Sprzątamy po Ksawerym
W piątek powinien do nas dotrzeć Święty Mikołaj w towarzystwie Czerwononosego Rudolfa i uroczych Śnieżynek. Niestety, 6 grudnia około godziny 16, zamiast niego pojawił się z przeraźliwym wyciem i mrokiem śniegowych chmur orkan Ksawery. Słychać było tylko ryk wiatru, trzask pękających gałęzi i wycie strażackich syren. Zgasło światło i trwało pełne napięcia oczekiwanie na odejście niesympatycznego Ksawerego.
Strażacy mieli wiele pracy z odblokowaniem dróg, bo wiele z nich tarasowały powalone drzewa. Energetycy przecinali drzewa leżące na drutach:
Kolejarze musieli oczyścić z powalonych drzew linie kolejowe:
Jak widzicie wycinanie pasa 15 metrowego wzdłuż toru, o którym Wam wcześniej opowiadałem ma sens.
Mój podleśniczy Krzysiek dopiero w niedzielne popołudnie mógł korzystać z pomysłu Tomasza Edisona, porządnie napalić w piecu i ogolić się , bo wiadomo, że jedna chałupa w lesie musi do końca czekać w kolejce na naprawę linii energetycznej...
W niedzielę i poniedziałek zrobiłem po leśnictwie ponad 200 km wykonując inwentaryzację szkód. Niektóre drogi leśne także były nieprzejezdne:
Nad innymi, choć przejezdnymi, zawisły drzewa, które też trzeba szybko usunąć, bo stwarzają realne zagrożenie:
Oszacowałem straty w lesie na ponad 320 m3 połamanych i wywróconych drzew:
Wredny Ksawery pokładł też drzewa na ogrodzenia upraw:
Trzeba je szybko usunąć z siatki, ponieważ powstaje w ten sposób „brama” dla zwierząt leśnych- danieli, jeleni i saren, które chętnie skorzystają z apetycznych pędów dębów, klonów czy lip, oglądanych dotychczas tylko przez siatkę. Kilka lat hodowli i wydane pieniądze mogą pójść na marne…
W wielu miejscach widać pojedyncze, połamane drzewa:
Ksawery narobił też szkód w leśniczówce. Zerwał fragment dachu z budynku gospodarczego i odrzucił go na ocalałą część:
Pozrywał też rynny z garażu oraz papę z innego dachu:
Dziś cały dzień trwało sprzątanie po przykrej wizycie Ksawerego. Robienie porządków po huraganie potrwa jeszcze długo, ale najważniejsze straty zostały zniwelowane. Drogi są odblokowane, ogrodzenia naprawione. Z dachem to już trudniejsza sprawa…
Zdecydowanie wolę wizyty Świętego Mikołaja, bo każdy z nas lubi prezenty, no i towarzystwo zwykle towarzyszących mu Śnieżynek. Rudolfa naturalnie też lubię. Leśnicy byli grzeczni, to ich Śnieżynki z okazji Mikołajkowego święta zasłużenie obdarowały skromnymi prezentami:
To na osłodę niemiłej wizyty szalonego wiatru... Ksawery niech lepiej już nie wraca i nie pokazuje się leśnikom, bo wystarczająco narozrabiał w lesie i nie tylko.
Leśniczy Jarek- leśniczy@erys.pl