Przybyli górale ...

Wydawałem niedawno drewno. Z samego rana „przybyli górale pod okienko” leśniczówki – tak jak się zresztą wcześniej ze mną umawiali. Koledzy przejechali ponad 600 km, z okolic Suchej Beskidzkiej. Co oczywiste, nie wiedzieli ani gdzie jest las z którego mieli zabrać drewno, ani tym bardziej gdzie leżą stosy.
18.10.2009

Wydawałem niedawno drewno. Z samego rana „przybyli górale pod okienko” leśniczówki – tak jak się zresztą wcześniej ze mną umawiali. Koledzy przejechali ponad 600 km, z okolic Suchej Beskidzkiej. Co oczywiste, nie wiedzieli ani gdzie jest las z którego mieli zabrać drewno, ani tym bardziej gdzie leżą stosy.

Przyjechali po tartaczny surowiec świerkowy – wydawało mi się to bez sensu – sądziłem, że czego jak czego ale świerka to w górach nie brakuje. Okazało się jednak, że klęski żywiołowe z ostatnich lat tak przetrzebiły tamtejsze drzewostany, że zaczyna to być problem. Moim zdaniem częste klęski jakie zdarzają się ostatnio zakłócają gospodarkę leśną do tego stopnia, że zaczyna brakować surowca. Po huraganie trzeba nagle zagospodarowywać dużą ilość drewna, mimo wysiłków leśników dużo się marnuje, dużo też idzie w opał, bo jakość jest nie najlepsza – a później nie ma już skąd pozyskiwać, bo te drzewostany które pozostały nie mają jeszcze wieku rębnego.

Górale będą ten świerk przerabiać gdzieś u siebie – byłem zdziwiony, że ta operacja jednak się opłaca (sam transport surowca na taką odległość to ogromne pieniądze). Byli też przekonani, że gdzieś w okolicy jest jezioro Śniardwy i nawet pytali jak tam dotrzeć. Kiedy się okazało, że do tego konkretnego jeziora jest ze 30 kilometrów, chłopy się zasępili – chyba chcieli wykorzystać krajoznawczo pobyt na Mazurach, ale niestety było za daleko a ich czekała jeszcze długa trasa.

No właśnie. Kiedy ładowaliśmy drewno (dwa samochody, więc trochę trwało), kierowca pokazał mi zdjęcia ze swojego telefonu przedstawiające atak zimy. Nie sądziłem, że to tak może w górach w październiku wyglądać – normalnie metrowe zaspy przy drogach. Przez radio jakoś obraz katastrofy nie był tak dramatyczny, a ponieważ wciąż bojkotuję telewizję, nie widziałem tego w żadnym „dzienniku”. Zawsze zresztą wydawało mi się, że zima najdłuższa i najcięższa jest na Mazurach, ale tu w porównaniu z Suchą Beskidzką mamy normalnie złotą jesień ...