O wypadek nie jest trudno

Podczas zajęć w lesie bardzo łatwo o wypadek. Okoliczności są sprzyjające – uczestnicy zajęć niejednokrotnie rozbrykani i pokus dużo. Leżące gałęzie, którymi można wymachiwać; szyszki, którymi można rzucać; kłody kuszące, aby po nich przejść; drzewa, na które można się wspiąć… Dlatego podczas zajęć staram się utrzymywać dyscyplinę i tak zagospodarować czas, aby nie było czasu na „głupie pomysły”. Jednak okazuje się, że to nie zawsze wystarcza. Potrzebne są jeszcze doświadczenie i wyobraźnia.
27.10.2012

Podczas zajęć w lesie bardzo łatwo o wypadek. Okoliczności są sprzyjające – uczestnicy zajęć niejednokrotnie rozbrykani i pokus dużo. Leżące gałęzie, którymi można wymachiwać; szyszki, którymi można rzucać; kłody kuszące, aby po nich przejść; drzewa, na które można się wspiąć… Dlatego podczas zajęć staram się utrzymywać dyscyplinę i tak zagospodarować czas, aby nie było czasu na „głupie pomysły”. Jednak okazuje się, że to nie zawsze wystarcza. Potrzebne są jeszcze doświadczenie i wyobraźnia.

Niebezpieczną sytuację przeżyłam wiosną. Podczas zajęć z grupą przedszkolaków zostało mi trochę czasu i zaproponowałam konkurs: „Kto trafi szyszką w pień sosny?”. Do zadania podeszłam metodycznie. Pokazałam dzieciom igły, zwróciłam uwagę na korę i poprosiłam, aby każde podniosło szyszkę. Następnie, w pewnej odległości od pnia położyłam szarfę i wytłumaczyłam dzieciom zasady – poprosiłam, aby ustawiły się gęsiego i kolejno rzucały szyszką w pień, stając przed szarfą. Przy trzecim dziecku straciłam nad grupą kontrolę – rzuciły się w kierunku drzewa i rzucały szyszkami stojąc bezpośrednio przy pniu. To były sekundy. Przerażona zauważyłam, że szyszki odbijają się od pnia i uderzają podbiegające kolejno dzieci. Szybko zasłoniłam pień sobą i krzyknęłam STOP! Skończyło się bez wypadku, jednak to było groźne, przecież szyszka mogła trafić w jakieś małe oczko.

To co stało się w zeszłym tygodniu było poważniejsze. Uczniowie bardzo zmarzli podczas zajęć i poprosili aby podsumowanie zrobić w pomieszczeniu zamkniętym. A ponieważ zajęcia dotyczyły rozpoznawania drzew poprosiłam, aby każda grupa wzięła z sobą gałązkę drzewa, które opisywała. Uczniowie rzucili się w kierunku swoich drzew, a ja poszłam do budynku, aby otworzyć salę. W tym czasie jeden z uczniów podskoczył wysoko, aby urwać gałązkę i skaleczył się w głowę. Przyszedł do sali zakrwawiony; przeżyłam chwilę grozy. Wszystko skończyło się dobrze; w przychodni założono mu opatrunek.

Oba przypadki dokładnie przeanalizowałam i wyciągnęłam wnioski. Najważniejsze, aby nie tracić czujności i cały czas trzymać rękę na pulsie. Trzeba mieć świadomość, że robi się wszystko, aby uczestnicy zajęć byli bezpieczni.

Hanka 
edukator@erys.pl