Żółciak siarkowy

Jechałem dębową aleją w moim leśnictwie i zauważyłem tam całkiem nowy kolor – żółtopomarańczowy. Aż się zatrzymałem, a właściwie kazała mi się zatrzymać żona którą ten kolor na tle ciemnych omszałych pni zahipnotyzował.
18.06.2009

Jechałem dębową aleją w moim leśnictwie i zauważyłem tam całkiem nowy kolor – żółtopomarańczowy. Aż się zatrzymałem, a właściwie kazała mi się zatrzymać żona którą ten kolor na tle ciemnych omszałych pni zahipnotyzował.

Na starym zwalonym dębie, pozostawionym specjalnie w lesie jako obiekt zwiększający bioróżnorodność rosły okazałe owocniki grzyba – żółciaka siarkowego (Laetiporus sulphureus (Bull.) Murrill).

Z tym dębem zresztą wiąże się pewna historia. Był to stary dziuplasty osobnik, którego pewnego dnia zwalił na ziemię wiatr. Postanowiłem go tam zostawić (było to kilka lat wcześniej zanim firmy zajmujące się certyfikacją w lasach sformułowały taki wymóg) żeby uległ naturalnemu rozkładowi. Musiałem jednak używać całej siły perswazji żeby uchronić dąb przed zakusami pilarzy – nie mogli (a raczej nie chcieli) zrozumieć dlaczego każę im zostawić taką kłodę żeby zgniła zamiast pociąć ją normalnie na opał – który oni oczywiście chętnie wykupią. Na szczęście pień miał rozległą  zgniliznę i się ostał.

Ale wracając do grzyba – jest to jeden z gatunków formujących największe owocniki (osiągają szerokość 100-500mm) w formie „półek” (stąd jego angielska nazwa – sulphur shelf). Pojawiają się one co roku na zasiedlonych drzewach. Jeżeli są to drzewa żywe, w ciągu kilku lat prowadzą do ich obumarcia. Najczęściej rośnie na dębach, topolach, robiniach. Rzadko na drzewach iglastych.

Owocniki pojawiają się wiosną i wczesnym latem – i są jadalne. Jeść można żółciaka pod warunkiem że jest młody oraz że zostanie obgotowany (powyżej 15 minut) a woda odlana. Później można smażyć, panierować, marynować – co kto lubi. Żółciaka rosnącego na dębach można ponoć spożywać zupełnie bezpiecznie. Ja jednak nie byłem głodny.