W Dzień Kundelka o zwierzętach w leśniczówce

Październik jest Miesiącem Dobroci dla Zwierząt, a ponadto dzisiaj, czyli 25 tego jesiennego miesiąca jest Dzień Kundelka. Przypomniał mi dziś o tym sympatycznym święcie łaciaty psiak stojący na pomnikowej kolumnie w miejscowości o wdzięcznej nazwie Pieski... Jechałem przez Pieski do Łagowa, na kolejną edycję Akademii Leśniczego.
25.10.2011

Październik jest Miesiącem Dobroci dla Zwierząt, a ponadto dzisiaj, czyli 25 tego jesiennego miesiąca jest Dzień Kundelka. Przypomniał mi dziś o tym sympatycznym święcie łaciaty psiak stojący na pomnikowej kolumnie w miejscowości o wdzięcznej nazwie Pieski... Jechałem przez Pieski do Łagowa, na kolejną edycję Akademii Leśniczego.

W mojej leśniczówce zawsze były i są jakieś zwierzęta: psy- rasowe i kundelki, koty- najczęściej przybłędy, był też chomik. Dodatkowo wokół kręcą się jeże, na strychu nad garażem od lat stacjonują kuny, czasami zagląda wiewiórka, huczą puszczyki, lata mnóstwo ptaków - jak to w leśniczówce.

Psy bywały u nas nawet trzy jednocześnie. Jak „trzej amigos"- przyjaciele na różne okazje... Pierwszy był jamnik długowłosy Tini. Piękny, rasowy, mądry, kochany przez wszystkich. On sam najbardziej kochał Wiktorię- babcię mojej żony Reni, czyli „babcię pra" moich córek. Babcia Wikcia wychowała go z malutkiej kudłatej kulki na fajnego psiaka.

Było to dawno temu, wtedy gdy jeździłem do lasu rowerem. Pędziłem naciskając ostro pedały bicykla, a Tini biegł obok. Strasznie podobało mu się zaczepiać dziki i kilka razy wiał z podkulonym ogonem do mnie z jakąś lochą na „tylnim zderzaku". Musiałem udawać, że go nie znam. Drugi z trójki był Misiek.

 Dostałem go już dorosłego od kolegi Stasia- szkółkarza, kolegi z ławki technikum leśnego. Był prawie „jagdterierem", ale "udał się" trochę większy. Czarny, brązowo podpalany, silny, straszny rozrabiaka. Bały się go wszystkie psy, nawet wilczury. Bardzo kochał moje córki- robił za wierzchowca, ciągał sanki jak husky. Zapamiętały myśliwy i wspaniały towarzysz włóczęg po lesie. Wiele razem przeżyliśmy i do dziś pamiętam jego wierne, bursztynowe oczy wpatrzone we mnie i takie zawsze roześmiane. Kochany był z niego psiak. Dożył u nas prawie 16 lat i zginął w lesie.

Jako trzeci do zgodnej trójki dołączył Amigo I. Trochę jagdterier, trochę foksterier pochodził ze "znanej hodowli użytkowej" pana Janka- leśnika z Rańska. Tini jako już stateczny psi dziadek pilnował domu, ale Misiek i Amigo każdą chwilę spędzały w lesie. Czas płynął nieubłaganie i z trójki został tylko Amigo. To był także wspaniały kompan, podobnie jak Misiek, który go wychowywał jak ojciec.

Był wszędzie ze mną. Jeździł ze mną codziennie do lasu siedząc obok na fotelu pasażera w Uazie. Był bardzo mądry, tylko nie umiał mówić. Może to zaleta, nie wada... Pewnego dnia, po powrocie z lasu jakoś długo nie wracał z okolic leśniczówki. Długo go szukałem, wołałem. Po kilkunastu dniach dzieci z sąsiedztwa przybiegły z wieścią, że leży w wodzie przy brzegu jeziora. Znajomy wędkarz opowiedział mi, jak to było. 

 Amigo wywęszył lisa w trzcinach nad jeziorem i popędził go przez jezioro. Lód był bardzo cieniutki. Lis przebiegł na drugą stronę jeziora i pomknął w pola, ale pod pędzącym galopem psem lód załamał się... Psiak długo pływał, ale nie mógł wydostać się na śliską taflę. Żałoba w domu była straszna. Straciliśmy przyjaciela...Pochowałem go w sadzie blisko miejsca, gdzie niedawno Amigo II miał przygodę z borsukiem. Aktualny Amigo ma już 11 lat. Pochodzi z renomowanej hodowli "z Lisiej Klatki" i ma tatuaż w uchu. Uwielbia świeży śnieg:

a831.jpg

Ceni sobie odrobinę luksusu:

a832.jpg

I jest bardzo towarzyski, ciesząc się na gości w domu:

Oprócz psów w naszym domu zawsze były koty. Uwielbiają wygrzewać się na tarasie i czasem trochę imprezują jak Czarny:

a834.jpg

Niezapomniana była kotka Szarka, która przybłąkała się któregoś lata. Była bardzo mądra, ślicznie srebrzystoszara i bardzo zgrabna. Z pełną ufnością prowadziła  córki Olgę i Igę do kociąt, które urodziła po płomiennym romansie z także przybłędą, kocurem Globusem. Potem pojawiła się Ciapata, która była niesłychanie drapieżna i znosiła wszystko co można było złapać, także ryby i jaszczurki:

a835.jpg

 Właziła na wierzchołek drzewa i tęsknym wzrokiem śledziła latającą nad leśniczówką ... motolotnię. Urodziła dwóch szarych budrysów, Pirata i Grubego. Nauczyła je łazić po drzewach wspaniale jak ona i gdzieś przepadła:

a856.jpg

Dwa szare, pręgowane kocurki uwielbiają wylegiwać się na moich kolanach i włażą bezceremonialnie na klawiaturę komputera. Jakby nie wiedziały, że dziś Dzień Kundelka i mowa powinna być o psach. Gdy coś robię na podwórzu także mają na mnie zawsze oko:

a836.jpg

 Smutne jest życie bez czworonożnych czy skrzydlatych przyjaciół. W naszej leśniczówce nie tylko od święta pamiętamy o zwierzętach i jesteśmy na przyjacielskiej stopie (łapie?)

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl