Zakończenie sezonu edukacyjnego
Przed tymi zajęciami miałam senny koszmar. Śniło mi się, że na zajęcia przyjechały dwie grupy dzieci. Moja koleżanka zajęła się pierwszą grupą – widziałam we śnie, że bardzo atrakcyjnie zorganizowała im czas, dzieci są uśmiechnięte, opiekunowie zadowoleni. A ja idę w kierunku mojej grupy, dzieci stoją posępne, a ja mam w głowie pustkę. Zupełnie jestem nieprzygotowana, nic nie wiem…
Ten sen był wynikiem stresu. Tak myślę. Po dłuższej przerwie miałam mieć zajęcia i to w dodatku z dziećmi w wieku 5,5 – 6,5 lat. Jednak te dzieci mi to wynagrodziły. Były fantastyczne. Swoim zachowaniem odbiegały od normy dzieci w tym wieku. Bardzo dobrze się z nimi pracowało. Również opiekunowie dzieci byli jacyś tacy inni. Na blogu nie sposób opisać grupy, ponieważ na moje wrażenie wpłynęły dziesiątki drobnych sytuacji, jednak tak najogólniej – od dzieci i opiekunów emanował spokój, zrównoważenie, wszyscy byli dla siebie mili… Sprawa wyjaśniła się na koniec – przedszkole realizuje program lekarza medycyny i pedagoga dr Marii Montessori. Moje wrażenie było tak silne, że zaczęłam studiować teoretyczne założenia pedagogiki Montessori i zalecane przez nią metody pracy z dzieckiem. Bardzo interesujące. Polecam.
Cześć zajęć na które przyjechały dzieci spędziliśmy w sali a część w parku. Ponieważ tego dnia spadł pierwszy śnieg, dzieci szalały. Była wojna na kulki. Najpierw pojedyncze, nieśmiałe rzucanie, a na moje hasło „wszyscy na panie” dzieci rzuciły się z kulkami śnieżnymi na opiekunki. A panie były przeszczęśliwe i bawiły się z dziećmi. Gdy już dzieci się wyhasały pokazałam im budkę lęgową, karmnik, paśnik. Na koniec był leśny berek. Po powrocie do sali było odrysowywanie i wycinanie nietoperzy, oswajanie się ze zwierzętami z hodowli i gra pamięć.
Fajna sytuacja miała miejsce podczas wycinania nietoperzy. Oczywiście wyniknął temat nietoperzy wampirów. Jeden z chłopców wyjaśnił, że nietoperze żyjące w Polsce też są wampirami, ponieważ komar najpierw wysysa ludziom krew, a później jest zjadany przez nietoperza, a więc ta krew jest w nietoperzu. Logiczne prawda? Z kolei pokazując dzieciom malutkiego ptaka – mysikrólika powiedziałam, że bardzo interesuje mnie skąd wzięła się ta nazwa – MYSIKRÓLIK. Wyjaśniłam, że nie znalazłam w literaturze wyjaśnienia. Na to jedna z dziewczynek opowiedziała historię wyjaśniającą nazwę. Gdy opowiadała widać było, że tworzy ją na bieżąco, a wszyscy z zapartym tchem jej słuchali. Fantastyczna grupa.