Wiosna w styczniu to nic nowego
Dziś na termometrze za moim oknem blisko dziesięć stopni, naturalnie w plusie i kilkakrotnie popadywał rzęsisty deszczyk. Deszczyk absolutnie nie jest mile widziany, bo leśne drogi są mocno błotniste, a na piątek szykuje się do mnie kilka firm po odbiór drewna. Wczoraj była piękna, słoneczna pogoda, która zupełnie nie przypomina zimy. Chociaż…
Wokół słychać o zmianach klimatycznych, anomaliach pogodowych i każdy portal internetowy czy stacja radiowa inaczej przepowiada pogodę na najbliższe tygodnie. Wiele osób pyta mnie czy zima będzie. Pewnie, że będzie! Jak nie w tym roku, to w następnym… „A co to ja wróżka?” – powiadał Pawlak w znanej polskiej komedii wszechczasów. Przecież taka wiosenna pogoda w pierwszej połowie stycznia to nic nowego i w ostatnich latach często tak bywało. Nasza pamięć jest zwykle bardzo obciążona i szkoda prywatnych RAM-ów na utrwalanie sobie tam pogody, jaka towarzyszyła nam w ostatnich latach, ale twardy dysk komputera pamięta więcej! Mam zewnętrzny dysk z pokaźnym archiwum fotograficznym i chętnie wracam do zdarzeń utrwalonych za pomocą aparatu fotograficznego. To dobry sposób na analizę tego co było… Przejrzałem wczoraj wieczorem styczniowe foldery z ostatnich lat i co się okazuje?
Zima w styczniu 2005 i 2006 była mroźna i śnieżna, czyli taka jak być powinna i wyglądała tak:
Widać wyraźnie na fotografii, że z powodu dużej pokrywy śnieżnej jeleniom brakowało soczystej karmy i objadały natychmiast każdą złamaną wiatrem lub nadmiarem śniegu sosnową gałąź z kory. Z kolei w styczniu 2007 było wiosennie jak teraz. Na trawniku przed leśniczówką kwitły w najlepsze stokrotki, a mój złotlin złocił się aż miło:
Zmiana pogody z „ciepełka” na srogą zimę objawiła się potężną wichurą, która tylko w moim leśnictwie powaliła drzewa o masie blisko 6 tysięcy m3. To ponad połowa tego, co pozyskuję w roku na zrębach i we wszystkich planowanych trzebieżach. Wichura wyrwała z korzeniami piękny krzew rokitnika i powaliła dorodne świerki rosnące od lat tuż przy leśniczówce:
Początek stycznia 2008 i 2009 były podobne do siebie. Temperatury były początkowo zbliżone do zera w dzień i ze spadkami w nocy, a potem przycisnął solidny mróz ale było prawie bezśnieżnie. Podczas rodzinnego spaceru 4 stycznia 2009 na położony naprzeciw leśniczówki półwysep Katarzyna, owiany ciekawymi legendami, utrwaliłem taki widok:
Jezioro było zamarznięte, tylko naprzeciw półwyspu było „oczko” pozbawionej lodu wody, gdzie kłębił się tłum kaczek i łabędzi. Śniegu praktycznie nie było.
Co innego w styczniu 2010! Okoliczne bory wyglądały jak syberyjska tajga i tylko śpiewać ze Skaldami: „z kopyta kulig rwie…”:
Rok później, w styczniu 2011 oglądałem i fotografowałem widoki zupełnie jakby z wczorajszego dnia:
Przebiśniegi nie musiały przebijać śniegu:
W 2012 roku wiosna także przyszła do nas w styczniu. Żonkile i tulipany wyrywały się na świat:
Kiedy wybrałem się 8 stycznia do Parku Narodowego Ujścia Warty w towarzystwie kolegi Artura- leśniczego z Nadleśnictwa Ośno, to w okolicach Słońska podziwiałem takie widoki:
Kręciły się dzikie gęsi, czaple białe, nawoływały się nieustannie żurawie, a różne drobne ptaki baraszkowały wokół jak, nie przymierzając, w kwietniu!
Początek stycznia 2013 także wyglądał bardzo wiosennie. Po kilku mroźnych dniach dobrze zaopatrzyłem karmnik i powiesiłem „pyzy” dla ptaków, ale było ciepło i słonecznie. Sikory przeciągały się leniwie w pięknym słońcu, a kowalik mrugał do mnie filuternie i zdawał się mówić: „Wyrywny jesteś! Zimy nie będzie…”
Ale kowalik to nie dobrze poinformowany Krecik, ani zgrabna pogodynka co się zna na rzeczy ( czyli na przewidywaniu pogody) i zdziwił się, gdy 15 stycznia zaczęła się porządna zima:
Podobnie jak rok wcześniej kowalik, wczoraj spoglądał na mnie kwiczoł, który rozsiadł się na trawniku przed moim oknem i zaglądał mi w obiektyw aparatu jak w styczniowe słońce:
Czy historia powtórzy się i po połowie stycznia zasypie nas na biało? „Pożiwiom, uwidiom”- jak mawiają na wschodzie… Z całą pewnością warto jednak fotografować i przeglądać fotografie z wcześniejszych lat, bo to zajęcie pozwalające na wyciąganie ciekawych wniosków. Zobaczcie jakie to proste! Kiedyś przewidywano pogodę wnikliwie obserwując przyrodę, teraz wystarczy zajrzeć do fotograficznego archiwum. No i czasem, na wszelki wypadek można posłuchać mojego imiennika Kreta. Dlatego styczeń, czy zimowy, czy wiosenny, zawsze inspiruje do spacerów na świeżym powietrzu po czasie świąteczno-noworocznego leniuchowania. Także po to, aby sfotografować dzisiejszą pogodę i przyrodę.
Leśniczy Jarek- leśniczy@erys.pl