Tajemnicza wizyta

Spiesząc się żeby zdążyć przed zmierzchem kończyłem remontować starą ręczną pompę przed domem. Dokręcałem ostatnie śruby, kiedy usłyszałem dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Niby normalne, bo w skrzynce na płocie leśniczówki leżą książki ewidencji polowań i często podjeżdżają wpisywać się myśliwi – z reguły terenówkami.
09.10.2009

Spiesząc się żeby zdążyć przed zmierzchem kończyłem remontować starą ręczną pompę przed domem. Dokręcałem ostatnie śruby, kiedy usłyszałem dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Niby normalne, bo w skrzynce na płocie leśniczówki leżą książki ewidencji polowań i często podjeżdżają wpisywać się myśliwi – z reguły terenówkami.

Ale miałem jakieś zwierzęce przeczucie, że to co innego. Ruszyłem w stronę płotu, a kierowca busa kiedy tylko mnie zobaczył, zawrócił niemal z piskiem opon i odjechał najszybciej jak się dało. Nie udało mi się dostrzec numerów rejestracyjnych. Jestem przekonany, że to miała być wizyta osób, które liczyły na to, iż nie zastaną w domu lokatorów i będą mogły wynieść co się da. Piątek wieczór, po zmroku, dom w lesie, daleko od szosy. Warunki idealne. Mogliśmy przecież wyjechać na weekend – co się przecież zdarza. Ba, mogliśmy wybrać się do znajomych na herbatkę. Jak sądzę po powrocie zastalibyśmy puste ściany.

Zdarzają się od czasu do czasu głuche telefony. Widać też kilka razy w roku samochody dobrych marek podjeżdżające pod dom i od razu zawracające. Nikt nie wysiada, oczywiście. Ewidentnie jestem pilnowany – i nie myślcie, że popadam w paranoję.

Już kilka razy w leśniczówce było włamanie. Ostatni raz chyba ok. 2004 roku, właśnie jesienią, kiedy wyjechałem gdzieś na weekend. To było chyba trzecie z kolei odkąd tu mieszkam. Oczywiście wezwałem policję, postępowanie umorzono jakiś czas potem z powodu niewykrycia sprawców. Wybitą szybę po jakimś czasie wstawiłem sam.

Kiedyś rodzina, która przyjechała na weekend, nie mogąc się mnie doczekać (spóźniałem się jakoś), otworzyła drzwi wejściowe przysłowiową spinką do włosów. (Jeżeli myślicie, że leśniczówka ma jakieś zabezpieczenia antywłamaniowe to się mylicie. Kiedyś wnioskowałem o lepsze zabezpieczenie budynku to usłyszałem, że nie ma stuprocentowych zabezpieczeń więc podejmowanie jakichkolwiek działań jest bez sensu.) W sumie dokumenty w kancelarii leśniczego to dla mojej pracy ważne papiery, ale jak sądzę nikt kto podjeżdża busem nie zamierza wywozić zawartości moich segregatorów. Poprzednio ginęły zawsze wiertarki i aparaty fotograficzne, raz rejestrator który złodziej musiał pomylić z kalkulatorem. Na szczęście rzadko ruszamy się z domu, a nawet jak wypuszczamy się gdzieś na dłużej, to zawsze zostawiamy ekipę zmienników. Jak widać ma to ogromne znaczenie.