Stara lipa

Przy leśniczówce koło płotu stała stara lipa. Stała już od jakichś stu lat, ale ostatnio zacząłem się jej wnikliwie przyglądać. Pochylała się coraz bardziej na jedną stronę, a że była wysoka i mocno rozłożysta, gdyby się przewróciła mogłaby zniszczyć dach leśniczówki. Gdyby przewróciła się trochę inaczej, zniszczyłaby tylko płot. Przed każdą większą burzą pędziłem żeby przestawić samochód w bezpieczne miejsce, a jeżeli byli goście, to im również radziłem odstawić wozy na bezpieczną odległość od feralnego drzewa. ( Czasem spadały pojedyncze suche konary.)
14.11.2008

Przy leśniczówce koło płotu stała stara lipa. Stała już od jakichś stu lat, ale ostatnio zacząłem się jej wnikliwie przyglądać. Pochylała się coraz bardziej na jedną stronę, a że była wysoka i mocno rozłożysta, gdyby się przewróciła mogłaby zniszczyć dach leśniczówki. Gdyby przewróciła się trochę inaczej, zniszczyłaby tylko płot. Przed każdą większą burzą pędziłem żeby przestawić samochód w bezpieczne miejsce, a jeżeli byli goście, to im również radziłem odstawić wozy na bezpieczną odległość od feralnego drzewa. ( Czasem spadały pojedyncze suche konary.)

Nie jest łatwo podjąć decyzję o wycięciu takiej lipy, nawet jeżeli wiadomo, że w sposób bezpośredni zagraża ona naszemu bezpieczeństwu.

Ale w końcu się przemogłem. I jak się okazało był to czas najwyższy, bo drzewo było prawie całe spróchniałe i przez ostatnich kilka lat mogło się właściwie przewrócić w każdej chwili. Operacja była trudna, bo drzewo stało tuż przy płocie i pochylało się na dom. Należało je ściąć w taki sposób, aby padło na drogę i nie wyrządziło nikomu krzywdy. Poprosiłem więc o pomoc profesjonalistów, czyli brygadę pilarzy pracujących u mnie w lesie.

Za pomocą odpowiednio wbitych klinów, liny oraz traktora „położyli” lipę bezbłędnie. Widać było, że byli z siebie dumni – robota nie była wcale taka prosta. Teraz drzewo pocięte w stos czeka na wywóz z lasu. Pod płotem zrobiło się trochę puściej, ale przynajmniej bezpiecznie.

Nie było to jedyne drzewo które zamierzało przewrócić mi się na podwórko – koło bramy stał wysoki ale bardzo krzywy dąb, ulubiony przez okoliczne dzięcioły, które chętnie wykuwały tam dziuple i zakładały gniazda. Latem jednak problem rozwiązał się sam – dąb złamał się na pół i to wcale nie w trakcie intensywnej burzy ale tak po prostu, któregoś lipcowego wieczora. Pozostałej jego części postanowiłem nie ścinać – nie stanowi już zagrożenia, a w licznych dziuplach może na wiosnę znowu zamieszka czereda ptaków.