Psia szkoła

(...) na wystawie czy konkursie trudno spotkać więcej niż cztery „egzemplarze” w rasie, a tutaj udało się zebrać piętnaście sztuk. Oglądaliśmy, porównywaliśmy, rozmawialiśmy o hodowlach i hodowcach oraz oczywiście o polowaniu (...)
09.08.2010

(...) na wystawie czy konkursie trudno spotkać więcej niż cztery „egzemplarze” w rasie, a tutaj udało się zebrać piętnaście sztuk. Oglądaliśmy, porównywaliśmy, rozmawialiśmy o hodowlach i hodowcach oraz oczywiście o polowaniu (...)

wachtle.jpg

Wybrałem się z ze szczeniakiem na szkolenie. Tak naprawdę było to spotkanie właścicieli psów rasy wachtelhund, czyli płochacz niemiecki, zwołane drogą internetową celem integracji. Jak mówili koledzy, na wystawie czy konkursie trudno spotkać więcej niż cztery „egzemplarze” w rasie, a tutaj udało się zebrać piętnaście sztuk. Oglądaliśmy, porównywaliśmy, rozmawialiśmy o hodowlach i hodowcach oraz oczywiście o polowaniu. Ja bardzo chciałem zobaczyć, co ta rasa tak naprawdę potrafi i pogadać ze specjalistami na temat układania i prowadzenia mojego wachtla.

Kolega który zajmuje się na co dzień profesjonalnym szkoleniem psów pokazywał sposoby zakładania włóczki i ścieżki tropowej oraz na przykładzie swojej „konkursowo” ułożonej suki prezentował, jak pies powinien pracować w poszczególnych konkurencjach. Był z nami również sędzia konkursowy, który omawiał wszystkie „dyscypliny” i sposób oceniania pracy psa.

Moja Kuna była najmłodsza w grupie – ma dopiero cztery miesiące – więc traktowała większość zadań jako zabawę, wciąż próbując zachęcić inne psy do wspólnej gonitwy albo buszowania w wodzie. Te, które miały już dość zaczepek „gówniarza” warczały i szczerzyły zęby, na co Kuna odwracała się brzuchem do góry komunikując: „jestem maluchem, nie zjadaj mnie”, co z reguły wystarczało i nie wymagało dodatkowych interwencji. Większość psów była zresztą dobrze wyszkolona i nie było problemów z utrzymaniem dyscypliny.

Po dwóch dniach spędzonych na wyjeździe pies był już wykończony – zresztą nie tylko mój, bo wszystkie wykazywały oznaki krańcowego „złachania”. Zarówno one, jak i my, miały w łapach naprawdę sporo kilometrów. Całość działa się na terenie ośrodka PZŁ w Mazuchach, gdzie organizowane są konkursy pracy psów myśliwskich, jest przygotowana sztuczna lisia nora, zagroda dla dzików oraz tereny do prowadzenia pozostałych konkurencji.

Oprócz czysto psich aspektów spotkanie miało oczywiście wymiar towarzyski – był koncert muzyki myśliwskiej i nie tylko, degustacja różnych domowych specjałów oraz ognisko do rana. A ja tam byłem, miód i wino piłem …