W Święto Lasu nie byłem na wagarach, ale spotkałem króliki szkodniki

Dziś jak przystało na pierwszy dzień wiosny i Międzynarodowy Dzień Lasu była prześliczna pogoda. O dniu wagarowicza słychać było za pośrednictwem mediów sporo, natomiast Święto Lasu nie było tak nagłośnione. A przecież jak wynika z wyliczeń ONZ, od lasów uzależniony jest byt 1,6 mld ludzi na świecie oraz spora część światowej gospodarki.
21.03.2014

Dziś jak przystało na pierwszy dzień wiosny i Międzynarodowy Dzień Lasu była prześliczna pogoda. O dniu wagarowicza słychać było za pośrednictwem mediów sporo, natomiast Święto Lasu nie było tak nagłośnione. A przecież jak wynika z wyliczeń ONZ, od lasów uzależniony jest byt 1,6 mld ludzi na świecie oraz spora część światowej gospodarki.

Niezawodna w sprawie lasów po raz kolejny okazała się radiowa Jedynka. Sporo czasu antenowego poświęciła lasom i rozmowom  dziennikarzy z leśnikami. „Chciałbym złamać ten stereotyp, który lansuje telewizja, że leśniczy ma psa, dubeltówkę i nic innego nie robi, tylko chodzi sobie po lesie i obserwuje ptaki oraz zwierzęta. Prawda jest całkiem inna" - mówił w radiowej Jedynce Waldemar Paszkiewicz z leśniczówki Nowa Wieś.

 Z zainteresowaniem słuchałem chwilę rozmowy z leśniczym i po raz kolejny doszedłem do wniosku, że w naszym kraju jest wielu leśniczych, którzy potrafią ciekawie i z pasją opowiadać o lesie bez zbędnego zadęcia. Kolega leśniczy bardzo fajnie opowiadał o lesie i pracy leśników, a szczególnie spodobał się mi jego trafny podział roku nie na cztery, ale na trzy pory: „Są to: pora śniegu, błota i kurzu. Najpierw jest zima i jest problem z dojazdem, potem taplamy się w błocie, a na koniec jest kurz i komary”. Dołożyłbym  do pory kurzu jeszcze meszki i zwiększony ruch turystyczny, ale co tam…

Nie miałem jednak dziś (jak zwykle zresztą) zbytnio chwili wolnego czasu na śledzenie medialnych doniesień o świętowaniu bo w lesie wszędzie była niezbędna moja obecność. Przecież sadzą w wielu miejscach naraz, zrywają, wywożą drewno, a na biurku rośnie sterta pilnych dokumentów. Odbierałem dziś prace przy zakończonych czyszczeniach wczesnych i późnych, pokazywałem jak należy zaorać ostatni zrąb, który został do posadzenia i kontrolowałem posadzone już powierzchnie.

Gdy zajechałem na zeszłoroczną uprawę, gdzie były wykonywane poprawki dwuletnią sosną i brzozą zobaczyłem taki widok:

9691.jpg

Cały rząd  sadzonek sosnowych wzdłuż lasu miał połamane wierzchołki! Co za czort?- pomyślałem sobie. Wczoraj sadzonki pięknie stały, bo byłem tam w trakcie sadzenia, a co dziś się tam stało? Pomyślałem sobie, że może ktoś złośliwie zniszczył sadzonki. Naraz olśniło mnie- „No tak, dziś Dzień Wagarowicza, może jakieś dzieciaki chciały napsocić? Ale skąd tutaj, w takim odległym od miejscowości zakątku lasu wagarowicze?

Gdy obejrzałem jednak dokładnie  kilka sadzonek wszystko już było jasne. Wstyd się mi zrobiło, że posądziłem nawet w myślach dzieciaki o tak niecny występek. Sosnowe sadzonki nosiły ślady zębów i były zwyczajnie zżarte! Podobnie sadzonki brzozy były poobgryzane bardzo mocno:

9693.jpg

Stałem chwilę na skraju uprawy i naraz zobaczyłem szkodnika:

9694.jpg

Poznajecie? Oto on w całej okazałości:

9696.jpg

To właśnie dzikie króliki- w tym przypadu szkodniki, choć wyglądają bardzo milutko... Co chwilę któryś przemykał w trawach, pomimo pełni dnia. Kilka lat temu w pobliżu myśliwi wpuścili do lasu sporą ilość dzikich królików, aby odbudować populację wyniszczoną chorobami. Jak widać króliki zadomowiły się tu i mają się dobrze. Nie bały się mnie zbytnio, gdy nie wykonywałem gwałtownych ruchów:

9697.jpg

 Wokół są w większości ubogie, sosnowe bory, na polach nic ciekawego do przekąszenia nie widać, to świeże, zielone sadzonki okazały się dla nich bardzo apetyczne. Gdy obejrzałem sąsiedztwo ich nor:

9698.jpg

to zauważyłem, że wszelkie zielone gałązki, jakie leżały w okolicy były skrupulatnie „obżarte do zera” z kory.

 Króliki żyją społecznie w norach, które kopią sobie jedna obok drugiej i ciągle jedzą. To sympatyczne zwierzątka i fajnie, że są w mojej okolicy, ale żeby tak zeżreć świeżo posadzone sadzonki i to jeszcze w Międzynarodowy Dzień Lasu? Nie mogły pójść sobie na wagary i poszukać innego żeru? Wprawdzie w polskich lasach sadzimy rocznie 500 mln drzewek, ale raczej nie dla zaspokojenia apetytu królików!

 Chyba muszę pomyśleć nad dostarczeniem im innej karmy niż sadzonki, aby ratować uprawę. Dlatego leśniczy nie ma czasu, aby  świętować, nawet w tak ważny dzień jak dziś,  albo wybierać się na wagary, bo las go wciąż potrzebuje. Wygląda na to, że trzeba będzie się nieźle natrudzić, zanim tu wyrośnie młody las… Jak przystało na pierwszy dzień wiosny zakwitły moje ulubione fiołki:

9699.jpg

Skoro to zauważyłem, to nie jestem jednak tak strasznie zagoniony. Martwi mnie, że nie widać jeszcze w gniazdach bocianów. Mam nadzieję, że te pszczewskie nie trafiły pod lufy idiotów, którzy chwalą się fotografiami z niechlubnych dla ludzkości "bocianich pokotów"...

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl