W zimowym lesie jedzenie to życie

Dziś rano gwar ptasich głosów i ich radosne, „prawie wiosenne” nawoływania oznajmiły radykalne ocieplenie. Słońce przygrzewało, a termometr pokazywał 5 w plusie. To pierwszy dzień od dwóch tygodni, gdy zima nieco odpuściła. No tak, wszyscy narzekają, gdy w styczniu jest mokro i buro jak jesienią, ale gdy zima trzyma, to też szybko nam się nudzi i pragniemy ciepła. Jednak jest wciąż biało. Wokół karmników dotychczasowy, intensywny ruch nieco zelżał, bo gdy jest cieplej, to nie trzeba tyle jeść.
01.02.2014

Dziś rano gwar ptasich głosów i ich radosne, „prawie wiosenne” nawoływania oznajmiły radykalne ocieplenie. Słońce przygrzewało, a termometr pokazywał 5 w plusie. To pierwszy dzień od dwóch tygodni, gdy zima nieco odpuściła. No tak, wszyscy narzekają, gdy w styczniu jest mokro i buro jak jesienią, ale gdy zima trzyma, to też szybko nam się nudzi i pragniemy ciepła. Jednak jest wciąż biało. Wokół karmników dotychczasowy, intensywny ruch nieco zelżał, bo gdy jest cieplej, to nie trzeba tyle jeść.

Uświadomiłem sobie, że dla zwierząt czas mroźnej i śnieżnej zimy to nieustanna walka o jedzenie. W zimowym lesie jedzenie to życie. Dla wielu zwierząt, szczególnie małych ptaków nawet krótki czas bez „wszamania” czegokolwiek oznacza śmierć. Dlatego kiedy w ostatnich dniach odwiedzałem pracowników ZUL-a na wykonywanych czyszczeniach, trzebieżach i zrębach wszędzie spotykałem ślady intensywnego żerowania mieszkańców lasu.

 Trwają prace leśne prowadzone równolegle na trzech zrębach. Gdy tylko mróz mocniej ścisnął rozpocząłem zrąb olchowo-brzozowy w podtopionym fragmencie lasu na samym końcu leśnictwa. Odkładany był już od kilku lat, bo wciąż pod drzewami było tam lustro wody. Wiele drzew już zamarło z powodu podtopienia i te najbardziej bagniste fragmenty zostaną pozostawione w stanie nienaruszonym dla przyrody. Brzeg zrębu opanowały bobry i nacięły spory zapas osikowych kołków. Muszą przecież coś jeść…

Kilka dni temu nad brzegiem malowniczo wijącej się rzeki Obry:

8846.jpg

Obserwowałem jak udeptały brzeg rzeki, znosząc do wody kawałki pociętego buka:

8847.jpg

Na skraju rzeki widać mnóstwo zatopionych patyków, które są zapasem żywności dla pracowitych gryzoni. Przecież muszą coś jeść!

 8849.jpg

 Cały brzeg rzeki nosi ślady bobrowych strugów. Grube, stare buki są okorowane o obgryzione na wysokość bobra. Nawet stare, stuletnie sosny zostały ogryzione przez bobry:

8848.jpg

 Może sosnową żywicą leczą przeziębienie?

Na drodze prowadzącej do zrębu na bagnach leży sosna wywrócona przez wiatr

8850.jpg

 Nie usuwałem jej od razu, bo to jadłodajnia dla jeleni i saren. Jej kora, zawierająca sole mineralne i mikroelementy jest teraz bardzo pożądaną karmą soczystą dla zwierzyny płowej. Sarny bardzo jej teraz potrzebują, aby przeżyć zimę, a rogacze jeszcze teraz nakładają nowe poroże czyli parostki:

8851.jpg

Na opustoszałych polach pokrytych zmrozonym śniegiem znajda teraz niewiele pożywienia i dlatego trzymają się lasu. Gdy jechałem na drugi zrąb, a jest to kępa starych robinii akacjowych położona pośród gruntów prywatnych:

8852.jpg

Kątem oka zobaczyłem coś ciemnego na skraju leśnej drogi:

8853.jpg

Poznajecie ten charakterystyczny kuperek? To dzięcioł zielony:

8854.jpg

Dzięcioły zielone rzadko kują pnie drzew w poszukiwaniu larw owadów, a bardzo chętnie kopią nory w mrowiskach:

8855.jpg

Ta dziura w mrowisku, którą wypatrzyłem została chyba niedawno wykopana, bo była dość płytka. Czasami ten dzięcioł potrafi kopać około metrowy tunel w mrowisku, aby dostać się do smakowitych larw mrówek.  W ich zjadaniu pomaga mu specjalnie zbudowany język. Wysuwa się on poza dziób dzięcioła zielonego aż do 10 cm, zakończony jest rogowym grotem, a pokrywa go lepka wydzielina i dodatkowo rząd haczyków skierowanych do tyłu. Ten raczej nietypowy dzięcioł rzadko przebywa na drzewach, a częściej kica podobnie jak zając po ziemi, poszukując mrówek w różnych zakamarkach. Zimą kopie tunele w kopcach mrówek, bo aby żyć, trzeba jeść...

Dotarłem na trzeci zrąb, gdzie na trzech wyznaczonych gniazdach harwester zabiera się za wycinanie sosen i tnie je na 5 i 4-metrowe kłody. Na razie ciągniki wyciągają grube sosny, ścięte przez drwali piłami, bo z tak grubymi i mocno ugałęzionymi drzewami harwester sobie nie poradzi. Gdy wróciłem do domu zajrzałem do karmników koło leśniczówki. Ruch tam na całego, bo każdy ptak chce jeść. Uwijało się tam kilkadziesiąt dzwońców, sikory, jery i grubodziób. Kto nie dopcha się do słonecznika i nie napełni brzuszka może nie przetrwać nocy:

8856.jpg

 Któregoś dnia moja Reginka obserwowała przez okno kuchni jak jedna bogatka usiadła nastroszona na ziemi, a po chwili położyła się i znieruchomiała… W karmnikach wciąż uzupełniamy nasiona słonecznika, a na krzewach wiszą ”pyzy” i słonina. Wciąż wielkim powodzeniem cieszą się jabłka, które są obstawione przez kwiczoły:

8857.jpg

 choć czasem dopadnie do nich także zięba, sikora lub kilka kosów, które kręcą wciąż w pobliżu. Kawałkami słoniny interesują się sikory, kowaliki, dzięcioły duże, podjadają ją też chętnie sroki i sójki. Co jakiś czas pojawia się dzięcioł mały, czyli dzięciołek:

8858.jpg

Wszyscy chcą jeść, bo szczególnie teraz, srogą zimą, jedzenie to życie. A jak widzicie, są różne rodzaje pokarmów dla różnych zwierząt. Pamiętajcie, aby tam gdzie można i gdzie jest taka potrzeba pomagać zwierzętom przetrwać zimę podrzucając im coś do jedzenia. Nie kopcie tylko tuneli w mrowiskach, zielone dzięcioły poradzą sobie same.

Miłej niedzieli!

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl