Święto konika polskiego

W dniach 17-18 sierpnia, już po raz siódmy, w miejscowości Wojnowo na Mazurach (w pobliżu Rucianego – Nidy) zorganizowane zostało Święto Konika Polskiego. Pojechałem tam już po raz drugi. Pierwszy raz byłem w zeszłym roku, zachęcony przez organizatorów imprezy od których zeszłej wiosny kupiłem szarego konika.
22.08.2007

W dniach 17-18 sierpnia, już po raz siódmy, w miejscowości Wojnowo na Mazurach (w pobliżu Rucianego – Nidy) zorganizowane zostało Święto Konika Polskiego. Pojechałem tam już po raz drugi. Pierwszy raz byłem w zeszłym roku, zachęcony przez organizatorów imprezy od których zeszłej wiosny kupiłem szarego konika.

Koniki polskie, potomkowie dzikich tarpanów, są dziś wpisane w krajobraz Mazur tak samo jak tutejsze jeziora, lasy i budynki z czerwonej cegły. Ale wbrew ogólnej opinii, nie można spotkać ich wyłącznie w rezerwacie PAN w Popielnie czy w parku dzikich zwierząt w Kadzidłowie. Małe, szare koniki z charakterystyczną czarną pręgą wzdłuż kręgosłupa hodowane są również przez osoby prywatne. Właściciele takiej prywatnej, ale sporej hodowli, Anna i Sławomir Niedbalscy z Wojnowa, we współpracy ze Stacją Badawczą PAN w Popielnie, od lat robią wiele dla popularyzacji rasy koników polskich. Dzięki ich inicjatywie coraz więcej osób decyduje się na kupno i hodowlę tej rasy koni. Dodatkową zachętę od kilku lat stanowią dotacje do hodowli wypłacane z unijnych funduszy.

Organizowane co roku Święto Konika Polskiego jest nie tylko spotkaniem wielbicieli koników, ale również pokazem ich możliwości w ramach Wszechstronnego Konkursu Konika Polskiego. Pierwszy dzień imprezy to rajd długodystansowy. W rajdach konnych z reguły oglądać można konie arabskie, angielskie i inne szlachetne rasy, w konkurencji z którymi prymitywna rasa jaką jest konik polski, nie ma szans. Natomiast rajd organizowany specjalnie na konikach polskich jest dużą atrakcją. Trwa dłużej niż trwałby przejazd trasą podobnej długości (ok. 20 km) na koniach szlachetnych, ale jest wspaniałą okazją do pokazania możliwości koników oraz ich jeźdźców. Na konikach startują bardzo młodzi ludzie - uczniowie – i nie chodzi tu wyłącznie o zwycięstwo i prezentację jeździeckich umiejętności na najwyższym poziomie, ale o dobrą zabawę i dotarcie do mety. (Minimalny wiek konika to 48 miesięcy, wiek zawodnika 12 lat.) Drugi dzień święta konika to próba terenowa oraz wyścig na czas i prelekcja plenerowa o konikach polskich prowadzona przez dr inż. Zbigniewa Jaworskiego, który od bardzo wielu lat bada koniki w stacji PAN w Popielnie. 
Na zakończenie święta konika odbywa się tradycyjny festyn na boisku szkoły w Wojnowie. Można podziwiać pracę lokalnych artystów, próbować regionalnych przysmaków oraz uczestniczyć w pokazie ujeżdżania konika polskiego prowadzonym przez prawdziwych kaskaderów.

Konik polski to potomek dzikich koni – tarpanów, których ostatnie sztuki około 1780 roku wyłapano w Puszczy Białowieskiej i przeniesiono do zwierzyńca hrabiego Zamoyskiego w okolicach Biłgoraja. Kilkadziesiąt lat później konie zostały rozdane okolicznym chłopom, którzy przez prawie sto lat krzyżowali je z posiadanymi końmi domowymi. Na początku XX wieku dwaj naukowcy zauważyli w okolicy Biłgoraja konie podobne z opisu do wzmiankowanych w źródłach historycznych tarpanów. Dzięki zainteresowaniu profesora Uniwersytetu Poznańskiego, Tadeusza Vetulaniego, rasa została odtworzona i nazwana „konik polski”. Wyznaczono też cechy, które kiedyś były charakterystyczne dla tarpanów, a obecnie są typowe dla koników polskich. To niewielki wzrost (110-130 cm), myszata barwa, ciemna pręga na grzbiecie i czasami ciemne pręgi na nogach. W Polsce żyje obecnie około 570 klaczy hodowlanych i ok. 120 ogierów hodowlanych wpisanych do tzw. ksiąg stadnych (czyli „rodowodowych”). Całość populacji szacuje się na około 1000 sztuk. Tyle samo mniej więcej znajduje się na terenie Holandii (zostały sprzedane do różnych rezerwatów). Po kilkadziesiąt sztuk koników z polskich hodowli zostało sprzedanych również do Francji, Belgii i na Węgry.

Coraz częściej koniki polskie hoduje się w tzw. hodowli wolnej, gdzie przez cały rok pozostają na wolnym powietrzu i nawet w największe mrozy i śniegi nie są sprowadzane do stajni. Okazuje się, że tego typu hodowle, podobnie jak hodowle rezerwatowe (w przypadku rezerwatu konki mają do dyspozycji o wiele większy teren), wpływają korzystnie na utrwalanie tych cech biologicznych, które zanikają w hodowli stajennej – konie są zdrowe, nie wymagają interwencji weterynarzy, świetnie radzą sobie w terenie zarówno jeżeli chodzi o znajdowanie pożywienia, jak i schronienia. Nawet te źrebięta, które przychodzą na świat w zimie, w czasie silnych mrozów, potrafią przeżyć bez pomocy człowieka. Nie ma wątpliwości, że sa to zwierzęta wybitnie przystosowane do życia w trudnych warunkach – na Mazurach zima czasami trwa pół roku.