Spiżarnia gajowego

W lesie ruch – wszyscy nagle wykupują opał. Chyba idzie ciężka zima. Zrobiło się zresztą naprawdę chłodno – trzeba już palić w piecu a w domu zakładać jakiś ciepły pulower (nie żartuję, dom jest stary i zimny, rano jest około 15 stopni).
15.09.2008

W lesie ruch – wszyscy nagle wykupują opał. Chyba idzie ciężka zima. Zrobiło się zresztą naprawdę chłodno – trzeba już palić w piecu a w domu zakładać jakiś ciepły pulower (nie żartuję, dom jest stary i zimny, rano jest około 15 stopni).

Ja robię też zapasy na zimę, ale bardziej ciążą one w kierunku spiżarni. Nie, oczywiście nie bawię się w kiszenie kapusty, kopcowanie ziemniaków i przysypywanie piaskiem marchewek w piwnicy. Może namówię na to kiedyś żonę…… Tak więc zgromadziłem spory zapasik miodów pszczelich. Wszystkie pochodzą z sąsiedniej pasieki. Jest lipowy, spadziowo-lipowy, pierwszy wielokwiat i hit tego sezonu, wrzosowy. Pszczelarka od której kupuję miód, w pocie czoła odwirowała w ostatnim momencie ten wrzosowy. Przy obecnej pogodzie raczej miałaby tęgi orzech do zgryzienia. Otóż miód ten jest bardzo gęsty i miejsce w którym się go odwirowuje (pozyskuje) musi być często sztucznie ogrzewane nawet do temparatury 30 stopni. Zaskakujący był tegoroczny pożytek z wrzosu. Z kilkunastu pni sąsiadka pszczelarka odwirowała grubo ponad 100 litrów. Zwykle tego miodu było bardzo mało, a w tym roku jakoś wyjątkowo się zdarzyło, że wrzos nektarował intensywnie i długo, a przy tym była ciepła i ładna pogoda, więc pszczoły mocno tyrały. Miód pyszny w każdym razie i zakupiłem go sporo.

Wspominałem kiedyś o wędzeniu wędlin zimnym dymem. Donieść pragnę, że proces zakończony został pełnym sukcesem. Nawet teściowa chwaliła…