Sianokosy

Zasugerowałem się radą znajomego hipiatry (weterynarza – specjalisty od koni) i postanowiłem zebrać siano na zimę dla koni w sposób tradycyjny. Polega to na tym, że trawę po skoszeniu suszy się tak mniej więcej w trzech czwartych, a nie całkowicie, a następnie grabi i składa w kopki. Oczywiście koszenie i grabienie wykonałem mechanicznie (ale zamiast traktora którego nie posiadam użyłem swojego samochodu terenowego – świetnie się sprawdził w tej roli). Jedynie ostatni etap – układanie kopek – to była ręczna robota. Gdybym się uparł, żeby wszystko robić ręcznie, byłbym jeszcze na początku sianokosów.
16.06.2008

Zasugerowałem się radą znajomego hipiatry (weterynarza – specjalisty od koni) i postanowiłem zebrać siano na zimę dla koni w sposób tradycyjny. Polega to na tym, że trawę po skoszeniu suszy się tak mniej więcej w trzech czwartych, a nie całkowicie, a następnie grabi i składa w kopki. Oczywiście koszenie i grabienie wykonałem mechanicznie (ale zamiast traktora którego nie posiadam użyłem swojego samochodu terenowego – świetnie się sprawdził w tej roli). Jedynie ostatni etap – układanie kopek – to była ręczna robota. Gdybym się uparł, żeby wszystko robić ręcznie, byłbym jeszcze na początku sianokosów.

Otóż ów znajomy weterynarz uważa, że prasowanie siana na łące w ubite paczki (kostki albo baloty) ma znaczenie przy przechowywaniu paszy zimą. Zwłaszcza jeżeli zimą jest ciepło i siano nabiera wilgoci z powietrza, co może powodować rozwój np. grzybni. W przypadku koni szlachetnej krwi takie zagrzybione siano może być to przyczyną wielu schorzeń. (Pomijając fakt, że nie będą chciały go żreć.) Dodatkowo w trakcie ręcznego grabienia i składania siana w kopki wyrzuca się kępy torfu i ziemi. Nie da się tego robić przy mechanicznym prasowaniu – żadna maszyna nie będzie „sortować” siana. A przy ręcznej pracy uzyskujemy siano najwyższej jakości, bez zbędnych zanieczyszczeń.

Pomagało mi dwóch znanych Wam pracowników leśnych, pan Antoni i jego syn. Niby nic nadzwyczajnego, ale okazało się szybko, że ani ja, ani syn pana Antoniego nie potrafimy ułożyć takiej kopki siana. Rzecz niby prosta, ale nie do końca, zwłaszcza kiedy siano jest suche i wieje wiatr. Doświadczenie blisko osiemdziesięcioletnie Antoniego uratowało sytuację. Czeka mnie jeszcze zwożenie siana do stodoły na furze, oczywiście zaprzęgniętej do samochodu, bo żaden z moich koni chyba nie dałby się namówić do tej roboty ...