Tajemnica poszukiwaczy wciąż nie jest wyjaśniona

W piątek i sobotę asystowałem przy poszukiwaniach prowadzonych przez poznańskie stowarzyszenie „Pomost”. Członkowie stowarzyszenia uzyskali niezbędne pozwolenia na poszukiwanie grobów ofiar bitwy, która miała miejsce na terenie mojego leśnictwa w styczniu 1945 roku:
10.07.2012

W piątek i sobotę asystowałem przy poszukiwaniach prowadzonych przez poznańskie stowarzyszenie „Pomost”. Członkowie stowarzyszenia uzyskali niezbędne pozwolenia na poszukiwanie grobów ofiar bitwy, która miała miejsce na terenie mojego leśnictwa w styczniu 1945 roku:

5425.jpg 

Są różne relacje dotyczące okoliczności bitwy, często sprzeczne z sobą. Słyszałem opowieści różnych osób, pokazywali oni pamiętne dla nich, charakterystyczne  miejsca w lesie: tartak hrabiego Wilhelma zu Dohne, Soffienhoff.  Większość z nich już dziś nie żyje. Benon Schild nieżyjący już ,niestety, Honorowy Obywatel Pszczewa, wieloletni sołtys, opowiadał mi wieczorami o tamtych chwilach. Po bitwie, razem z ojcem grzebał poległych.

 Wspominał wejście Rosjan do Pszczewa w przedpołudnie 29 stycznia 1945 roku i zajęcie go wieczorem . Wcześniej, w nocy z 26/27 stycznia, 11 korpus pancerny gwardii generałów Czujkowa i Katukowa obchodzi Trzciel i przełamuje Trzcielską Pozycję Przesłaniania.Wojska rozpraszają się pomiędzy licznymi jeziorami, część dociera pod Policko. Inna grupa okrążyła Silną i przez zamarznięte jezioro Miejskie wkracza do Pszczewa. Źródła niemieckie, do których dotarł Tomasz Czabański ze stowarzyszenia „Pomost” podają, że w ofensywie zginęło około 200 Rosjan i 100 Niemców.

Resztki wojska, część ludności cywilnej i Volkssturm opuszczają Pszczew i ruszają w stronę Międzyrzecza. Pod Polickiem, gdzie jest most na Obrze czekają na nich Rosjanie. Rozbijają wycofujących się Niemców. Użyto czołgów, artylerii i prawdopodobnie lotnictwa. Pod koniec lat 90 na jednym z pagórków nieopodal miejsca potyczki pamiętam stosy łusek 88 mm. Dziś nie została nawet jedna… Gdy kilkanaście lat temu wycinałem tam zrąb, to kierownik tartaku pokazywał mi całą skrzynkę żelastwa, które tkwiło w starych sosnach i niszczyło tartaczne piły.

Była tam masakra i tak to waśnie wspomina moja sąsiadka, pani Elżbieta, która jako małe dziecko siedziała na wozie pośród uciekających przed czerwonoarmistami Niemców. Mówiła do swojej mamy: „Patrz to lwy, to lwy są!” Bo radzieccy żołnierze w kożuchach odwróconych włosami na zewnątrz, ciemni i zarośnięci wydawali jej się lwami z dziecięcej bajki, którą wcześniej czytała jej mama. W tej bitwie podobno zginęli wszyscy Niemcy, którzy nosili mundur. Także leśniczy z pobliskiej leśniczówki Waldecke, dawniej Suszkowo, który, jak opowiadali mi ludzie, chciał pomóc rannemu rosyjskiemu żołnierzowi. Mówi się o sześciu dużych mogiłach, gdzie pochowano ofiary tej bitwy.

 Członkowie stowarzyszenia „Pomost” od dawna szukają miejsca ich pochówku. Wciąż członkowie rodzin osób poległych w 1945 roku pragną odnaleźć prochy swoich bliskich. Odnalezione, ale nierozpoznane prochy poległych znajdują swoje miejsce na specjalnym cmentarzu w Starym Czarnowie pod Szczecinem. Przewieziono tam już blisko 3 tysiące szczątków. W piątek i sobotę miejsca wskazane przez świadków przeszukiwano przy użyciu mikrokoparki:

5426.jpg

Pracy maszyny w zadumie przyglądali się Tomasz Czabański i Maksymilian Frąckowiak z „Pomostu”:

5427.jpg

Nie udało się nic znaleźć, pomimo precyzyjnych wskazań kilku osób. Las zmienia się bardzo szybko, a od pamiętnego stycznia 1945 roku minęło już tyle lat. Teren sprawdzano także po raz kolejny wykrywaczami metalu. Znaleziono tylko stertę nic nie znaczących metalowych części i skorupę pocisku:

5428.jpg

Członkowie „Pomostu” zapowiadają, że będą szukać nadal. Może uda wyjaśnić się zagadkę tego wojennego epizodu? Może znajdzie się ktoś, kto pomoże wskazać miejsce spoczynku poległych? Nie wiadomo ile ludzkich istnień znalazło swój kres w mrocznym lesie pod Polickiem…

 Wiem, że moje blogowe zapiski śledzi wielu poszukiwaczy odwiedzających lasy z wykrywaczami. Dlatego piszę o poszukiwaniach prowadzonych przez „Pomost”, aby uzmysłowić wam, że „partyzanckie poszukiwania” z wykrywaczem to także odpowiedzialne odkrywanie historii oraz ludzkich tragedii. Część poszukiwaczy penetrujących lasy to amatorzy łatwego zarobku, ale zapewne znakomita większość to pasjonaci tropiący zagadki historii. Zajmujcie się tym w zgodzie z prawem i z szacunkiem dla Natury. Powinna was zainteresować informacja, o właśnie trwających intensywnych pracach nad nowelizacją ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Szczegóły bliżej dotyczące „łowców skarbów” można poznać w dwutygodniku „Las Polski” nr 12/2012, gdzie jako pozytywny przykład opisano historię, którą opowiadałem wcześniej czytelnikom tego blogu w maju 2011 i marcu 2012. Warto przypomnieć też sobie zamieszczony tam Kodeks Poszukiwacza, tak na wszelki wypadek…

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl