Wczoraj wieczorem wybrałam się z moją suczką Daszką/Czarnulką na wieczorny spacer do parku, w otoczeniu którego leży ośrodek w którym pracuję. Jest to miejsce, w którym spokojnie mogę spuścić ją ze smyczy, a co najważniejsze nie ucieka mi, ponieważ się boi ciemności. Biega więc sobie spokojnie w zasięgu mojego wzroku. To co mnie zdziwiło, to odgłosy sowy. Były tak głośne, że podejrzewałam, że ktoś odtwarza nagranie. Czasami tak robią ornitolodzy i nasłuchują, czy sowy odpowiadają. Można w ten sposób stwierdzić ich obecność, a nawet określić gatunek i płeć. Zrobiłam dochodzenie, to były odgłosy z natury.
Zanim opowiem o dzisiejszym spotkaniu z przyszłymi leśnikami, chciałabym nawiązać do wcześniejszego wpisu. Próba złożenia dokumentów o zarejestrowanie Stowarzyszenia Edukatorów Leśnych zakończyła się SUKCESEM!!! O ile dobrze zapamiętałam, w ciągu mniej więcej dwóch tygodni dowiemy się, czy w dokumentach nie ma jakiś niedociągnięć. Z kolei rejestracja ma trwać kolejne 4-5 tygodni.
SEL
Ten tajemniczy skrót to Stowarzyszenie Edukatorów Leśnych (SEL). Wszystko wskazuje na to, że w najbliższą środę zostaną złożone dokumenty celem zarejestrowania. A po co takie Stowarzyszenie? Najkrócej ujmując, przytoczę stwierdzenie jednego z leśników – „Brak takiego Stowarzyszenia w demokratycznym państwie to nieporozumienie”. A tak trochę szerzej…
W okresie Świąt sięgnęłam po książkę, którą podarowała mi na początku grudnia koleżanka – leśniczka. Książka została wydana z dużą starannością, wszystko w niej jest wspaniałe – Autorka, tytuł, treść, okładka i zamieszczone w książce zdjęcia.