Rewolucja śmieciowa czy chaos i bałagan?
Wczoraj weszła w życie ustawa śmieciowa, z którą wielu z nas, (szczególnie leśników i przyrodników) wiązało i nadal wiąże nadzieje na rozwiązanie problemu śmieci w lesie. Jednak same zapisy normujące problem w aktach prawnych nie uporządkują niczego, to zostało już wielokrotnie sprawdzone. Od 1 lipca samorządy gminne miały stać się właścicielami wszystkich śmieci, miało być czysto, a wszystkie śmieci pięknie posegregowane powinny być wywiezione na wysypisko przez firmę wynajętą przez gminę. Każdy z nas złożył wcześniej w swoim urzędzie deklarację o wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi i stał się płatnikiem „podatku śmieciowego”.
Tymczasem dziś w większości miejscowości, w mojej także, śmieci wysypują się z kontenerów, a mieszkańcy są zdezorientowani. W prasie lokalnej znalazłem informację o nazwie firmy, która wygrała przetarg i to tyle co wiem. W drugiej połowie czerwca zniknęły z terenu gminy kontenery na plastik, szkło i papier, gdzie można było nieodpłatnie rozstawać się z nimi. Ludzie nie mając gdzie wyrzucić butelek szklanych czy plastikowych upychają je do kubłów razem z innymi śmieciami. Choć wystarczyłoby cierpliwie je zmagazynować na swojej posesji, bo chyba system zaraz ruszy?
W dzisiejszej prasie natłok informacji o chaosie śmieciowym… Wojewoda lubuski optymistycznie ocenia, że w naszym województwie ustawa śmieciowa została wdrożona w 90 procentach gmin. Takie informacje podaje Gazeta Lubuska. Mieszkańcy województwa jednak bardzo krytykują wdrożenie w życie nowych przepisów. My, leśnicy, liczyliśmy, że wdrożenie w życie tej ustawy spowoduje, że przestaniemy nieustannie sprzątać lasy. Takie obrazy to codzienność w naszych, wspólnych lasach:
Do tej pory szacowano, że 25 procent Polaków nie ma podpisanych umów na wywóz śmieci, czyli nie płaci za ich wytworzenie i „jakoś sobie z nimi radzi”. Ustawa ma sprawić, że wywożenie śmieci do lasu nie będzie się nikomu opłacało… Co roku leśnicy usuwają z lasów około 140 tysięcy metrów sześciennych śmieci. Z parkingów leśnych:
ale także z poboczy dróg, jezior, rezerwatów, leśnych uroczysk... Aby je załadować potrzeba tysiąc wielkich, wypełnionych po brzegi wagonów kolejowych. Kosztuje to co roku około 16 mln złotych, a pewnie drugie tyle trzeba wydać na kampanie uświadamiające i edukujące społeczeństwo. A przecież te pieniądze można wydać na bardziej pożyteczne cele… W lesie wciąż natykam się na takie niespodzianki:
Kto wie jak to jeszcze długo potrwa? Przecież tworzony przez lata system odbierania i utylizowania odpadów mocno się zmieni. Ludzie błądzą w informacjach co jest plastikiem, a co nie, co zrobić ze szklaną butelką, słoikiem a co z szybami, które zostały z remontu domu?
Rewolucja z pewnością nie będzie błyskawiczna, a wojna ze śmieciowym problemem potrwa długo. Pewnie będzie to wymagało wielkiej cierpliwości i wyrozumiałości, bo zanim rewolucja zmieni „śmieciowe myślenie”, długo będziemy trwać w chaosie organizacyjnym. Zatruta przez śmieci gleba czy woda istotnie wpływa na nasze zdrowie. Nie naśladujmy kukułki, podrzucając ukradkiem śmieci do lasu, bo nikt za nas nie rozwiąże tego społecznego problemu.
Mam sporą kolekcję fotografii z różnorodnymi śmieciami w lesie, ale wolę Wam pokazywać kwiaty, ptaki, zające czy leśne krajobrazy. Musimy jednak nawzajem przypominać sobie, że to w naszym, wspólnym interesie należy przestać zaśmiecać lasy. Wystarczy pamiętać, że szeleszcząca na wietrze porzucona „foliówka” czy plastikowa butelka rozkłada się aż tysiąc lat, a jeden niedopałek papierosa, beztrosko wyrzucony do wody, zatruwa skutecznie wiele jej metrów sześciennych. Ale to przykre, że kubły, o ile w ogóle stoją przed domami, są dziś przepełnione śmieciami i jak w starym czeskim filmie: „nikt nic nie wie”, niestety…
Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl