Edukator … obserwuje edukatora
Prawie 20 lat doświadczenia jako edukator nieformalny i nagle nowa rola – wycieczka z uczniami i lekcja prowadzona przez … innego edukatora. Nieprawdopodobne doświadczenie!!!
Zajęcia były fantastyczne; wszyscy zadowoleni. Poniżej refleksja, a raczej dobre rady, które nasunęły mi się przy organizowaniu lekcji w terenie i podczas jej realizacji:
- Czytając opis umówionych zajęć zastanawiałam się: jak to się uda zrealizować w 1,5 godziny. Obawy były słuszne. Nie udało się! Może by się udało, gdyby nie czas stracony na sprawy organizacyjne. O tym poniżej.
- W przyszłości, umawiając zajęcia upewnię się, że to jest czas zajęć. Jednak bywa różnie. Zakup biletów, korzystanie z toalety, dojście do miejsca zajęć … i nagle okazuje się, że z 1,5 godziny zostaje tylko 60 minut.
- Komfort uczniów jest bardzo ważny. Zdjęcie nie jest przypadkowe; uczniowie wykonywali różne działania z plecakami, a uwaga nauczycieli – opiekunów była skupiona na ich zbieraniu. To nie było fajne. Nie wierzę, że w ośrodku edukacyjnym, leśniczówce, siedzibie nadleśnictwa, ogrodzie botanicznymnie znajdzie się miejsce na plecaki uczniów.
- Nazwanie celów zajęć jest ważne. Uczniowie muszą wiedzieć do czego dążą. Na to liczy także nauczyciel. I temat ten rozwinę.
Zorganizowanie wycieczki wymaga trochę pracy:
Ø akceptacja rodziców i dyrekcji szkoły (zastępstwa i takie tam …);
Ø pozyskanie finansowania (szkoła, rodzice, projekt);
Ø znalezienie miejsca, w którym cele zostaną osiągnięte.
Ø opracowanie strategii dojazdu i powrotu.
Najczęściej wycieczka nie jest beztroskim wyjazdem na łono natury. Dlatego tak ważne jest spełnienie oczekiwań nauczyciela i wywiązanie się z obietnicy zawartej w ofercie. Zdarza się (mam nadzieję, że jest to regułą), że lekcja przyrody w terenie, prowadzona przez edukatora ma być uzupełnieniem realizowanego programu nauczania.
Reasumują, rada na nauczycieli:
Wymagajmy dużo; kiedyś usłyszałam coś, co mi się bardzo spodobało:
"Kto dużo wymaga, dużo dostaje”
Hanka
edukator@erys.pl