W pszczewskich lasach białą zimą poznajemy zimujące grzywacze i „Piąty klucz do bramy”

Jestem zadziwiony potęga mediów! Kiedy napisałem na blogowych stronach „białej i mroźnej zimy wciąż nie widać w pszczewskich lasach” reakcja była natychmiastowa. Już następnego dnia po takim wyznaniu zrobiło się biało, a dziś w nocy na termometrze zobaczyłem ósemkę w minusie. „Przypadek?”- jak pytają kabareciarze… Żarty żartami ale faktycznie mamy białą zimę i krajobraz uległ szybkiej i istotnej zmianie.
07.02.2015

Jestem zadziwiony potęga mediów! Kiedy napisałem na blogowych stronach „białej i mroźnej zimy wciąż nie widać w pszczewskich lasach” reakcja była natychmiastowa. Już następnego dnia po takim wyznaniu zrobiło się biało, a dziś w nocy na termometrze zobaczyłem ósemkę w minusie. „Przypadek?”- jak pytają kabareciarze… Żarty żartami ale faktycznie mamy białą zimę i krajobraz uległ szybkiej i istotnej zmianie.

25 stycznia okolice oddziału 14 nieopodal Szarcza, czyli przy wschodniej części jeziora Białego wyglądały tak:

11503.jpg

 

4 lutego krajobraz widziany z tego samego miejsca zmienił się na zimowy:

11504.jpg

 

W zasadzie nie jestem zachwycony śnieżną zimą, bo w lesie jak zwykle pracy moc. Ledwo zakończyłem prace na zrębie, to harwester wjechał w sporą trzebież i kroi sosny na 4 i 3 metrowe kłody. Podleśniczowie odbierają wielkie stosy drewna, a ja drukuję kolejne ROD (rejestry odebranego drewna) i transferuję je do systemu informatycznego nadleśnictwa, czyli powiększam stany magazynu drewna. Już sporo ponad tysiąc metrów drewna czeka na wywóz.

 W kolejce czeka też około 100 ha trzebieży do wyznaczenia w ramach szacunków brakarskich na rok 2016. Trzeba tam oznaczyć drzewa do wycięcia, wybrać i oznakować w terenie cenne sortymenty, wymalować granice trzebieży itd. Na każdą powierzchnię trzeba dotrzeć i zaplanować wszelkie czynności oraz koszty. O ilości koniecznych do zrobienia dokumentów i szkiców nie wspominam…  Zima w borze trzyma.  Śnieg co jakiś czas popaduje i uzupełnia to, co topi w południe słońce:

11510.jpg

 

Drogi z błotnistych zrobiły się lodowe i śliskie. Przekonałem się o tym wczoraj dość boleśnie. Złapałem poślizg na łuku drogi i „wniosło mnie” Rockym na solidny pniak. Wgniotłem próg, rozszczelniłem skrzynię rozdzielczą  i urwałem stopień. Mój znajomy mechanik Irek tylko pokiwał głową: „ Mógłbyś choć zimą trochę wolniej pędzić  po tym lesie”…  Po starej znajomości szybko doprowadził samochód do używalności. Jednak „zabolało” to na 150 złotych.

Mimo mocno absorbujących tzw. „czynności służbowych” jak każdy leśniczy staram się choć chwilę poświęcić na obserwację tego, co dzieje się w przyrodzie. W czwartek obserwowałem z zaciekawieniem stadko grzywaczy żerujące na ściernisku kukurydzy. To dość niezwykły widok w lutym:

11505.jpg

 

 Karol Linneusz w 1758 roku nazwał grzywacza gołębiem leśnym. Tak właśnie brzmi naukowa, łacińska nazwa grzywacza - Columba palumbus.  

Na zimę leśne gołębie w zasadzie odlatują na południe lub zachód Europy. W czasie wędrówek tworzą olbrzymie stada liczące nawet kilkanaście tysięcy ptaków. Można je obserwować jesienią na ścierniskach. Do Polski wracają w zależności od warunków pogodowych w końcu lutego lub w marcu. Czasami zimują w kraju, szczególnie grzywacze „miejskie” i być może to były właśnie takie.

11514.jpg

 

Te piękne gołębie są w zasadzie mieszkańcami borów mieszanych i lasów liściastych. Jednak z czasem rozpoczęła się ich ekspansja do środowisk miejskich, najpierw do śródpolnych zadrzewień i skrajów lasów, potem  sadów, parków i ogródków działkowych, a z czasem stały się pospolitymi ptakami miejskimi w całej Europie.  

Grzywacze lubią jednak wędrować bo mają bardzo bogatą dietę, która zmienia się sezonowo. Zimą zjadają głównie pędy warzyw ale spotkamy je także w winnicach, plantacjach borówek i obsianych zbożami polach. Największym wzięciem u grzywaczy zimujących w zachodniej Europie cieszy się brukselka i szpinak. Niejeden plantator- Włoch, Francuz i Hiszpan wymachuje pięścią lub sięga po strzelbę. Nikt przecież nie kupi naddziobanej brukselki. Dlatego wiele z nich ginie przedwcześnie w ramach obrony zasiewów i z racji smacznego mięsa, choć grzywacze dożywają do 30 lat. Są inteligentne i bardzo ostrożne. Naturalnych wrogów nie mają na szczęście wielu.

Gołębie obserwowane przeze mnie koło Szarcza szybko mnie zauważyły i zwiały za jezioro. Może to i dobrze, bo chwilę po ich odlocie na miejsce ich żerowania przydyndał lis:

11506.jpg

 

Wietrzył z lubością zapach grzywaczy. Wokół otwarta przestrzeń i biel śniegu, a zatem on także szybko mnie zauważył i mignął kitą między drzewami lasu

11507.jpg

 

Wróciłem do leśniczówki, bo terminy wciąż gonią i pracy nie brakuje.  Co roku obiecuję sobie, że jak nastaną długie zimowe wieczory nadgonię zaległości w lekturach, bo tyle ciekawych książek czeka cierpliwie w kolejce. Muszę ze wstydem przyznać, że ta kolejka wciąż jednak wydłuża się bo nawet białą zimą nie nudzę się i ciągle dokupuję coś nowego. Szczególnie gdy pojawiają się nowości z literatury regionalnej.

  W środę 4 lutego wieczorem odwiedziłem Muzeum w Międzyrzeczu, gdzie w budynku dawnego starostwa przy zamku piastowskim odbyło się spotkanie z autorem i promocja kolejnej książki Alfreda Siateckiego.

11509.jpg

 

Autor to dziennikarz i literat, tropiciel szerokiej wiedzy o województwie lubuskim. W swojej piątej już książce otwiera kolejnym kluczem kolejną bramę dotyczącą regionalnej historii. Opowiada o niej w formie rozmowy z ważnymi dla regionu, już nieżyjącymi postaciami. W poprzedniej książce rozmawiał ze słynnym atletą ze Stołunia Leonem Pineckim, którego rzeźba stojąca przed izbą pamięci w Stołuniu powstała na podwórzu mojej leśniczówki. W najnowszej książce rozmawia z Alfem Kowalskim- założycielem i obecnym patronem muzeum międzyrzeckiego.

W sali muzealnej pełnej unikalnych portretów trumiennych, które ocalił zaraz po drugiej wojnie światowej pierwszy międzyrzecki kustosz, autor książki Alfred Siatecki ( na fotografii po prawej) rozmawiał z Alfem Kowalskim:

11512.jpg

 

W postać Alfa świetnie wcielił się Andrzej Kirmiel, obecny dyrektor muzeum. Założył charakterystyczny dla Alfa beret i okulary, ale nie zdecydował się na ogolenie głowy, choć Kowalski był łysy jak kolano. Z dialogu pisarza z pierwszym kustoszem i dyrektorem międzyrzeckiego muzeum dowiedzieliśmy się wielu fascynujących historii. A to tylko fragment rozmowy! Autor książki rozmawia w niej również m.in. z marszałkiem Żukowem, Zdzisławem Morawskim, Witoldem Piwońskim czy pisarką Christą Wolf. To książka, którą musi posiadać każdy miłośnik lubuskiego regionu.  Nic dziwnego, że po spotkaniu Alfred Siatecki podpisywał wiele egzemplarzy swoich książek i zapowiada kolejną powieść:

11513.jpg

 

Lubuskie to region pełen ciekawych ludzi, obfitujący w rozmaite ciekawostki no i to przecież najbardziej zalesiony region kraju. A las skrywa wiele fascynujących tajemnic. Spróbujcie je poznać białą zimą, dlatego zachęcam do lektury ciekawych książek i konfrontacji teorii z praktyką podczas zimowych spacerów po zaśnieżonych lasach. Na leśnych drogach dopuszczonych do ruchu samochodowego uważajcie jednak na koleiny, kamienie, no a szczególnie na pniaki.

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl