Szyszkojad

Dzisiaj zaświeciło wspaniałe słońce i w połowie stycznia zrobiła się wiosna. Szybko załatwiłem kilku porannych interesantów i ważnych telefonów w kancelarii i popędziłem do lasu. Śnieg stopił się prawie zupełnie, tylko w zacienionych fragmentach lasu zostały skrawki brudnobiałego kożucha. Na śródleśnych łąkach bardzo mokro, a rowy są wypełnione po brzegi wodą.
17.01.2011

Dzisiaj zaświeciło wspaniałe słońce i w połowie stycznia zrobiła się wiosna. Szybko załatwiłem kilku porannych interesantów i ważnych telefonów w kancelarii i popędziłem do lasu. Śnieg stopił się prawie zupełnie, tylko w zacienionych fragmentach lasu zostały skrawki brudnobiałego kożucha. Na śródleśnych łąkach bardzo mokro, a rowy są wypełnione po brzegi wodą.

Sprawdzałem dziś trzebieże wykonywane w końcówce roku, bo pod śniegiem mogły zostać niezerwane sztuki lub wałki. Łatwo też było przeoczyć drzewa wyznaczone do wycięcia, bo harwester pracował zwykle w śnieżycy i do późnych godzin popołudniowych. Rzeczywiście znalazłem kilkanaście niewyciętych drzew, ale za to wszystko zostało zerwane.

Operator forwardera, który zbierał drzewa pocięte w wałki przez harwester okazał się po raz kolejny dobrym fachowcem. Zbierał przecież drewno przysypane ponad półmetrową warstwą śniegu. Jeździł po bardzo już niewyraźnych śladach harwestera w pagórkowatym terenie, ale poradził sobie znakomicie. Wszedłem we fragment boru sosnowego, gdzie rosło kilkanaście akacji. Tam też wszystko zostało dobrze wykonane.

 Pod jedną z akacji zobaczyłem spory placyk zasypany szyszkami.

pod_kuznia_zm.jpg

 Wszystkie były rozkute i miały rozchylone łuski. Co to za „szyszkojad” tu ucztował? To dzięcioł uzupełniał swój owadzi posiłek o sosnowe nasionka. Wybrał sobie szparę w grubej korowinie akacji na „kuźnię” i tam upychał sobie szyszki.

kuznia_zm.jpg

 Rozkuwał je po kolei i wybierał nasionka. Kilka z nich leżało pod akacją. Może wyrosną z nich wiosną młode sosenki. Musiał się nieźle napracować, aby nie pójść głodnym spać.

To sposób na uzupełnienie menu dzięcioła pstrego dużego- najczęściej spotykanego w sosnowych borach. Mój znajomy dzięcioł pstry, którego moja żona nazywa Antkiem, ma łatwiej. Całą zimę koczuje w sadzie leśniczówki. Nie musi rozkuwać twardych szyszek bo systematycznie korzysta ze słoniny i „pyz” z nasionami, które wieszam na krzewach wokół leśniczówki.

antek_zm.jpg

Sosnowe nasionka smakują też wiewiórkom. Jednak szyszki po śniadaniu wiewiórki wyglądają inaczej. Dzięcioł rozkuwa je i wkładając dziób pomiędzy łuski wybiera nasiona. Szyszka zostaje cała. Wiewiórka obgryza łuski u nasady szyszki i w ten sposób dobiera się do nasion. Z szyszki zostaje tylko trzpień, a łuski leżą pod drzewem.

Obejrzałem jeszcze kilka upraw i wydzieleń, które wstępnie wybrałem do szacunków brakarskich na 2012 rok. W ten sposób zrobiłem „z buta” 7-8 kilometrów. Po kilku tygodniach babrania się w śniegu to wielka przyjemność. Brakowało tylko na łąkach sylwetek żurawich i kwilenia czajek. Ale to jeszcze nie ten czas…