Znachorzy ekologii wpuszczeni w Puszczę?

Wielu z nas śledzi trwającą już od dawna dyskusję dotyczącą Puszczy Białowieskiej. Mowa o tym w każdym wydaniu wiadomości, mnożą się wypowiedzi wszelkich ekspertów medialnych, którzy nie zawsze są ekspertami... Ludzie są skołowani i nie bardzo wiedzą komu wierzyć i jak to wreszcie jest z tą puszczą. Stanem Puszczy Białowieskiej zainteresowała się nawet Unia Europejska, która zaniepokojona o jej przyszłość przysłała pytania do polskiego ministerstwa środowiska. No cóż, przecież Puszcza Białowieska to nie tylko bogactwo naszego kraju, Europy ale obiekt z Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO.
26.01.2016

Wielu z nas śledzi trwającą już od dawna dyskusję dotyczącą Puszczy Białowieskiej. Mowa o tym w każdym wydaniu wiadomości, mnożą się wypowiedzi wszelkich ekspertów medialnych, którzy nie zawsze są ekspertami... Ludzie są skołowani i nie bardzo wiedzą komu wierzyć i jak to wreszcie jest z tą puszczą. Stanem Puszczy Białowieskiej zainteresowała się nawet Unia Europejska, która zaniepokojona o jej przyszłość przysłała pytania do polskiego ministerstwa środowiska. No cóż, przecież Puszcza Białowieska to nie tylko bogactwo naszego kraju, Europy ale obiekt z Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Ekolodzy wołają: :”Wycinać puszczę to jak burzyć Wawel” lub „naszej puszczy nie oddamy”.  Obywają się demonstracje, marsze, np. w Warszawie przebrani za drzewa demonstranci tańczyli, śpiewali i nawoływali do obrony pierwotnego zakątka naszego kraju przed leśnikami, którzy chcą puszczę przerobić na deski. Bo leśnicy w sporze o teraźniejszość i przyszłość puszczy stali się symbolem pazerności i antyekologicznego myślenia. Taki wizerunek im stworzono. Tym samym leśnikom, którzy od wielu lat chronią polską przyrodę przed szkodnictwem, głupotą i pazernością różnych ludzi ale także pożarami i inwazjami różnych owadów, w tym również kornika drukarza. Bo to właśnie kornik drukarz, a raczej sposób ograniczenia jego gwałtownie rosnącej populacji wpuścił do Puszczy ekologiczny i medialny problem.

Niektórzy ludzie ufają leśnikom i ich wiedzy. Dlatego zdarzają się też kontrmanifestacje, zwykle organizowane przez samorządy i mieszkańców puszczańskich miejscowości. Bo mieszkańcy puszczańskich wiosek, którzy żyją w puszczy lub blisko niej rozumieją przyrodę i mają swoją rację. Jednym głosem popierają racje leśników, których znają i szanują, ale co znaczy głos mieszkańca wioski czy puszczańskiego leśnika wobec głosu ekologa lub autorytetu naukowego?

No właśnie, a może tym razem ja zamiast opowiadać o lesie, rozwiewać przyrodnicze wątpliwości zwyczajnie zapytam Czytelników jak prosty leśnik ze wsi: kto to jest ekolog?

Pewnie wielu z Was, zresztą absolutnie słusznie, uważa się za przyrodnika czy ekologa. Czy jednak potraficie odpowiedzieć na postawione przeze mnie pytanie?

Określenia ekolog, ekologia, ekologiczny mają według mnie szeroki i czasem nieprecyzyjny sens znaczeniowy i są często używane w języku potocznym ale czy potrafimy te słowa zdefiniować? Czy znamy w swoim otoczeniu ekologów, którzy są autentycznymi fachowcami i są godni naszego zaufania?

Mieszkam w najbardziej zalesionym kawałku naszego kraju, czyli w województwie lubuskim. U nas gdzie okiem sięgnąć to las i zieleń:

12263.jpg

 

Ale i tu nie znam osoby, którą nazwałbym ekologiem i do której mógłbym zwrócić się z konkretnym problemem dotyczącym ekologii i wzajemnych relacji człowiek- środowisko. Bo to do ekologa powinniśmy zwrócić się o pomoc, gdy bezsensownie wycinane są drzewa w mieście lub gminie, wysypywane śmieci, wylewane ścieki, męczone zwierzęta… Gdy wypadnie wyrośnięte pisklę z gniazda, samochód potrąci sarnę lub lis wejdzie na posesję. Ale czy znamy adres ekologa czy instytucji ekologicznej, która zajmuje się realnie, prawdziwie i na co dzień takimi sprawami? Dlatego ludzie z takimi sprawami trafiają najczęściej do leśników, choć takie działania nie mieszczą się w ich zawodowych obowiązkach. No ale czy leśnik to ekolog, przyrodnik, przyjaciel lasu i zwierząt? Oczywiście, że tak, ale to moje- leśniczego subiektywne zdanie. Warto zatem poszukać co myślą, sądzą i piszą o tym inni.

Szukałem cierpliwie w książkach i wirtualnej sieci definicji ekologa. Trafiłem na tekst z wiele obiecującym tytułem Kto to jest „ekolog”? opublikowany na stronie:

http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2300,article,5253

 autorstwa mojego wielkiego autorytetu prof. dr hab. Ludwika Tomiałojcia. Pana profesora mile wspominam szczególnie z lat mojej wielkiej fascynacji ornitologią i „kariery” przyrodnika, zresztą współzałożyciela słynnego niegdyś Lubuskiego Klubu Przyrodników ( tak, to prawda, dzisiejszy Klub Przyrodników powstał w latach 80 XX wieku w lubuskim Świebodzinie, przy walnym udziale leśników w składzie założycielskim)

Warto wczytać się w tekst z 2011 roku „Kto to jest ekolog” , który zaczyna się tak:

 
Media i Internet ujawniają zdumiewającą niewiedzę Polaków o tym, co to jest ekologia i kim są ekolodzy. Ten niepokojący stan (nie)świadomości istnieje pomimo trwającej od kilku dziesięcioleci edukacji ekologicznej we wszelkich szkołach. Jest on jednak również efektem trwającej już ponad dziesięć lat sabotażowej antyedukacji, prowadzonej w ogólnokrajowych mediach i w Internecie zajmujących się głównie naśmiewaniem się z ekologizmu lub nazywaniem go „ekoterroryzmem”. Odbywa się to przy całkowitym przemilczaniu powszechnego zaczadzania umysłów obywateli ze strony agresywnej i rzekomo nieomylnej argumentacji wąskoekonomicznej, pomijającej dalekosiężne konsekwencje społeczne i ekologiczne dzisiejszych decyzji (G. Kołodko 2010, „Świat na wyciągnięcie myśli”).

Potem następuje klarowny wywód kto jest ekologiem, a kto nim nie jest, odesłanie do literatury tematu i podział ekologów na różne kategorie. M. in znajdziemy w tym tekście taką kategorię ekologów:

  • „Znachorzy ekologii”, czyli ludzie bez odpowiedniego przygotowania, podszywający się pod ekologię, aby na tej idei w jakiś sposób skorzystać (np. odsunąć budowę drogi koniecznej dla ogółu akurat koło ich domu), zarobić lub zdobyć popularność. Tu można też zaliczyć niektórych pracowników administracji ochrony środowiska i przyrody, tych mianowicie, którym los dzikiej przyrody i środowiska jest obojętny, gdyż w duchu bywają oni wyznawcami priorytetu pieniądza i dominacji technokratyzmu. Tu można zaliczyć nawet niektórych leśników, w ich własnym środowisku zwanych „deskorobami”, a rozpoznawalnych po tym, że: a) głoszą uporczywie, iż żaden las rezerwatowy nie może rosnąć bez topora leśnika, a korniki niechybnie zjedzą nam lasy, oraz b) wręcz nienawidzą ekologii i wszelkich „ekologów”, zamiast z nimi współpracować dla zachowania naturalnej przyrody i dobrego stanu środowiska.

W świetle dzisiejszych dyskusji o losie Puszczy Białowieskiej znajdą się tacy, którzy ten tekst z 2011 roku uznają za proroczy i szybko zakwalifikują leśników jako  „znachorów ekologii” i w konsekwencji „deskorobów”. Choć świerki opanowane przez korniki nie zawsze nadają się na deski, a ich usunięcie i terminowe wywiezienie z lasu generuje ogromne koszty:

12264.jpg

 

 Zwracam jednak uwagę na jedno słowo, za które jestem Panu Profesorowi bardzo wdzięczny. Chodzi mianowicie o niektórych leśników.

Jestem przekonany, że ten pogląd o leśnikach, jako „znachorach ekologii” został wysnuty na podstawie obserwacji bardzo niektórych leśników, którzy już dziś nie gospodarzą w naszych lasach.

Przypomnę też rok 2009 i komiks  Blues żubra, wydany przez Pracownię na Rzecz Wszystkich Istot.

12265.png

 On także miał ośmieszyć niektórych leśników. Ten komiks to 32 strony czarnego scenariusza dla "rozwoju" terenów Puszczy Białowieskiej, zdominowanego przez walkę z kornikiem i opiętkiem, realizowanego przez opętanych żądzą pieniędzy lokalnych notabli no i naturalnie niektórych leśników.

Dziś wszyscy leśnicy, którzy realnie oceniają zagrożenie Puszczy Białowieskiej, chronionej przez nich od lat na podstawie rzetelnej wiedzy przyrodniczej, z pewnością zasługują na inną kategorię ekologa i przyrodnika. Nie będę nudny i daruję sobie wywody o tym, jak leśnicy chronili naszą przyrodę i jej elementy w czasach gdy nie było sieci Natura 2000, przepisów prawnych oraz stowarzyszeń ekologów i przyrodników. Świadczą o tym bieliki, żubry, rysie, głuszce, sokoły wędrowne i bogactwo różnych form ochrony przyrody w naszych lasach.

Nie rozumiem tylko tego, mam nadzieję, pozornie powszechnego braku zaufania do leśników. Bo gdy idziemy do lekarza, czy to stomatologa, czy internisty, czy specjalisty- ufamy mu i oddajemy mu w opiekę swoje zdrowie. Gdy jedziemy do mechanika- powierzamy mu bez dyskusji swoje auto do naprawy. Bez wahania oddajemy komputer do wglądu informatykowi. Każdy z nas powinien robić to, na czym się zna, wtedy będzie normalnie na świecie. Dlaczego zatem leśnicy, którzy latami gospodarzą w naszych lasach, uważanych za wzór dla Europy i traktowanych jako światowe dziedzictwo nie zasługują na zaufanie? Kto i po co podaje w wątpliwość to, że są ekologami, przyrodnikami i znawcami lasu? To, że są znawcami lasu, a nie znachorami upoważnia ich do walki z kornikiem, który nie czytając gazet, nie zastanawiając się nad definicją ekologa, już niebawem wyleci z zarażonych świerków w Puszczy Białowieskiej i zasiedli kolejne, dziś jeszcze zielone drzewa. I wcale nie chodzi to o chęć zysku, przerób desek, obrażanie się na siebie nawzajem ani udowadnianie kto ma rację. Tu chodzi o Puszczę Białowieską, która jest tak bardzo nasza, że nie wiadomo czyja.

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl