Koniec sezonu jesiennego

Drugi listopada… Jaki spokój… Po wrześniu i październiku, gdy na zielone lekcje przyjeżdżało dużo dzieci i młodzieży, cisza aż boli. Będą się jeszcze zgłaszały pojedyncze grupy, jednak do mniej więcej połowy kwietnia mam czas, aby zastanowić się nad jakimiś nowymi rozwiązaniami dydaktycznymi. Póki co, delektuję się spokojem… Jak trudno wysiedzieć za biurkiem osiem godzin. Szukam pretekstu, aby wyjść chociaż na chwilę do lasu. Jest! Moje świerszcze nie mają świeżej jeżyny!
02.11.2009

Drugi listopada… Jaki spokój… Po wrześniu i październiku, gdy na zielone lekcje przyjeżdżało dużo dzieci i młodzieży, cisza aż boli. Będą się jeszcze zgłaszały pojedyncze grupy, jednak do mniej więcej połowy kwietnia mam czas, aby zastanowić się nad jakimiś nowymi rozwiązaniami dydaktycznymi. Póki co, delektuję się spokojem… Jak trudno wysiedzieć za biurkiem osiem godzin. Szukam pretekstu, aby wyjść chociaż na chwilę do lasu. Jest! Moje świerszcze nie mają świeżej jeżyny!

Świerszcze hoduję od mniej więcej trzech lat. Moje zainteresowanie tymi owadami zawdzięczam przypadkowi. Dostałam żółwia czerwonolicego, lecz ponieważ jego hodowla była zbyt czasochłonna, odwiozłam go do sklepu zoologicznego. Poprosiłam, aby sprezentowano gada komuś, kto właściwie się nim zajmie. W zamian uszczęśliwiono mnie świerszczami. Przyjęłam prezent z ciekawości, chciałam zaobserwować ich cykl rozwoju.

Moim nowym podopiecznym urządziłam wzorowe insektarium w … pustym akwarium po rybkach. Okazało się to dobrym rozwiązaniem, głównie z powodu górnego oświetlenia. Dzięki niemu w insektarium utrzymuje się odpowiednio wysoka temperatura. W zimne dni świerszcze leżą na liściach jeżyny, bezpośrednio pod żarówką. Hodowla rozwija się dobrze i dostarcza mi dużo emocji. Nie zapomnę, w jakim napięciu oczekiwałam na nowe pokolenie. Świerszcze, które dostałam w sklepie zoologicznym, były w tym samym wieku. Mniej więcej po 2-3 miesiącach zdechły i w akwarium było pusto. Codziennie wypatrywałam nowego pokolenia, aż pewnego dnia - są! Takie miniaturki swoich rodziców. Liczę - 1, 2…10… 50… Poddałam się, było ich bardzo dużo. Najpierw się zmartwiłam, że będzie im zbyt ciasno, jednak natura sama ten problem rozwiązała. Przecież wiadomo, co się dzieje, gdy populacja jest zbyt liczna. Stopniowo ich ubywało, po mniej więcej trzech miesiącach pozostało już tylko około 20 dorosłych osobników. Kilkanaście samic z pokładełkami i kilka samców specyficznie „ćwierkających”. Zdarzyło się, że kiedyś z taką pasją pocierały skrzydełkami, że świdrujące dźwięki uniemożliwiały pracę i byłam zmuszona wynieść pojemnik z owadami do izby edukacyjnej.

Czasami świerszczami obdarowuję nauczycieli, którzy deklarują chęć założenia hodowli w pracowni biologicznej. Przecież podczas zielonej lekcji uczniowie nie są w stanie zaobserwować przeobrażenia niezupełnego, składania jaj przez samicę, pocierania skrzydełkami przez samce, ich walki o samice…

Hanna Będkowska