Zakończenie sezonu edukacyjnego

Przed tymi zajęciami miałam senny koszmar. Śniło mi się, że na zajęcia przyjechały dwie grupy dzieci. Moja koleżanka zajęła się pierwszą grupą – widziałam we śnie, że bardzo atrakcyjnie zorganizowała im czas, dzieci są uśmiechnięte, opiekunowie zadowoleni. A ja idę w kierunku mojej grupy, dzieci stoją posępne, a ja mam w głowie pustkę. Zupełnie jestem nieprzygotowana, nic nie wiem…
02.12.2010

Przed tymi zajęciami miałam senny koszmar. Śniło mi się, że na zajęcia przyjechały dwie grupy dzieci. Moja koleżanka zajęła się pierwszą grupą – widziałam we śnie, że bardzo atrakcyjnie zorganizowała im czas, dzieci są uśmiechnięte, opiekunowie zadowoleni. A ja idę w kierunku mojej grupy, dzieci stoją posępne, a ja mam w głowie pustkę. Zupełnie jestem nieprzygotowana, nic nie wiem…

Ten sen był wynikiem stresu. Tak myślę. Po dłuższej przerwie miałam mieć zajęcia i to w dodatku z dziećmi w wieku 5,5 – 6,5 lat. Jednak te dzieci mi to wynagrodziły. Były fantastyczne. Swoim zachowaniem odbiegały od normy dzieci w tym wieku. Bardzo dobrze się z nimi pracowało. Również opiekunowie dzieci byli jacyś tacy inni. Na blogu nie sposób opisać grupy, ponieważ na moje wrażenie wpłynęły dziesiątki drobnych sytuacji, jednak tak najogólniej – od dzieci i opiekunów emanował spokój, zrównoważenie, wszyscy byli dla siebie mili… Sprawa wyjaśniła się na koniec – przedszkole realizuje program lekarza medycyny i pedagoga dr Marii Montessori. Moje wrażenie było tak silne, że zaczęłam studiować teoretyczne założenia pedagogiki Montessori i zalecane przez nią metody pracy z dzieckiem. Bardzo interesujące. Polecam.

Cześć zajęć na które przyjechały dzieci spędziliśmy w sali a część w parku. Ponieważ tego dnia spadł pierwszy śnieg, dzieci szalały. Była wojna na kulki. Najpierw pojedyncze, nieśmiałe rzucanie, a na moje hasło „wszyscy na panie” dzieci rzuciły się z kulkami śnieżnymi na opiekunki. A panie były przeszczęśliwe i bawiły się z dziećmi. Gdy już dzieci się wyhasały pokazałam im budkę lęgową, karmnik, paśnik. Na koniec był leśny berek. Po powrocie do sali było odrysowywanie i wycinanie nietoperzy, oswajanie się ze zwierzętami z hodowli i gra pamięć.

Fajna sytuacja miała miejsce podczas wycinania nietoperzy. Oczywiście wyniknął temat nietoperzy wampirów. Jeden z chłopców wyjaśnił, że nietoperze żyjące w Polsce też są wampirami, ponieważ komar najpierw wysysa ludziom krew, a później jest zjadany przez nietoperza, a więc ta krew jest w nietoperzu. Logiczne prawda? Z kolei pokazując dzieciom malutkiego ptaka – mysikrólika powiedziałam, że bardzo interesuje mnie skąd wzięła się ta nazwa – MYSIKRÓLIK. Wyjaśniłam, że nie znalazłam w literaturze wyjaśnienia. Na to jedna z dziewczynek opowiedziała historię wyjaśniającą nazwę. Gdy opowiadała widać było, że tworzy ją na bieżąco, a wszyscy z zapartym tchem jej słuchali. Fantastyczna grupa. 

Hanna Będkowska

4664.jpg

4665.jpg

4666.jpg

4667.jpg