan jak to jest z nocnymi jazdami?- przywitałem się z kierowcą.

 A to pech- mówił zasmucony. Jak na złość jeszcze piła nie chce mi odpalić i tzw. „zima”…

Spokojnie panie Leszku, coś zaradzimy. Złapię kogoś z zula, to może podjedzie z piłą, bo żadnego ciągnika nie ma w zasięgu najbliższych 10 km.-  starałem się uspokoić kierowcę.

Niestety, okazało się, że jedna grupa już zakończyła pracę i pojechała do innego leśnictwa, a z drugiej nikt nie odbierał telefonu. Trzeba sobie radzić samemu. Trzeba było poświęcić te sosny. Nie jadę do lasu bez łopaty i siekiery. Szkoda, że nie ma żadnego bobra w pobliżu- żartowałem. Ostrą  siekierą, jak za dawnych czasów, ściąłem 2 sosny.

12295.jpg

 

 Kierowca podniósł samochód na „łapach” dźwigu i podłożyliśmy pod koła kawałki drewna i grube gałęzie. Niech pan rozłoży dźwig i wyrwie z korzeniami tą trzecią sosnę, będzie szybciej- poradziłem kierowcy. Udało się. Odkopaliśmy wspólnie z błota koła samochodu, obsypaliśmy je piaskiem i nakładliśmy zielonych gałęzi pod koła. Operacja trwała ze dwie godziny. Jednak koła samochodu oklejone błotem mieliły maź i samochód przesuwał się zaledwie o centymetry. Ciężka sprawa… Nie ma rady, trzeba rozładować samochód.

 W czasie rozładunku usłyszeliśmy warkot ciągnika. Ale traf! To gospodarz obwodu łowieckiego wracał z objazdu paśników. Chętnie pomógł „umordowanemu” kierowcy. Zahaczył linę do żółtego Ursusa C-80 i z trudem wyszarpał samochód pozbawiony z obciążenia z błota. Wysłałem kierowcę pod inny stos, gdzie droga była w lepszym stanie i tam załadował się ponownie. Przyjechał do lasu przed 5 rano, a wyjechał około godziny 15. Tak, kierowca w lesie nie ma lekko…

  Jazda po leśnych drogach wymaga wysokich umiejętności i dużego doświadczenia. To nie to samo co jazda po asfaltowych drogach i autostradach. Łatwo też ponieść straty- urwać spojler, zderzak, lusterko, zbić klosz lampy czy zniszczyć przewód hydrauliczny.

12296.jpg

 

 Bywa, że awaria zdarzy się podczas załadunku. Doświadczyłem tego kiedyś na własnej skórze, gdy spisywałem numery z płytek dłużyc. Kierowca zaczął rozkładać dźwig i zahaczył przewodem hydraulicznym o dębowy konar. Olej z rozerwanego przewodu ochlapał mnie od stóp do głów… Leśniczy też nie ma lekko jak widać… Zniszczony przewód to częsta awaria i kierowca leśnego TIR-a musi umieć to sam naprawić lub wymienić w lesie. Wozi ze sobą narzędzia i części zamienne bo może liczyć tylko na siebie.

12297.jpg

 

Jazda po leśnych drogach to prawdziwie wyższa szkoła jazdy i choć po takich jesiennych wywozach czasem zostają takie drogi:

12298.jpg

 

Kierowcom pojazdów z drewnem należy się niski ukłon za ich fachowość i wysokie umiejętności. Drogi leśne są często naprawiane, a wbrew pozorom za jakiś czas same się równają w wyniku działania deszczu i słońca. Zresztą one temu właśnie służą i nie można obrażać się na kierowców, że je celowo niszczą. Wiedzą o tym leśnicy, którzy przecież używają do celów służbowych prywatnych samochodów i przejeżdżają nimi tysiąc, a bywa, że dwa tysiące kilometrów w miesiącu. Oni także muszą być bardzo dobrymi kierowcami i także lekko nie mają… Ślady wielkich opon i czasem głębokie koleiny na leśnych drogach przeszkadzają turystom, szczególnie miłośnikom rowerowych wycieczek. Cóż jednak począć - wszyscy przecież potrzebujemy drewna, które musi jakoś wyjechać z lasu. Nie ma się co denerwować i obrażać. Należy się za to raczej szacunek kierowcom samochodów wywożących drewno z lasu, bo przecież to oczywiste, że lekko nie mają…

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl