Trzynastego, w piątek- leśniczy na zaległym urlopie...

W tym tygodniu wykorzystuję zaległy urlop. Wcale nie wiąże się to z leniuchowaniem, choć pewnie przydałoby się trochę „nicnierobienia”… Odpoczywam od pracy, choć tak nie do końca, bo co jakiś czas telefon przypomina o istnieniu sprzedaży detalicznej, remontu dróg albo innym leśnym wydarzeniu. Ale leśniczym się jest, a nie się bywa i przyzwyczaiłem się już.
13.01.2012

W tym tygodniu wykorzystuję zaległy urlop. Wcale nie wiąże się to z leniuchowaniem, choć pewnie przydałoby się trochę „nicnierobienia”… Odpoczywam od pracy, choć tak nie do końca, bo co jakiś czas telefon przypomina o istnieniu sprzedaży detalicznej, remontu dróg albo innym leśnym wydarzeniu. Ale leśniczym się jest, a nie się bywa i przyzwyczaiłem się już.

Skorzystałem z zaproszenia serdecznego kolegi leśnika Artura i odwiedziłem go w jego leśniczówce położonej na skraju Parku Narodowego Ujście Warty:

a1063.jpg

 

Nad rozlewiskami ruch wśród ptaków. Latają chmury gęsi, kręcą się bieliki, a na łące para żurawi pokrzykiwała jakby była pełnia wiosny. To szare pomiędzy wierzbami to para żurawi:

a106_2.jpg

 Wracając od Artura, gdzie spotkałem się także z dawnym kolegą z Technikum Leśnego w Rogozińcu Piotrem z Lubniewic wdrapałem się na wieżę widokową:

 a1061.jpg

Z przyjemnością oddałem się chwili zadumy, obserwując kręcące się ptaki. Wspominałem sobie dawne czasy, gdy dość aktywnie zajmowałem się ornitologią. Przelatujące łabędzie przypomniały mi obóz ornitologiczny w Przemkowie, gdzie znakowaliśmy i obrączkowaliśmy łabędzie. A Słońsk zawsze kojarzy mi się z oharami, o których Jacek Engel, pykając fajkę mówił z dumą: „Ohary to zobaczysz kolego tylko w Słońsku, koło Pompowni”.

Ohary to bardzo kontrastowo, czarno-biało ubarwione kaczki, trochę większe od krzyżówki. W zasadzie wyglądają jak ogniwo pośrednie pomiędzy kaczką, a gęsią. To ciekawe ptaki, bo gnieżdżą się w… norach po lisach, borsukach lub dzikich królikach. Czasami korzystają z jam pod wykrotami, gnieżdżą się też w norach zrobionych w stogach siana, a czasem też pod podłogą budynków. Młode są zagniazdownikami i sprawnie maszerują, czasem nawet kilka kilometrów, do wody za swoimi rodzicami. Są zagrożone wyginięciem i skrajnie nieliczne i tego dnia także ich nie zobaczyłem. Zauważyłem jednak ślady bytności fanów „Kolejorza”, choć bliżej im do potomków Wandalów, o których wcześniej pisałem:

a1064.jpg

 

Miałem trochę różnych wyjazdów, bo wczoraj byłem w Poznaniu, a wcześniej w Gorzowie. Odebrałem bilety na koncert Michała Bajora, którego, wspólnie z żoną, jesteśmy zagorzałymi fanami. Koncertuje w Teatrze im. J. Osterwy w Gorzowie 2 marca. Już się cieszę na ten wyjazd i włączam nieustannie ostatnią płytę „Od Piaf do Garou” w tłumaczeniu Wojtka Młynarskiego.

Muzyka nastraja sentymentalnie i przywołuje różne wspomnienia. Może to też z tego powodu, że dzisiaj, trzynastego w piątek są moje urodziny…  Nie czuję się pechowcem, pomimo tej trzynastki i śmieję się z czarnych kotów. Jestem upartym koziorożcem i lubię trzynastkę! Tak pisał mój ulubiony „Sted”- Edward Stachura:

Dzisiaj są moje urodziny,

Które obchodzę bez rodziny

Daleko, wysoko, wśród manowców,

W pokoiku na wieży hangaru dla szybowców.

 

Człowiek z wiekiem robi się coraz bardziej sentymentalny, choć nie ukrywam, że zawsze miałem duszę romantyka. Swoje urodziny obchodzę, w przeciwieństwie do „Steda” z rodziną w leśniczówce i od rana dzwoniły córki oraz bliscy z życzeniami. Urodzinowy tort i kawa będą jutro, połączone z imieninami, bo za tydzień, w dzień imienin muszę być na uczelni. Tak się składa, że wciąż jeszcze się uczę i właśnie zbliżam się do finiszu uzupełniających studiów magisterskich z dziennikarstwa i komunikacji społecznej. W sobotę mam w Poznaniu egzamin z gatunku „kobyła” z prawa autorskiego…

Kilka urlopowych dni poświęciłem głównie na zbieranie materiałów i przygotowania do ostatecznego sformułowania pracy magisterskiej. Temat pracy jest oczywiście z branży:

„Rola leśniczych jako liderów społeczności lokalnych w procesie kształtowania postaw i podejmowania decyzji na przykładzie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie”.

 Spływają właśnie opracowane przeze mnie ankiety z 35 nadleśnictw mojej dyrekcji, które mają za zadanie udokumentować aktywność leśniczych w swoim środowisku. Drugą część urlopu wykorzystam w lutym i wtedy ostro biorę się za pisanie pracy. Wywiesiłem słoninę i kule z nasionami dla ptaków bo chwilę sypało drobnym śniegiem, a sikory stukają natarczywie w okno. Od razu zrobił się ruch wokół leśniczówki i przyleciały modraszki:

a1065.jpg

 

Renia, moja żona też dziś i w poniedziałek urlopuje. Pracuje w miejscowym Urzędzie Gminy i wprawdzie do pracy ma 12 minut pieszo, ale wraca codziennie ok. 16. Potem w domu też ma mnóstwo pracy, bo wszystko na jej głowie. Dzięki urlopowym dniom możemy trochę czasu spędzić razem. Z kuchni dolatują do mnie boskie zapachy ciasta:

a1066.jpg

a ja za chwilę idę „tworzyć” sałatki, bo to moja specjalność. Najbardziej lubię warstwową, przygotowywaną przy pomocy tarki. Tarkuje się białko z gotowanych jaj, żółty ser, zmrożone masło, układa warstwę konserwowanego tuńczyka, siekanej cebuli, czerwonej konserwowanej fasoli i znowu tarkuje się ser, masło i żółtka z jajek. Każda warstwę delikatnie doprawiam solą, świeżo mielonym pieprzem i smaruję cienko majonezem. Górę oprószam bazylią, odrobiną tymianku, oregano i czubricy. Pycha!

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl