Święty Franciszek od zwierzątek

Wczoraj był Światowy Dzień Zwierząt, nieprzypadkowo związany z postacią Franciszka, Świętego Franciszka z Asyżu. Dzień jak dzień, codziennie w kalendarzu jest jakiegoś bardziej lub mniej świętego. Jeden z moich kolegów zwykle śmieje się, że tyle już nawymyślano świąt, że jak nie ma co świętować to można nawet czcić dzień otwarcia parasola w jakimś miejscu...
05.10.2011

Wczoraj był Światowy Dzień Zwierząt, nieprzypadkowo związany z postacią Franciszka, Świętego Franciszka z Asyżu. Dzień jak dzień, codziennie w kalendarzu jest jakiegoś bardziej lub mniej świętego. Jeden z moich kolegów zwykle śmieje się, że tyle już nawymyślano świąt, że jak nie ma co świętować to można nawet czcić dzień otwarcia parasola w jakimś miejscu...

Nie jestem jakiś nawiedzony, ale przekonany, że istnieje pewna mistyka miejsc, postaci czy symboli. Za dewota też się nie uważam, ale szanuję tradycję i wiedzę o wierze przodków. Stąd lubię zatrzymać się na chwilę w miejscach szczególnych, pełnych spokoju, a zarazem tajemniczości. Są takie miejsca skłaniające do refleksji i wyciszenia. Każdy ma inne, a biedni ci, którzy ich nie mają i nie rozumieją potrzeby ich szukania. Zagonieni pędem dnia, popędzani telefonami , emailami i sms-ami rzadko pozwalamy sobie na chwilę zatrzymania i refleksji. A może właśnie po to wymyślono różne święta?

Czy wszyscy kochający zwierzęta w taki świąteczny dzień nie mogą poświęcić im chwili i garści własnych myśli? Nie trzeba afiszować się publicznie ze swoją miłością do zwierząt, ani koniecznie przelewać okrągłych sum na pomoc potrzebującym zwierzakom. Może wystarczy pomyśleć i zrozumieć?  Zawsze znajdzie się kilka minut i miejsce, gdzie można na chwilę zatrzymać siebie i własne myśli... Lubię czasem przysiąść gdzieś na moment na pniaku w lesie lub nad brzegiem cichego jeziorka. Wspaniałe miejsca do takiej chwili zatrzymania bywają w górach.  Są to też często krzyże przydrożne lub zadumane, urokliwe kapliczki, zwykle z wizerunkami naszych świętych.

 Do Świętego Franciszka czuję zrozumiały sentyment. Przecież to patron ekologów, ochrony przyrody i leśników.  Znacie tę postać?:

a781.jpg

  Franciszek z Asyżu ( właść. Jan Bernardone) żył krótko, bo tylko 45 lat, urodził się w stajni w roku 1181, jako chorowite dziecko. Ojciec żartobliwie nazywał go Franciszkiem, czyli Francuzikiem. Początkowo jako młody chłopiec prowadził interesy handlowe ojca, potem pragnął być rycerzem, ale po niewoli w Perugii, począł szukać wypełnienia woli Bożej. Zostawił rodzinę, dom i zaczął chodzić po okolicy, naprawiał zniszczone kościoły, pomagał chorym, nawoływał do pokuty. Ludzie różnie o nim mówili, jedni uznawali go za dziwaka, inni mieli go za świętego. Zaczęli garnąć się do niego uczniowie, a on spędzał życie jako ubogi, posłuszny Bogu, służący ludziom i cierpiący coraz bardziej człowiek. Był stygmatykiem i był to pierwszy w dziejach Kościoła stwierdzony historycznie i potwierdzony urzędowo przypadek otrzymania stygmatów. Św. Franciszek otrzymał je na  dłoniach i stopach, krwawiły one i zadawały wielki ból. Franciszek zmarł 3 października 1226 roku w Porcjukuli podczas śpiewu psalmu. Papież kanonizował go 16 lipca 1228 roku a Wielki Polak -  Jan Paweł II ustanowił go patronem ekologii.

Franciszek kochał Boga i świat przez niego stworzony- zwierzęta, ptaki, rośliny, człowieka i całą przyrodę. Zwykle przedstawia się go w otoczeniu zwierząt i ptaków.  Zasady miłości i radości ewangelicznej przelał na swoich naśladowców, bo jeszcze przed jego śmiercią do założonego przez niego zakonu wstąpiło ok. 5000 osób. Św. Franciszek swoją osobą urzekł potomnych. Poezja we wszystkich językach świata śpiewa mu hymny, malarstwo, rzeźba podają sobie dłonie, aby jego postać utrwalić w pamięci pokoleń.

W bazylice papieskiej znakomity malarz Giotto namalował go jak swymi barkami podtrzymuje chwiejący się kościół. Na placu przed bazyliką Św. Jana na Lateranie w Rzymie stoi monumentalny pomnik Św. Franciszka z Asyżu, który wyciąga swoje dłonie w stronę bazyliki. Mamy w mojej okolicy także „swojskiego", naszego Franciszka. Powstał z inicjatywy sióstr zakonnych, prowadzących w pobliskim Szarczu dom pomocy społecznej, szczególnie ówczesnej dyrektor S. Matyldy Genowefy Bołoz i przy mojej skromnej pomocy. 

 Stworzony dłutem mojego przyjaciela, rzeźbiarza Tadeusza Bardelasa, stoi drewniany świątek w otoczeniu kwiatów, przypominając o franciszkańskiej skali wartości życia. Rzeźba została uroczyście odsłonięta i poświęcona przez Ks. Biskupa Adama Dyczkowskiego w towarzystwie wielu znakomitych gości 23 czerwca 2005 w trakcie uroczystości obchodów 150 lat zakonu felicjanek:

a782.jpg

 Przejeżdżam często obok tego miejsca, doglądając „swoich"  ponad 2 tysięcy hektarów lasu i wtedy choć na chwilę staram się wsłuchać w jego, jakże aktualne przesłanie:

 

Franciszkańska modlitwa o pokój

Panie, uczyń ze mnie narzędzie Twego pokoju.
Spraw, bym tam, gdzie nienawiść, niósł miłość.
Tam, gdzie zniewaga, niósł wybaczenie.
Tam, gdzie niezgoda, niósł jedność.
Tam, gdzie wątpliwość, niósł wiarę.
Tam, gdzie błąd, niósł prawdę.
Tam, gdzie rozpacz, niósł nadzieję.
Tam, gdzie smutek, niósł radość.
Tam, gdzie ciemności, niósł światło.
Nauczycielu, spraw, bym chciał
nie tyle być pocieszanym, ile pocieszać
nie tyle być rozumianym, ile rozumieć
nie tyle być kochanym, ile kochać
bo właśnie dając - otrzymujemy,
wybaczając - zyskujemy odpuszczenie,
umierając - zmartwychwstajemy do życia wiecznego.

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl