Wiosna, panie leśniczy…
Sobota, choć pierwsza w marcu, okazała się też pierwszym, prawdziwie wiosennym dniem. Było ciepło, wokół nawoływały się żurawie i sikory, gwizdały szpaki, dzięcioły bębniły z pełnym zaangażowaniem. Choć w tym samym czasie na Polanie Jakuszyckiej odbywał się Bieg Piastów i było tam biało oraz zimowo. Ale to taki urok geografii. Jeśli w zachodniej Polsce zakwitają przebiśniegi, żurawie moszczą gniazda, a bajecznie kolorowe zimorodki karmią już młode, na wschodzie kraju bywa jeszcze mroźnie, a w Karkonoszach czy Tatrach zobaczymy jeszcze mocno zaśnieżone szczyty. Wolę jednak urok moich, lubuskich okolic o umiarkowanym klimacie.
Przecież jeśli zapragnę spojrzeć na góry to po niespełna trzech godzinach jazdy mogę podziwiać górską panoramę ze Szklarskiej Poręby. Po takiej samej podróży mogę słuchać szumu bałtyckich fal. Lubuskie bezkresne lasy są za to jedyne w swoim rodzaju, szczególnie gdy zaczyna się czas ptasich powrotów. W sobotę widziałem już wracające kanie rude. Żurawie wędrują jeszcze w sporych stadach, ale te miejscowe już wróciły na lęgowiska. Tam, gdzie w pobliżu olsów znajdzie się kawałek trzcin szare ptaki przygotowują się do lęgów
Żurawie zaczynają już tańce godowe i zewsząd słychać ich hejnał
Choć w sobotę na oziminie zobaczyłem innego szarego ptaka
To czapla przysiadła tam sobie na odpoczynek. To dość rzadki obrazek i raczej spotykam czaple nie na polu, ale na jeziornych płyciznach, tym bardziej, że jeziora są już wolne od lodu. Może szukała towarzystwa żurawia? Bo naturalnie od razu przyszła mi na myśl bajka Jana Brzechwy „Żuraw i czapla”. W bajkowej opowieści oba szare ptaki żyły obok siebie, chodziły tymi samymi drogami, ale nie mogły dogadać się w ważnej dla obu stron kwestii… Pomyślałem sobie także, że nawet jeśli czapla i żuraw nie mogą się ze sobą porozumieć, to leśniczy musi zawsze rozumieć potrzeby ptaków i znać ich obyczaje.
Bo przecież leśniczy nie może postępować z żurawiami jak czapla z pamiętnej bajki. W relacjach pomiędzy żurawiem i innymi leśnymi zwierzętami, a leśniczym jest inaczej. Już dawno obie strony osiągnęły porozumienie i żyją obok siebie w ścisłym, zgodnym związku.
Leśniczy musi znać obyczaje wielu ptaków i posiadać wiedzę na temat ich biologii. Pozwala to przewidzieć miejsce i porę ich pojawienia. Dlatego leśniczy nieustannie obserwuje przyrodę i tak prowadzi prace w lesie, aby jej jak najmniej zaszkodzić. Leśnicy to także ludzie, którzy zwykle mają duszę romantyka. Potrafią zachwycić się pięknym zachodem słońca, cichą pieśnią strzyżyka czy słowika, drobnym niepozornym kwiatkiem. Dlatego rozumieją przyrodę i starają się chronić każdy, nawet pozornie mało istotny jej element. Choć wielu ludzi z otoczenia leśników uważa, że to raczej „techniczny” zawód polegający na wycinaniu drzew i „produkowaniu” potrzebnego wszystkim drewna.
A przecież leśnik o wrażliwej duszy ale też szerokiej wiedzy przyrodniczej wyprzedza swoimi działaniami ważne naturalne procesy i dba o zgodne współistnienie lasu oraz zwierząt. Tak pielęgnuje i użytkuje las, aby ludzie czerpali z niego pożytki, ale też troszczy się o zachowanie i dobrą kondycję wszystkich gatunków. Nie jest to gra pozorów jak w bajce Brzechwy, lecz konkretne i jakże istotne dla zachowania zasobów przyrody racjonalne działanie leśników.
Są one prowadzone w różnych zakątkach lasu, czasem nawet pozornie mało atrakcyjnych przyrodniczo. Bo jeśli mamy zrąb założony późną jesienią lub początkiem zimy na ubogim borze sosnowym, to i tam razem z pierwszymi objawami wiosny, pośród pozostawionych tam zwałów sosnowych gałęzi możemy spotkać nasłuchującego leśniczego. Wiadomo, że o tej porze wielu z nas chętnie przystanie w polu nasłuchując pierwszych strofek skowronka - ptasiego symbolu wiosny.
Po co jednak leśniczy kręci się i czego nasłuchuje na tym ubogim siedlisku? Przecież tam pewnie z trudnością będą gramolić się w górę, do światła najwyżej wątłe siewki sosen? Leśniczy wie co robi, bo nasłuchuje najpiękniejszej fletowej pieśni skowronka, ale borowego, zwanego lerką. Najłatwiej zlokalizować go nocą, bo ten malutki, mniejszy od wróbla szary ptaszek śpiewa także wtedy, przysiadając na sosnowej gałęzi.
Był czas, kiedy ten ptak był skrajnie nieliczny. Spowodowane to było intensywnym zalesianiem ugorów i słabych łąk, likwidacją wrzosowisk, a po części szybkim odnawianiem wyciętych zrębów. Po latach leśnicy zorientowali się w sytuacji, zmienili zasady gospodarki oraz rozpoczęli intensywną ochronę lerki. Celowo pozostawiają fragmenty wrzosowisk, a wycięte, nieodnowione zręby przelegują pokryte gałęziami czasem nawet kilka lat. Warto właśnie tak chronić miejsca występowania lerki, bo korzystają z tego także inne ptaki, m.in. tajemniczy, nocny lelek kozodój.
Pewnie pamiętamy wszyscy z jakimi problemami i oporami wprowadzano w naszym kraju Naturę 2000. Wdrożenie takiej formy ochrony przyrody i określenie chronionych siedlisk oraz areałów występowania gatunków w dużej mierze było możliwe dzięki społecznej pracy wielu leśników. Paradoksalnie solidnie prowadzona inwentaryzacja i ochrona siedlisk chronionych utrudnia teraz pracę leśnikom. Przy każdym zabiegu, przejeździe maszyny czy wejściu robotników w najmniejszy zakątek lasu należy pamiętać i zadbać o chroniony gatunek rośliny, owada, płaza czy ptaka. Ale to dla leśników nic nowego.
W czasach, gdy nie było w modzie słowo „ekolog”, gdy nie było sieci Natura ani unijnych czy ogólnopolskich przepisów chroniących przyrodę, leśnicy także o nią dbali. Każdy leśnik oprócz znajomości sztuki leśnej, prawa, ekonomii i wielu innych dziedzin, musi być przecież po trosze botanikiem, zoologiem, entomologiem, ornitologiem. Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że ekosystem leśny jest złożoną strukturą składającą się z wielu organizmów powiązanych ze sobą tysiącami zależności. Najlepszym tego przykładem jest drapieżnictwo. Ludzie mają wrodzony lęk przed drapieżnikami: niedźwiedziem, wilkiem ale nawet ptakami z ostrym, zakrzywionym dziobem: sowami, orłami, jastrzębiami. Pewnie nawet przed malutką pustułką, którą w piątek zobaczyłem przy drodze. Pewnie wróciła już z zimowiska, choć część populacji jest osiadła.
Czasem ludzie prześladują ptaki bez powodu. Leśnicy jednak chronią je od lat i rozumieją ich rolę w przyrodzie. Wiedzą też, że drapieżnikiem potrzebnym w lesie jest również dzięcioł, sikora czy nawet malutki mysikrólik. Zjadają tony larw owadów, których nadmiar mógłby zagrozić lasom. Ptaki szponiaste i sowy zjadają niewyobrażalną ilość gryzoni. Szczególnie zasłużone są w tym puszczyk i myszołów, które potrafią rocznie z 1 km2 przeciętnego lasu usunąć 200-300 kg myszy. W skali całego kraju to setki ton gryzoni i tysiące hektarów ocalonych upraw, gdzie mogą one sprawiać kłopoty.
Dlatego leśnicy uważnie obserwują życie zwierząt, tworzą dla nich spokojne ostoje i chronią gniazda ptaków. Ta nasza świadomość i czynna ochrona w lasach pozwoliła np. na ogromny wzrost populacji bielika. W ciągu ostatnich 100 lat liczebność bielika w Polsce wzrosła 25-krotnie. Strefy ochronne wokół jego gniazd i innych ptaków leśnicy z własnej inicjatywy zakładali już w latach 70 XX wieku. Dziś, kiedy jest to już formalnie uregulowane w naszych lasach napotkamy ponad 3000 stref, które są ostoją dla wielu najrzadszych gatunków zwierząt, m.in. rybołowów, orlików, bielików, bocianów czarnych, sóweczek i puchaczy. Co istotne, wszystkie strefy znajdują się na terenie zarządzanym przez Lasy Państwowe, choć przecież blisko 18% naszych lasów to lasy prywatne. Tworzenie stref w naszych lasach jest praktyczną realizacją zasad ochrony przyrody i zrównoważonego rozwoju. Oznacza też rezygnację leśników z korzyści ekonomicznych na rzecz ochrony przyrody i zachowania rzadkich gatunków zwierząt. Choć przecież zarzuca się nam bardzo często ekonomiczne spojrzenie na las i nazywa „producentami desek”…
Zobaczyć tajemnicza słonkę nie jest łatwo. Pliszka siwa, co chętnie ogonkiem kiwa jest z kolei bardzo łatwa do zauważenia.
Jeśli wiemy, że słonka pojawia się w naszych lasach w tym samym czasie co pliszka siwa, to wystarczy wieczorem przystanąć przy podmokłej śródleśnej łączce. Charakterystyczny lot tokowy słonki i jej „chrapanie” zakończone gwiżdżącym „psykaniem” potwierdzi jej obecność w tym fragmencie lasu. Wtedy należy ostrożnie planować tam prace wiosną, szczególnie gdy są świerki w podszycie, bo pod nimi możemy spodziewać się gniazda słonki.
Leśnicy w czasie wszelkich prac chronią też mrowiska, a mrówki już obudziły się z zimowego letargu
Tak samo warto obserwować zachowanie kruków, które podobnie jak inne „czarne wrony” nie cieszą się zbytnią sympatią ludzi. Był czas, że były już nieliczne, a przecież pełnią w przyrodzie rolę nieocenionego sanitariusza. Warto obserwować ich loty tokowe i miejsca gniazdowania, aby nie zniszczyć lęgu np. podczas wykonywania trzebieży.
Dlatego leśnicy pilnie wypatrują gniazd w koronach drzew i chronią drzewa z widocznymi gniazdami. W gnieździe kruka, który wcześnie wyprowadza młode może też pojawić się potem np. wspomniana pustułka lub kobuz.
Biblioteki są wypełnione dziełami biologów i przyrodników opisującymi teoretyczne metody ochrony wszelkich form życia leśnych gatunków. Jednak zwykle trudno się je czyta i mało tam praktycznych wskazówek dla ludzi, którzy nie są z zawodu biologami. Media pełne są informacji o akcjach, protestach i wystąpieniach ekologów troszczących się o las. Ale gdzie konkretne i praktyczne działania? Leśnicy, którzy zwykle nie oddzielają pracy od życia prywatnego zwyczajnie kochają las, dlatego go szanują, znają i rozumieją. Dlatego też każdego dnia czynnie go chronią, jak i całą przyrodę. A wiosna właśnie do nas woła wszelkimi przyrodniczymi sygnałami: "Wiosna wokół pani/panie leśniczy... Przyglądajmy się jej uważnie"
Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl