Wieści z kuchni

Dziś przyjechali znajomi po zamówioną wcześniej partię kozich serków. Teraz wszystkie kozie sery wędzę zimnym dymem w mojej nowej wędzarni. Bardzo jestem z siebie dumny kiedy słyszę, że moje serki wszystkim smakują i mają grono stałych wielbicieli, którzy dzielą się między sobą każdą „dostawą”. Przy okazji dowiedziałem się, że „leśne” serki dotarły aż do księstwa Monako – znajomi powiedzieli, że ich przyjaciele mają zaprzyjaźnioną rodzinę bogatych ludzi mieszkających właśnie tam, którym sprezentowali nasze wyroby, co okazało się wielką atrakcją kulinarną. Tak więc serki z leśniczówki podbijają świat!
29.06.2008

Dziś przyjechali znajomi po zamówioną wcześniej partię kozich serków. Teraz wszystkie kozie sery wędzę zimnym dymem w mojej nowej wędzarni. Bardzo jestem z siebie dumny kiedy słyszę, że moje serki wszystkim smakują i mają grono stałych wielbicieli, którzy dzielą się między sobą każdą „dostawą”. Przy okazji dowiedziałem się, że „leśne” serki dotarły aż do księstwa Monako – znajomi powiedzieli, że ich przyjaciele mają zaprzyjaźnioną rodzinę bogatych ludzi mieszkających właśnie tam, którym sprezentowali nasze wyroby, co okazało się wielką atrakcją kulinarną. Tak więc serki z leśniczówki podbijają świat!

Ja natomiast bardzo cenię sobie domowe wędliny. Właśnie przyjechała do mnie siostra przywożąc (zamówione wcześniej) własnoręcznie zrobione wędliny – szynki, kiełbasy i inne przysmaki. Wolę kupić je od niej, niż kupować w sklepie kiełbasę nasączoną aromatem wędzarniczym a smakującą raczej średnio. Nie ma porównania pomiędzy wędliną „sklepową”, nawet najlepszą, a domową. Dlaczego sam nie robię wędlin? Nie chcę hodować dodatkowych zwierząt w postaci prosiaków – naprawdę wystarczą mi konie i kozy. Ale za to coraz bardziej brakuje mi upieczonego w domu chleba. Chyba któregoś dnia się zmobilizuję i go upiekę. Wymaga to jednak sporo czasu – najpierw trzeba rozczynić ciasto, potem pilnować jak rośnie, a później rozpalić piec chlebowy, który nie może być ani za zimny, ani za gorący (co można ocenić jedynie „na oko” po kolorze cegieł w środku pieca). Prawdziwego żytniego chleba nie da się upiec w piekarniku – nawet maksymalna temperatura 220 stopni to za mało żeby chleb się udał. Na szczęście piec jaki zachował się w piwnicy leśniczówki jest w bardzo dobrym stanie i świetnie się do żytniego chleba nadaje.