Przez Cieszyn i Żywiec do Zakopanego i na Festiwal Ziem Górskich, hej!

Ostatnio spotkałem się z grupą leśniczych i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że w naszej pracy zajęcia tak szczelnie wypełniają rok, że coraz trudniej zaplanować urlop. Jedne terminowe zajęcia gonią drugie, wciąż dzieje się coś ważnego ale przecież każdy musi kiedyś odpocząć i „naładować akumulatory”.
29.08.2014

Ostatnio spotkałem się z grupą leśniczych i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że w naszej pracy zajęcia tak szczelnie wypełniają rok, że coraz trudniej zaplanować urlop. Jedne terminowe zajęcia gonią drugie, wciąż dzieje się coś ważnego ale przecież każdy musi kiedyś odpocząć i „naładować akumulatory”.

Wcześniej miałem inny plan, ale obowiązki służbowe go zweryfikowały, jednak we wtorek przed południem podpisałem ostatnie dokumenty i rozpocząłem urlop wypoczynkowy. Wiem, że są osoby, które uważają, że leśniczy jest wciąż na urlopie, a leśniczówka położona w lesie czy nad jeziorem działa jak sanatorium, ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Nie lubię narzekać i bardzo lubię swoją pracę, jednak z czystym sumieniem mogę potwierdzić, że obowiązkowy, dwutygodniowy urlop wymyślił ktoś bardzo rozsądny.

Kartkę na drzwiach kancelarii leśniczego z informacją o urlopie zwykle wszyscy ignorują, telefon także wciąż się odzywa, a zatem aby leśniczy choć trochę oderwał się od swoich obowiązków, powinien zmienić klimat i wyjechać choć na parę dni. Bardzo służy mi górski klimat, a zatem po dwuletniej przerwie postanowiłem odwiedzić Tatry. Zaplanowałem jednak tak wyjazd, aby po drodze odwiedzić jeszcze kilka innych, ciekawych miejsc.

Najpierw odwiedziłem Ustroń i Wisłę, a potem zajrzałem na kilka godzin do Cieszyna, bo nigdy tam wcześniej nie byłem. Zajrzałem na most graniczny i do czeskiego Cieszyna, obejrzałem panoramę miasta z Wieży Piastowskiej i pokręciłem po uliczkach. Urzekła mnie piękna starówka, która choć w kilku miejscach rozkopana przez ekipy remontowe, zachwyca detalami architektury i klasą pięknie zaprojektowanego miasta:

11140.jpg

 

Na rynku w Cieszynie podglądałem życie miasta i odniosłem wrażenie, że wszyscy mieszkańcy są zadowoleni i świetnie się bawią:

11141.jpg

 

Moja Reginka zaprosiła mnie na pyszną herbatę do bardzo „klimatycznej” herbaciarni Laja na zamku :

 

11142.jpg

Bardzo sympatyczne miejsce, gdzie można znakomicie odpocząć.

Potem ruszyliśmy do Żywca, który odwiedzałem już wielokrotnie, ale do tej pory nie zwiedziłem muzeum słynnego, żywieckiego browaru:

11143.jpg

 

Namówił mnie do tego mój serdeczny kolega Tomek i to jest świetny „namiar”. Muzeum browaru to szczególne miejsce i każdy kto tam trafi z pewnością nie pożałuje. To nie tylko tajemnice produkcji piwa, które zresztą też okazały się fascynujące:

11145.jpg

 

Można tam także poznać bliżej historię PRL, błąkając się w specjalnie przygotowanym labiryncie, spróbować piwa lub soku i pograć w kręgle.  Z wielkim zaciekawieniem w trakcie zwiedzania wysłuchaliśmy nagranych wspomnień Marii Krystyny Habsburg, ostatniej potomkini tego rodu w Polsce, która opowiadała o losach swojej rodziny.  W opinii historyków Habsburgowie bardzo mocno wpisali się w naszą historię, mimo to niewielu Polaków zna historię polskiej linii tego rodu, ich zasługi dla naszego kraju oraz wielki patriotyzm. Wybierzcie się do Żywca nie tylko skuszeni złotym napojem, ale także chęcią poznania ciekawych wątków z naszej historii, bo to fascynujące miejsce. Warto wcześniej zajrzeć na www.muzeumbrowaru.pl

Z Żywca ruszyliśmy w kierunku Zakopanego przez Jeleśnię  i Korbielów przez Słowację. To malownicza, pozbawiona „uroków podróżowania” zakopianką trasa, no i po drodze jest świetna cukiernia Carpe Diem, gdzie zawsze zatrzymujemy się na kawę i pyszne ciasto.

Niebawem Beskidy schowały się za horyzontem a przed nami ukazały się Tatry. Ze smutkiem spoglądałem na skutki wichur, które powaliły mnóstwo drzew w okolicy Kościeliska. Znany mi doskonale i od lat krajobraz bardzo się zmienił. Potrzeba wiele lat pracy, aby odbudować zniszczony las…

Jednak donoszę Wam, że Giewont jak spał tak śpi spokojnie, spoglądając przez zmrużone powieki na Zakopane:

11146.jpg

 

Podobnie jak Krywań, narodowa góra Słowaków:

 

11144.jpg

Byliśmy dziś niedaleko od niego, a na jego charakterystycznym szczycie było wielu turystów.

W Zakopanem z kolei dziś wielkie święto. Kończy się 46 Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich. To świetna impreza dla ludzi w każdym wieku, nawet dla tych, którzy mówią, że nie lubią folkloru. Zwykle mają takie przekonanie o folklorze, bo nie mieli okazji go poznać. Co roku, w sierpniu do Zakopanego przyjeżdża wiele zespołów z różnych, czasem bardzo egzotycznych zakątków świata. Wczoraj był Dzień Górali Polskich i podziwialiśmy w namiocie festiwalowym m.in. zespół „Wierchy” z Milówki rozsławionej przez braci Golców oraz „Lipniczan” z Lipnicy Wielkiej:

11147.jpg

 

Po nich obejrzeliśmy niesłychanie energetyczny i żywiołowy występ tureckiego zespołu z Istambułu “Motif”. Zaprezentował on program oparty na folklorze kilku górskich prowincji Turcji. Widzowie ( w tym leśniczy z żoną) zostali wtajemniczeni w nadnaturalne umiejętności tureckiego szamana, a następnie obejrzeli radosny taniec pasterzy z gór Nur położonych w południowej Turcji:

11148.jpg

 

To było ciekawe wydarzenie i zakopiańska wymagająca widownia długo biła brawo, a Turcy bisowali…

Kolejny już raz podziwialiśmy wyjątkowość górskiego folkloru i kolejny raz zachęcam Was do uczestniczenia w tym szczególnym festiwalu. Zajrzyjcie przynajmniej  na jego stronę : www.mffzg.pl

Dziś deptaliśmy szlaki w słowackich Tatrach i tam również widać ogromne zniszczenia po huraganowych wiatrach:

11149.jpg

 

Oglądałem konie, ciągniki zrywkowe i harwestery przy pracy. Zauważyłem też, że długość pociętych kłód Słowacy mierzą starą, poczciwą „kraczką”, czyli czymś w rodzaju drewnianego cyrkla o rozstawie jednego metra, a my robimy to taśmą z dokładnością jednego centymetra... Przyglądałem się też organizacji pracy, sposobom zakładania szlaków zrywkowych i sprzętowi ochrony osobistej drwali.

Cóż, leśniczy nawet na urlopie jest wciąż leśniczym i żyje leśnymi sprawami. Jutro ruszam dalej w góry, hej!

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl