Wiosenny nastrój, który pobudza wszystkich do działania

Ekipa pana Antoniego (robotnika, który niegdyś jeszcze z moim dziadkiem pracował w lesie, ale w innych stronach), żąda poszerzenia zlecenia na luty - generalnie palą się do roboty. Pogawędziłem sobie z nimi chwilę, zademonstrowałem świetnie nadający się do robienia czyszczeń tasak firmy … nie powiem jakiej (skandynawskiej) a przy okazji usłyszałem ciekawą historię o dziku. Syn pana Antoniego, Piotrek, opowiedział mi ze szczegółami o swoim spotkaniu z potężnym odyńcem.
15.02.2008

Ekipa pana Antoniego (robotnika, który niegdyś jeszcze z moim dziadkiem pracował w lesie, ale w innych stronach), żąda poszerzenia zlecenia na luty - generalnie palą się do roboty. Pogawędziłem sobie z nimi chwilę, zademonstrowałem świetnie nadający się do robienia czyszczeń tasak firmy … nie powiem jakiej (skandynawskiej) a przy okazji usłyszałem ciekawą historię o dziku. Syn pana Antoniego, Piotrek, opowiedział mi ze szczegółami o swoim spotkaniu z potężnym odyńcem.

Otóż podczas rozbierania starego ogrodzenia, zabezpieczającego młodnik sosnowy, Piotrek zauważył leniwie poruszający się ciemny kształt. Odległość była znaczna, a i młodnik ograniczał widoczność. Dłuższa obserwacja dała jednak pewność, że jest to dzik, a właściwie duży odyniec, który zalegając w tymże młodniku smacznie sobie chrapał.

Ale najciekawsze było dla mnie to, jak Piotrek opisał „rozmiar” zwierza: „Taki był w sam raz, jak by szynki uwędzić, to by było wędliny, że ho ho”. („Ma chłopak jakieś doświadczenie” -odnotowałem.)